50 bałtyckich fok zginęło z niewyjaśnionych przyczyn
Coś zabija bałtyckie foki. Tajemnicza choroba? Woda popowodziowa, która spłynęła do morza? Wyjątkowo upalne lato? A może skutery wodne i motorówki, na których turyści coraz śmielej rozjeżdżają Bałtyk? - pyta "Metro".
Na bałtyckie foki padła jakaś plaga i są masowo wyrzucane na brzeg, a naukowcy na Helu badają ich zwłoki. Liczba nieżywych zwierząt zbliża się do 50 i jest to dwa razy więcej niż w zeszłym roku.
W Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego na Helu nie chcą mówić o szczegółach. Już wiosną pojawiało się sporo wycieńczonych zwierząt, ale wówczas powodem była ostra zima. Każdorazowo ze zwłok padłego zwierzęcia pobiera się próbki do badań.
Przyczyną zgonów prawdopodobnie nie było upalne lato lub zarazki z wody popowodziowej, która trafiła do Bałtyku. Trudno też stwierdzić, że tak duża ilość fok zginęła w wyniku kolizji z motorówkami.
Również morświny giną ostatnio częściej. W całym Bałtyku pływa ich około stu. W tym roku znaleziono już 4 martwe, choć wcześniej nie zdarzało się to wcale.
W Bałtyku żyje 23 tys. fok szarych. Choć to 4 razy mniej niż 100 lat temu, to jednak 6 razy więcej niż 20 lat temu - czytamy w "Metrze".