40 lat od premiery "Dziadów" Dejmka
25 listopada 1967 roku w stołecznym Teatrze Narodowym odbyła się premiera "Dziadów" Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka. Spektakl wywołał ostrą krytykę władz i stał się przyczyną protestów studenckich, znanych jako Wydarzenia Marcowe. W tym roku mija 40 lat od tamtych wydarzeń.
23.11.2007 | aktual.: 23.11.2007 19:21
W "Dziadach" Dejmka pierwszy raz w historii Wielka Improwizacja zabrzmiała bez żadnych skrótów. W roli Gustawa-Konrada wystąpił Gustaw Holoubek. W inscenizacji zagrali także m.in. Kazimierz Wichniarz (Widmo), Damian Damięcki (Jakub), Bogdan Baer (Diabeł I), Lech Ordon (Literat), Jan Kobuszewski (Pelikan) i Igor Śmiałowski (Justyn Pol).
Pierwszy raz traciłem kontrolę nad samym sobą, traciłem możliwość świadomego oddziaływania na widzów - wspominał po latach odtwórca roli Gustawa-Konrada Gustaw Holoubek. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy uczestnikami pewnego wydarzenia historycznego, lecz cieszyliśmy się przede wszystkim z działania teatru, z siły jego oddziaływania.
Inscenizacja została przez władze odebrana jako antyrządowa i antyradziecka. Władysław Gomułka nazwał spektakl nożem w plecy przyjaźni polsko-radzieckiej. Co zaskakujące "Dziady" Dejmka podobały się krytykom i literatom z Moskwy, nie znalazły jednak uznania ambasadora ZSRR w Warszawie Awierkija Aristowa, który potępił przedstawienie, mimo że go nie oglądał.
Rzeczywistość przeniknęła do świata teatru i to głównie reakcja publiczności spowodowała, że "Dziady" stały się przedstawieniem politycznym. Od reżysera zażądano zmian w kształcie spektaklu. Dejmek złożył wówczas rezygnację, która jednak nie została przyjęta. Ostatecznie usunięto go z PZPR w marcu, a w lipcu zwolniono ze stanowiska dyrektora Teatru Narodowego.
Po czterech pierwszych przedstawieniach poinformowano Dejmka, że spektakl może być grany tylko raz w tygodniu, młodzieży szkolnej nie wolno sprzedawać więcej niż 100 biletów po cenach normalnych, a reżyser ma odnotowywać reakcje publiczności. 16 stycznia zawiadomiono go, że 30 stycznia odbędzie się ostatnie, jedenaste przedstawienie.
Na spektaklu tym był nadkomplet, złożony głównie ze studentów. Przedstawienie często przerywały oklaski. Po jego zakończeniu skandowano "Niepodległość bez cenzury" i "Chcemy kultury bez cenzury!". Po spektaklu ok. 200 osób ruszyło w kierunku pomnika Adama Mickiewicza z transparentem "Żądamy dalszych przedstawień", który złożono u stóp pomnika. Milicja szybko rozpędziła manifestację i aresztowała 35 osób, z których 9 pociągnięto do odpowiedzialności przed kolegium. Dwóch studentów UW - Adama Michnika i Henryka Szlajfera relegowano z uczelni za przedstawienie relacji z zajść reporterom prasy francuskiej.
Rozpoczęła się "wojna ulotkowa", zainicjowana tekstem Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego "Polityczny sens petycji w sprawie 'Dziadów'". Studenci Warszawy i Wrocławia zbierali pieniądze na pokrycie grzywien i podpisy pod petycjami do rządu, w których protestowano przeciwko ograniczeniom w kulturze i żądano przywrócenia przedstawień. Do działań studenckich przyłączyło się środowisko literatów. Przed zaplanowanym na 8 marca wiecem władze aresztowały jego przywódców: Henryka Szlajfera, Seweryna Blumsztajna, Jana Lityńskiego, Karola Modzelewskiego, Jacka Kuronia i Adama Michnika.
Mimo to 8 marca na dziedzińcu UW odbyła się demonstracja. Rozdawano ulotki, w których powoływano się na art. 71 Konstytucji i wzywano do obrony swobód obywatelskich. Protestujący uchwalili rezolucję, w której domagali się przywrócenia praw studenckich Michnikowi i Szlajferowi oraz zwolnienia od odpowiedzialności karnej innych studentów. Wiec został brutalnie spacyfikowanej przez ZOMO i aktyw robotniczy z warszawskich zakładów pracy. Następnego dnia odbyły się w Warszawie kolejne demonstracje.
11 marca na zebraniu aktywu społeczno-politycznego w KW PZPR zdecydowano o organizowaniu "masówek" w zakładach pracy, na których eksponowano wątek tzw. "bananowej młodzieży" i hasło "Studenci do nauki, literaci do pióra, syjoniści do Syjonu". Doszukiwano się powiązań między przedstawieniami "Dziadów" i uczestnikami protestów a "syjonistyczną V kolumną", mającą rzekomo na celu przejęcie władzy. Duży wkład miała tu frakcja gen. Moczara, oskarżająca osoby pochodzenia żydowskiego o działanie na szkodę państwa.
Na odbywającym się 19 marca wiecu w stołecznej Sali Kongresowej Gomułka potępił antysocjalistyczne działania studentów, których nazwał "wrogami Polski Ludowej". I sekretarz KC PZPR doszedł do wniosku, że władze tak musiały zareagować "na to, co się działo na przedstawieniach". Zaakcentował także żydowskie pochodzenie inspiratorów zajść na UW.
Do kolejnych strajków studenckich przyłączyli się niektórzy wykładowcy. Władze zagroziły rozwiązaniem uczelni, protestujący byli więc zmuszeni do zakończenia strajku. Do postulatów studenckich przyłączył się również Episkopat. Biskupi krytykowali antysemickie posunięcia partii i wysłali list do premiera Cyrankiewicza z apelem o uwolnienie aresztowanych i zaprzestanie represji. Zwolniono z katedr profesorów, m.in. Zygmunta Baumana, Leszka Kołakowskiego i Marię Hirszowicz.
28 marca studenci zorganizowali wiec, na którym uchwalono Deklarację Ruchu Studenckiego, popierającą wcześniejsze postulaty. W odpowiedzi władze zlikwidowały na UW sześć kierunków, relegowały dodatkowo 34 słuchaczy, a 11 zawiesiły w prawach studenta. Zarządzono nowe zapisy, przerwę w zajęciach do 22 maja, rozpoczęto akcję przymusowego wcielania studentów do wojska.
W ramach prześladowań osób pochodzenia żydowskiego z PZPR wyrzucono ponad 8 tys. członków. Zwolnienia dotknęły też aparat bezpieczeństwa i milicję. Wskutek kampanii antysemickiej w latach 1968-1972 opuściło Polskę ponad 15 tys. osób., a organizatorów wieców skazano na kary więzienia od 1,5 do 3,5 roku. Gomułka utrzymał władzę w partii, a jego reżim wzmógł inwigilację społeczeństwa. Nasiliła się aktywność cenzury, utrudniano wyjazdy za granicę osobom podejrzewanym o powiązania z ruchem marcowym. Po zaś latach wielu uczestników Marca tworzyło zręby "Solidarności".