4-latek zadzwonił na policję: przyjedźcie po moje smoczki
Tuż przed swymi czwartymi urodzinami chłopiec o imieniu Marco z Tarentu na południu Włoch zadzwonił na policję, bo tylko funkcjonariuszom postanowił oddać swoje smoczki. Wezwani policjanci przyjechali, by je uroczyście od niego odebrać.
Wszystko zaczęło się od telefonu odebranego przez policjanta dyżurującego pod numerem alarmowym. Usłyszał on w słuchawce: "Halo, nazywam się Marco. Chciałbym wam oddać moje smoczki, bo robię się duży - mam prawie cztery lata".
Początkowo policjant myślał, że to żart. Kiedy jednak dowiedział się od matki malca, że tylko policjantom postanowił oddać smoczki, z którymi w żaden inny sposób nie chciał się rozstać, skontaktował ją z policyjnym departamentem prewencji.
Szefowa departamentu, dowiedziawszy się od matki, że chłopiec nie może się od nich odzwyczaić, postanowiła spełnić prośbę Marco, a szczegóły omówiła z jego rodziną. W ten sposób uruchomiono operację pod kryptonimem "Smoczki".
Dwóch policjantów przyszło do parku zabaw, gdzie trwało przyjęcie urodzinowe Marco. Ku ogólnemu zdumieniu dzieci i niewtajemniczonych dorosłych funkcjonariusze poprosili jubilata o oddanie wszystkich smoczków. Chłopiec posłuchał. Musiał jeszcze przyrzec, że nie będzie ich więcej używał. W nagrodę dostał policyjną czapkę.