39. rocznica śmierci Zbigniewa Cybulskiego
W 39. rocznicę tragicznej śmierci wybitnego
polskiego aktora Zbyszka Cybulskiego na peronie trzecim
wrocławskiego Dworca Głównego PKP, gdzie aktor zginął, usiłując
wskoczyć do pociągu, w niedzielę na pamiątkowej tablicy kwiaty
złożyli miłośnicy talentu aktora.
08.01.2006 | aktual.: 08.01.2006 16:08
"Z tego peronu 8 stycznia 1967 r. w swoją ostatnią podróż wyruszył Zbyszek Cybulski, aktor" - głosi napis na tablicy wmurowanej w chodnik peronu 9 lat temu. Skromna tablica, stylizowana na taśmę filmową, na co dzień jest niemal niewidoczna dla przechodzących podróżnych. Tylko niektórzy pamiętają o tragedii, jaka wydarzyła się na tym peronie i od czasu do czasu zapalają znicze. Jedną z takich osób jest emerytka, która niemal każdego dnia przychodzi na peron i odmawia modlitwę za Cybulskiego. Kobieta i tym razem pamiętała o rocznicy i oprócz znicza przyniosła kwiaty.
Z kwiatami przyszedł również rzecznik prasowy wrocławskiego PKP Mirosław Siemieniec. Przychodzę tu każdego roku, ale wołałbym chodzić na kolejne premiery filmowe Cybulskiego. To był wielki i bardzo nietuzinkowy aktor - powiedział.
Miejsce tragedii odwiedza również Stanisław Dzierniejko, właściciel Kina Dworcowego, gdzie Cybulski często przesiadywał w oczekiwaniu na pociąg. Miał swoje ulubione miejsce w tym kinie: drugi fotel w trzecim rzędzie. Fotela już nie ma - zabrałem go do domu, ale kino wciąż stoi i pamiętamy o Cybulskim - mówił Dzierniejko.
Dzierniejko przypomniał, że Cybulski 39 lat temu był we Wrocławiu w związku z kręceniem filmu "Morderca zostawia ślad" w reż. Aleksandra Ścibora-Rylskiego. Film ten dokończono już bez udziału Cybulskiego, ale z udziałem dublera. Na kilka godzin przed tragiczną śmiercią był w jednym z naszych wrocławskich klubów i wpisał się do księgi pamiątkowej. Napisał w niej: "Życzcie mi szczęścia". Kilka godzi później już nie żył. Może coś przeczuwał - zastanawiał się Dzierniejko.
O Cybulskim mówiono: "polski James Dean". Urodził się 3 listopada 1927 r. w majątku Kniaże k. Stanisławowa. Maturę zdał późno z powodu wojny. Po maturze zaczął studia na wydziale konsularnym Szkoły Handlowej w Krakowie. Ostatecznie jednak w 1953 r. ukończył krakowską PWST. Później przeniósł się do Sopotu i zaczął występować w gdańskim Teatrze Wybrzeże.
W 1954 r. wspólnie z Bogumiłem Kobielą założył legendarny studencki teatrzyk "Bim-Bom". Potem przeniósł się do warszawskiego Teatru Ateneum.
Pomimo wielu sukcesów teatralnych jego największą miłością był film. Na ekranie zadebiutował w 1955 r. epizodyczną rolą Kostka w "Pokoleniu" w reżyserii Andrzeja Wajdy. Trzy lata później ten sam reżyser powierzył mu rolę Maćka Chełmickiego w "Popiele i diamencie". Tą rolą przeszedł do historii kina, nie tylko polskiego. Zagrał potem jeszcze 10 znakomitych głównych ról, ale od postaci Maćka do końca nie mógł się wyzwolić.
Kolejną dużą rolę zagrał dopiero w 1963 r. w filmie "Jak być kochaną" Wojciecha Hasa. Znakomite role filmowe stworzył również w "Giuseppe w Warszawie" w reżyserii Stanisława Lenartowicza, w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" Wojciecha Hasa, "Jowicie" Janusza Morgensterna, "Salcie" Tadeusza Konwickiego, w "Ich dniu powszednim" w reżyserii Aleksandra Ścibora-Rylskiego i w "Niewinnych czarodziejach" Andrzeja Wajdy.
8 marca 1967 r., żegnając się z przyjaciółmi na wrocławskim dworcu opowiadał, jak cieszy go perspektywa pracy nad adaptacją "Lalki" Prusa. Miał zagrać Wokulskiego. Zginął skacząc do pociągu relacji "Wrocław Główny-Warszawa Zachodnia". Pochowano go na cmentarzu w Katowicach.