40. rocznica śmierci Johna F. Kennedy'ego
Niemal każdy Amerykanin po pięćdziesiątce
pamięta, co robił tego dnia - w piątek 22 listopada 1963 r.
Dokładnie 40 lat temu w zamachu w Dallas w Teksasie zginął
prezydent John Fitzgerald Kennedy.
Tragiczna śmierć 46-letniego prezydenta była ogromnym wstrząsem dla Ameryki. Postać JFK po latach obrosła legendą, a jego zabójstwo do dziś otacza aura tajemnicy. Kennedy został zastrzelony, kiedy wraz z żoną Jacqueline jechał otwartą limuzyną w kawalkadzie samochodów ulicami miasta. Trafiony w głowę, po niespełna godzinie zmarł w miejscowym szpitalu o godz. 13.00 czasu lokalnego.
Podejrzany L.H. Oswald
W dwie godziny po zamachu policja aresztowała jako podejrzanego o mord 24-letniego Lee Harvey'a Oswalda, który - jak stwierdzono - strzelał do prezydenta z 6. piętra budynku składnicy książek. Znaleziono tam karabin z celownikiem optycznym, z którego - jak wykazała ekspertyza - oddano strzały. Broń należała do Oswalda.
Oswald, życiowy nieudacznik, były żołnierz piechoty morskiej, był sympatykiem komunizmu i Fidela Castro, mieszkał jakiś czas w Związku Radzieckim i sprowadził stamtąd do USA żonę Marinę. Władze sugerowały, że znaleziono sprawcę zamachu. Oswald nie przyznawał się do zabójstwa. ZSRR stanowczo zaprzeczał, jakoby miał z tym cokolwiek wspólnego.
Dwa dni później, 24 listopada, kiedy Oswalda eskortowanego przez dwóch policjantów w cywilu przewożono z jednego więzienia do drugiego, w hallu aresztu policyjnego zastrzelił go właściciel nocnego lokalu w Dallas, Jack Ruby. Moment zabójstwa zarejestrowała telewizja NBC, która transmitowała na żywo przenosiny Oswalda. Ruby w śledztwie tłumaczył, że sam pomścił prezydenta. Obstawał przy tej wersji aż do swej śmierci w więzieniu na raka w 1967 r.
Krew na sukience
Po zabójstwie JFK urząd w Białym Domu objął wiceprezydent Lyndon B. Johnson. Przysięgę prezydencką złożył w samolocie Air Force One w obecności Jacqueline Kennedy, która nie zgodziła się na tę okazję zmienić sukni, poplamionej jeszcze krwią po zamachu na jej męża.
Do zbadania okoliczności zamachu powołano specjalną komisję pod przewodnictwem prezesa Sądu Najwyższego, Earla Warrena. Niespełna rok później, we wrześniu 1964 r., ogłosiła ona swój raport. Jej orzeczenie brzmiało: jedynym sprawcą zabójstwa JFK był Oswald, który działał sam, z własnej inicjatywy. Prezydent zginął od dwóch strzałów oddanych ze składnicy, które trafiły go z tyłu w głowę i w szyję.
Ustalenia Komisji Warrena od początku budziły wątpliwości. Przez 40 lat tysiące prywatnych badaczy i dziennikarzy przeprowadziły śledztwa na własną rękę, dowodząc, że zabójców Kennedy'ego było więcej. Na temat zamachu powstały setki książek i artykułów.
Zabójców było kilku?
Autorzy, opierając się na analizach kluczowych dowodów, jak słynny amatorski film nakręcony przez świadka zamachu, Abrahama Zaprudera, wykazywali, że strzały do prezydenta oddano z co najmniej dwóch kierunków - m.in. od przodu, z wiaduktu nad ulicą, która jego samochód przejeżdżał - co dowodziło by, że zabójców było kilku. Zwracano uwagę na niejasności wersji Komisji Warrena i ukrywanie przez władze niektórych dowodów.
W latach 70. sprawą zamachu zajęła się komisja Kongresu. Orzekła ona, że nie można wykluczyć, iż za zabójstwem JFK stoi mafia. Jednym z motywów miałby być odwet za kampanię przeciw syndykatom zbrodni uruchomioną przez Prokuratora Generalnego, Roberta Kennedy'ego, brata prezydenta, albo działanie na zlecenie kubańskich wrogów Fidela Castro.
Mafia, a ściślej jej struktury w Nowym Orleanie i na Florydzie, powiązane były ze środowiskami prawicowych emigrantów kubańskich, którzy nie mogli prezydentowi wybaczyć fiaska inwazji w Zatoce Świń. Desant na Kubę zorganizowany przez CIA w kwietniu 1961 r. nie uzyskał wówczas z rozkazu Kennedy'ego wsparcia lotniczego, co przesądziło o klęsce operacji.
