5 listopada wyrok w procesie za odmowę badań prenatalnych
Na 5 listopada wyznaczył białostocki sąd apelacyjny publikację wyroku odwoławczego w sprawie cywilnej, wytoczonej szpitalowi wojewódzkiemu w Łomży (Podlaskie) za odmowę badań prenatalnych. We wtorek zakończyło się postępowanie w tej sprawie.
26.10.2004 | aktual.: 26.10.2004 16:06
Pełnomocnik małżeństwa W. z Łomży, które wystąpiło z tym precedensowym w Polsce powództwem, powiedziała przed sądem, że istotą sprawy jest to, że w łomżyńskim szpitalu złamano prawa Barbary W. jako pacjenta, ale także jako pacjenta-rodzica, który nie mógł świadomie podjąć decyzji o macierzyństwie. Barbara W. chciała badań, bo jej pierwsze dziecko urodziło się z rzadką wadą genetyczną. Obawiała się już od początku drugiej ciąży, że także drugie dziecko może być chore. Od wyników badań uzależniała decyzję, czy je urodzić.
To nie jest sprawa ani o ubezpieczenie społeczne, ani o aborcję (...) Sąd pierwszej instancji uznał, że lekarze naruszyli prawo, orzekł, że pozwani lekarze bezprawnie wyrządzili powodom szkodę przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych. Fakt naruszenia prawa został przez sąd w majestacie prawa potwierdzony - oświadczyła pełnomocnik państwa W. radca prawny Beata Domino.
Rodzice pięcioletniej dziś Moniki, która podobnie jak jej starszy brat urodziła się z wadą genetyczną, chcą, by sąd apelacyjny zasądził żądaną przez nich w pozwie kwotę 1,7 mln za różne doznane szkody materialne i duchowe.
Sąd Okręgowy w Łomży przyznał 60 tys. zadośćuczynienia i 6,9 tys. odszkodowania z odsetkami, oddalił jednak tę część pozwu, w której rodzice domagali się dla siebie renty z przeznaczeniem na córkę, jej leczenie, rehabilitację. Sąd w Łomży uznał, że z prawnego punktu widzenia o rentę za tak zwane złe urodzenie może się starać dziecko, a nie rodzice.
Domino tłumaczyła we wtorek, że takie stanowisko rodziców w pozwie wynikało z faktu, że w Polsce staranie się o odszkodowanie przez dziecko jest postrzegane i oceniane jako nieetyczne.
Państwo W. złożyli apelację także dlatego, że nie zgadzają się z oceną sądu pierwszej instancji, który uznał, że wina lekarzy jest nieumyślna, a to zwalnia ich z indywidualnej odpowiedzialności, przenosząc ją na szpital. Sukowska zaznaczyła, że to paradoks, iż sąd uznaje winę obu pozwanych (ordynatora ginekologii i wicedyrektorki szpitala), a jednocześnie zwalnia ich z odpowiedzialności. Podkreśliła, że z naruszeń prawa muszą być wyciągnięte konsekwencje.
Pełnomocniczki pozwanych chciały oddalenia powództwa lub zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania. Powoływały się m.in. na argument, że w pierwszej instancji doszło do "uproszczenia ustaleń w tej sprawie", bo sędzia orzekający nie uczestniczył w postępowaniu dowodowym (pod koniec procesu nastąpiła jego zmiana).
Pełnomocnik pozwanego ordynatora podkreśliła, że lekarz wypełnił wszystkie swoje obowiązki wobec pani W., zbadał ją i na podstawie wyników badania USG orzekł, że ryzyko wystąpienia wady u drugiego dziecka jest populacyjne i wynosi jeden na 10-15 tysięcy urodzeń. W momencie przeprowadzenia przez niego badania żadna wada powodująca nieodwracalne uszkodzenie płodu nie była widoczna, nie było więc podstaw do aborcji, ale ciążę zakwalifikował jako ciążę wysokiego ryzyka. Dodała, że lekarz nie mógł wystawić pani W. skierowania na badania, bo szpital nie miał stosownej umowy z kasą chorych.
Powódka sama pozbawiła się możliwości korzystania ze świadczeń, nie bardzo się spieszyła i sama się przyczyniła do tego, co się stało - powiedziała pełnomocnik ordynatora. Podkreśliła, że pani W. przyszła do lekarza najpierw z żądaniem usunięcia ciąży ze względów społecznych - ze względu na złą sytuację materialną, a gdy jej odmówiono, chciała aborcji ze względów zdrowotnych.
Oboje dzieci państwa W. cierpią na rzadki rodzaj dysplazji kości. Są niskiego wzrostu, mają krótsze kończyny, kłopoty ze stawami, ich rozwój intelektualny przebiega normalnie. Wymagają rehabilitacji i stałej opieki. Według przytaczanych w sądzie opinii lekarzy, tej choroby nie można leczyć w fazie prenatalnej. Jako eksperyment traktowane jest natomiast leczenie dziecka hormonem wzrostu.