60. rocznica bitwy pod Arnhem
Zakończyły się w Holandii
kilkudniowe uroczystości, poświęcone pamięci żołnierzy poległych
60 lat temu w operacji "Market Garden" pod Arnhem.
Operacja ta, która w zamyśle jej projektodawcy, marszałka Bernarda Montgomery'ego, miała ostatecznie przełamać obronę Niemiec od zachodu, rozpoczęła się siedemnastego września 1944 r. brytyjskim desantem powietrznym w rejonie Arnhem.
Plan Montgomery'ego zakładał, że przechwycenie przepraw przez Mozę i odnogi dolnego Renu umożliwi wojskom alianckim wtargnięcie do Zagłębia Ruhry, co mogłoby znacznie przyspieszyć koniec wojny.
Operację "Market", czyli lądowanie amerykańskich, brytyjskich i polskich spadochroniarzy w rejonie poszczególnych mostów, miała wesprzeć równoczesna ofensywa wojsk lądowych, której nadano kryptonim "Garden".
W trakcie zaciętych walk 17-26 września 1944 r. amerykańskie i brytyjskie siły lądowe i powietrznodesantowe - wraz z polską 1. Samodzielną Brygadą Spadochronową gen. Stanisława Sosabowskiego - wdarły się kilkudziesięciokilometrowym klinem w głąb niemieckiej obrony, ale północny nurt Renu w okolicach Arnhem okazał się dla nich rubieżą nie do przebycia. W ten sposób cała operacja zakończyła się fiaskiem.
Desantowana pod Arnhem brytyjska 1. Dywizja Spadochronowa nie zdołała opanować kluczowego mostu na Renie, tracąc w poległych, rannych i wziętych do niewoli 80 procent stanu osobowego. Pozostali, w liczbie 2400 żołnierzy, wycofali się w nocy z 25 na 26 września na lewy brzeg rzeki pod osłoną brygady polskiej. Przerzucono ją w rejon walk dopiero 21 i 24 września - czyli zdecydowanie za późno. Straty Polaków, odpierających w otwartym polu ciągłe niemieckie ataki i odtwarzających wciąż na nowo improwizowane przeprawy przez Ren, sięgnęły ponad 20 procent.
"Market-Garden" była największą w dziejach operacją powietrznodesantową, gdyż inne przeprawy zdobyto atakiem m.in. dwóch spadochronowych dywizji amerykańskich. Sfabularyzowanym zapisem tych wydarzeń jest epicki film Richarda Attenborough "O jeden most za daleko".
Do ostatecznego niepowodzenia operacji przyczyniło się zlekceważenie potencjału niemieckiej obrony, wzmocnionej w ostatniej chwili pancernymi jednostkami Waffen-SS, a także niesprawność brytyjsko-amerykańskiej współpracy sztabowej. Ponadto aliancki system transportowy, wykorzystujący głównie samochody ciężarowe, nie był w stanie zapewnić nacierającym wojskom lądowym odpowiednich dostaw zaopatrzenia, przede wszystkim paliwa.
Planowane równoczesne przerzucenie pod Arnhem 10 tysięcy spadochroniarzy i żołnierzy piechoty szybowcowej okazało się zadaniem niewykonalnym. Zła pogoda i zamęt organizacyjny sprawiły, że przybywali oni tam etapowo, ułatwiając Niemcom konsolidowanie obrony.
Opóźnienie desantu brygady polskiej postawiło ją od początku w defensywie, w wyłącznej roli pomostu ratowniczego między awangardą brytyjskiego natarcia lądowego i opuszczającymi Arnhem niedobitkami 1. Dywizji Spadochronowej.