Szeroko rozgałęziony spisek
Inni krytycy raportu Komisji Warrena szli jeszcze dalej. W głośnym filmie fabularnym Olivera Stone'a "JFK" z 1993 r. interpretuje się zamach jako wynik szeroko rozgałęzionego spisku, w którym uczestniczyć by miały CIA, Pentagon i inne struktury rządu. Działały one rzekomo w interesie kompleksu wojskowo-przemysłowego, który domagał się eskalacji zaangażowania USA w Wietnamie, oraz prawicy zaniepokojonej liberalnymi posunięciami Kennedy'ego.
Na zamach miał dać ciche placet ówczesny wiceprezydent Johnson, rywal JFK w wyścigu o demokratyczną nominację prezydencką w wyborach w 1960 r., który z trudem pogodził się wtedy z porażką, gdyż był politykiem starszym i bardziej znanym niż Kennedy, pełniąc funkcję lidera demokratycznej większości w Senacie.
Podobnym tropem idzie dokumentalny serial telewizyjny "Men Who Killed Kennedy" (Ludzie, którzy zabili Kennedy'ego) oparty na książce "Blood, Money and Power: How LBJ killed JFK" Barra McClellana i powtórzony ostatnio z okazji 40. rocznicy zamachu w telewizji na History Channel.
Fantazje Stone'a
Film Olivera Stone'a, znanego z lewicowych poglądów, przyjęto w USA jako fantazję zbyt luźno opartą na faktach. Reżyser "twórczo" rozwinął w nim prawdziwy wątek śledztwa w sprawie zamachu, który prowadził przez pewien czas prokurator z Luizjany, Jim Garrison, szukający powiązań zamachowców z mafią.
Hipoteza odpowiedzialności za morderstwo prezydenta Johnsona spotkała się z oburzeniem jego rodziny i byłych współpracowników. Określili ją oni jako absurd i oszczerstwo.
Pod koniec lat 90. ukazała się książka Geralda Posnera pod tytułem "Case Closed: L.H.Oswald and the Assassination of JFK" (Sprawa zamknięta: L.H. Oswald i zabójstwo Kennedy'ego). Prezentując bogaty materiał dowodowy autor przekonywał, że Oswald działał sam, a wszystkie niejasności raportu Komisji Warrena biorą się stąd, że CIA i inne tajne służby rządu, pragnąc zatuszować swoje błędy i grzeszki - luźno tylko związane ze sprawą - kłamały i ukrywały dowody.
Amerykanie nie dowierzają
Mimo to, jak wynika z najnowszego sondażu, ponad 70% Amerykanów nie wierzy w oficjalną wersję zamachu na JFK. Jednocześnie jednak, mniej więcej ten sam odsetek uważa, że nie należy wznawiać dochodzenia na temat "zabójstwa stulecia". Zaczyna dominować przekonanie, że prawdy nie dowiemy się nigdy.
Gdyby prezydent Kennedy nie zginął tragicznie przed końcem swej pierwszej kadencji, historia USA, a więc i całego świata, prawdopodobnie potoczyłaby się nieco inaczej. Amerykańska lewica uważa, że nie doszłoby do wojny w Wietnamie, albo przynajmniej zostałaby ona zakończona dużo szybciej przez JFK, który z pewnością byłby wybrany na drugą kadencję.
Jednak to właśnie Kennedy - o czym przypominają konserwatyści - zarządził potrojenie liczby amerykańskich doradców wojskowych w Wietnamie, co prowadziło do eskalacji konfliktu. Prezydent uważał Wietnam za próbę sił z komunizmem, pole do pokazania Moskwie, że jest silnym przywódcą po fiasku w Zatoce Świń.
JFK dobrze oceniany
JFK jest dobrze oceniany przez historyków, głównie dzięki twardej postawie w czasie kryzysu kubańskiego w 1962 r., osobistej charyzmie i idealistycznemu przesłaniu wyrażonemu w słynnych słowach: "Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, tylko co ty możesz zrobić dla twego kraju".
Jego prezydentura odbierana była jako "odmłodzenie" USA, przejęcie przywództwa przez młodsze pokolenie liderów, poszukujące nowych rozwiązań i bardziej humanistycznej alternatywy dla "człowieka organizacji", wzoru dominującego w Ameryce wielkich korporacji. Przygotowała duchowy klimat pod kulturową kontestację drugiej połowy lat 60.
Idol dla amerykańskiej lewicy, w kulturze popularnej Kennedy funkcjonuje głównie jako legenda współczesnego Camelota, rycerza Okrągłego Stołu, a wraz ze swoją - także już nieżyjącą - piękną małżonką Jackie, jako ucieleśnienie skrytej amerykańskiej tęsknoty za arystokratyzmem i monarchią.