50 tys. zł odszkodowania w procesie "łowców skór"
50 tysięcy złotych odszkodowania od Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi i firmy ubezpieczeniowej przyznał łódzki sąd apelacyjny wdowie po pacjencie, za którego zabójstwo w procesie "łowców skór" skazany został jeden z b. sanitariuszy łódzkiego pogotowia.
27.11.2007 | aktual.: 27.11.2007 22:26
Dyrekcja pogotowia jest oburzona wyrokiem. Zapowiada wniesienie kasacji do Sądu Najwyższego i nie wyklucza skierowania skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
W styczniu tego roku łódzki sąd okręgowy skazał nieprawomocnym wyrokiem byłego sanitariusza pogotowia Andrzeja N. na dożywocie za zabójstwo czterech pacjentów, którym podał podczas przewozu karetką lek zwiotczający mięśnie - pavulon; drugiego z sanitariuszy oskarżonego w procesie "łowców skór" o zabójstwo jednej osoby - Karola B. - na 25 lat więzienia.
Jedną z ofiar Andrzeja N. był chory na depresję 72-letni Wiesław S. W styczniu 2001 roku był on przewożony do szpitala karetką. Podczas przewozu - jak ustalił sąd - Andrzej N. wstrzyknął mu pavulon. Lekarz w tym czasie siedział obok kierowcy. Długotrwała reanimacja prowadzona przez lekarza doprowadziła do przywrócenia krążenia, ale mężczyzna z ciężkim uszkodzeniem mózgu trafił na oddział intensywnej terapii. Miesiąc później zmarł.
Według portalu gazeta.pl, wdowa po Wiesławie S. zażądała od łódzkiego pogotowia i firmy ubezpieczeniowej 100 tys. zł odszkodowania.
Rok temu Sąd Okręgowy w Łodzi przyznał kobiecie 38 tys. zł, uznając że pogotowie nie może odpowiadać za wstrzyknięcie pavulonu, ale odpowiada za złą reanimację pacjenta. Według biegłego, podczas reanimacji lekarz popełnił wiele błędów, m.in. nie podał odpowiednich leków i nie siedział przy chorym, a obok kierowcy. Wyrok zaskarżyło pogotowie, a także poszkodowana.
Łódzki sąd apelacyjny uznał, że do śmierci pacjenta przyczyniła się zła organizacja pracy i bałagan w pogotowiu, który umożliwił sanitariuszowi pobieranie bez ograniczeń pavulonu. Podwyższył też kwotę odszkodowania do 50 tys. złotych. Wyrok jest prawomocny.
Dyrektor pogotowia Bogusław Tyka uznał wyrok za skandaliczny i zapowiedział wniesienie kasacji. To byłby skandal, jeżeli za zamordowanie kogokolwiek odpowiadałby zakład pracy. Za zaplanowaną zbrodnię miałby odpowiadać ktoś, kto w ogóle w tym nie uczestniczył. To jest dziwne, to się nadaje do Strasburga - powiedział Tyka.
W łódzkich sądach toczy się kilka spraw, które pogotowiu wytoczyły rodziny pacjentów, których zabili pavulonem skazani sanitariusze.
W styczniu 2002 r. "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź ujawniły, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może celowo zabijano pacjentów. Media podały, że istnieją poszlaki, iż niektórym chorym podawano lek zwiotczający mięśnie, co w określonych przypadkach powodowało ich śmierć.
W styczniu tego roku łódzki sąd okręgowy skazał nieprawomocnym wyrokiem dwóch b. sanitariuszy łódzkiego pogotowia oskarżonych o zabójstwa w latach 2000-2001 w sumie pięciu pacjentów na dożywocie i 25 lat więzienia. Dwóch b. lekarzy pogotowia oskarżonych o narażenie życia 14 pacjentów, którzy zmarli, zostało skazanych na 5 i 6 lat więzienia. Sąd na 10 lat zakazał im także wykonywania zawodu. Cała czwórka został także skazana za złamanie tajemnicy zawodowej i oszustwa, bowiem przyjmowała pieniądze od firm pogrzebowych za informacje o zgonach pacjentów. Wyrok jest nieprawomocny.
Przed sądem toczy się już drugi proces w sprawie "łowców skór". Tym razem na ławie oskarżonych zasiada pięciu b. pracowników łódzkiego pogotowia, w tym troje lekarzy oskarżonych o przyjmowanie pieniędzy od zakładów pogrzebowych za informacje o zgonach pacjentów.
Łódzka prokuratura nadal prowadzi śledztwo w sprawie afery w pogotowiu i zapowiada kolejne akty oskarżenia. Główne wątki śledztwa dotyczą: pozbawiania życia pacjentów przez stosowanie niewłaściwej terapii medycznej lub niewłaściwych leków, korupcji oraz opóźniania wysyłania karetek do pacjentów. W sumie podejrzanych jest 41 osób.