Polska33 martwe świnie leżały ponad tydzień w kontenerze

33 martwe świnie leżały ponad tydzień w kontenerze

Żółty, dziurawy kontener stojący na kamieniach, wypełniony jest ciałami świń. Zwierzęta leżą jedno na drugim, krople, kapiące z kontenera tworzą kałuże i wolno wsiąkają w ziemię. Fotografie wykonał nasz Czytelnik na zapleczu tuczarni we we wsi Marzęcino pod Nowym Dworem Gdańskim.

33 martwe świnie leżały ponad tydzień w kontenerze
Źródło zdjęć: © Dziennik Bałtycki

24.04.2008 | aktual.: 24.04.2008 09:37

Dr Andrzej Jagodziński, zastępca wojewódzkiego inspektora sanitarnego na widok fotografii od razu chwyta za słuchawkę, by poinformować sanepid w Nowym Dworze. Dokładnie sprawdzimy stan sanitarny tego przedsiębiorstwa - rzuca. Mirosława Gwoździewicz, powiatowy lekarz weterynarii w Nowym Dworze Gd., po obejrzeniu zdjęć również decyduje o natychmiastowej kontroli. Martwych sztuk nie powinno się przechowywać w taki sposób! - mówi. Wygląda to tak, jakby zwierzęta nie padły od razu. Martwe sztuki powinny być wywiezione do utylizacji jak najszybciej, a nie zbierane w kontenerze. Czekamy na raport. Na pewno nakażemy właścicielom wydzielenie lub wybudowanie osobnego pomieszczenia na padlinę.

W Marzęcinie o tuczarni mieszkańcy mówią bez sympatii i... bez nazwisk. Bardzo przeszkadza fetor unoszący się z tuczarni - skarży się jeden z naszych rozmówców. Doskwiera to szczególnie w ciepłe dni. Nie dziwię się, że ktoś zrobił zdjęcia tego kontenera z martwymi świniami. To przecież karygodne.

Mieszkańcy Marzęcina twierdzą, że w otwartym, dziurawym kontenerze, stojącym na podwórzu, 33 martwe świnie leżały prawie tydzień. Wczoraj jednak kontener był już pusty. Nie dopilnowaliśmy porządku na naszej posesji - przyznaje Artur Dziubek, prowadzący z żoną tuczarnię. Za późno zgłosiliśmy konieczność odbioru pojemnika do firmy utylizacyjnej, która przyjeżdża po martwe sztuki. Przez kilka dni kontener z martwymi świniami stał na podwórku. Nie powinniśmy z tym zwlekać. Taka sytuacja więcej się nie powtórzy. Poprosimy firmę o nowy pojemnik utylizacyjny, bo ten został uszkodzony w czasie przeładunku i nie można go całkowicie zamknąć. Te zdjęcia mogą szokować. Jednak nie mieliśmy i nie mamy złych zamiarów. Wręcz przeciwnie, krok po kroku remontujemy kupione kilka lat temu gospodarstwo i staramy się nie utrudniać życia mieszkańcom. Zaplecze, szczególnie po opadach, nie wygląda estetycznie, ale wciąż trwa remont.

Tuczarnia, na ponad 800 sztuk warchlaków, działa legalnie, a jej właściciele mają wszelkie niezbędne zaświadczenia. Zwierzęta mają warunki zgodne z unijnymi przepisami. Gospodarze z Marzęcina współpracują z firmą mięsną, która dostarcza prosięta do tuczarni, a później odbiera je po osiągnięciu odpowiedniej wagi. Nie mamy nic do ukrycia, przyjmujemy karę i dostosujemy się do wszystkich poleceń. Od roku prowadzimy tuczarnię, jesteśmy na bieżąco sprawdzani, każde zwierzę jest ewidencjonowane - mówią. Straż Miejska ukarała rolników stuzłotowym mandatem za brak porządku na tyłach gospodarstwa. Jest to ewidentne zaniedbanie - mówi Piotr Antonowicz, strażnik miejski z Nowego Dworu Gd. Poza tym wszystko jest w porządku. Właściciele mają dokumenty potwierdzające legalne funkcjonowanie. Wcześniej nie mieliśmy niepokojących sygnałów dotyczących działalności tuczarni. Jej właściciele wykazali chęć poprawy i wkrótce sprawdzimy, czy dotrzymają słowa.

Na widok fotografii zaplecza tuczarni eksperci Zespołu Doradztwa Rolniczego, stwierdzili, że nie odbiega ona od standardów unijnych. Gospodarstwo jest wyposażone w tzw. płytę gnojową (betonowy "basen" na obornik) i zbiornik na gnojowicę. Nie ma także przepisów nakazujących utwardzenie podwórza w gospodarstwach. Inspektorzy sanepidu, którzy skontrolowali zarówno wnętrze chlewni, jak i obejście, nie stwierdzili zaniedbań. Powiatowy Inspektorat Weterynarii zamierza jednak wyjaśnić przyczyny upadków zwierząt. Nie możemy wykluczyć przyczyny chorobowej, choć o takiej pewnie byśmy wiedzieli, ze względu na systematyczne kontrole - twierdzi insp. Gwoździewicz.

Najbardziej prawdopodobna jest przyczyna naturalna. Świnie są bardzo wrażliwymi zwierzętami - potrafi je zabić nawet szok wywołany pobieraniem próbek krwi. Piotr Niemczuk, wojewódzki inspektor ds. zwalczania chorób zakaźnych zwierząt tłumaczy, że świnie najczęściej zabija stres. Mają małe serca w porównaniu z masą ciała - wyjaśnia. Mniej odporne, młodsze sztuki padają po transporcie, nie wytrzymują też dużego zagęszczenia. Z tego, co udało mi się ustalić, świnie z Marzęcina zginęły po przywiezieniu do tuczarni. Obowiązujące w Polsce prawo nie pozwala właścicielom padłych zwierząt na ich zagrzebanie. Do historii przeszły czasy, gdy rzeką płynęły martwe krowy, a rolnicy odpychali padlinę kijami od swoich brzegów - mówi Paweł Niemczuk. Od lat budujemy świadomość rolników, którzy wiedzą, że za samowolne zakopanie padliny lub jej wyrzucenie grozi grzywna.

Istotny jest również czynnik ekonomiczny. Koszt utylizacji jednego kilograma padliny to na-wet 1,2 zł. Jeśli padnie krowa, właściciel musiałby wyjąć z kieszeni nawet 400 złotych. Dlatego do transportu i utylizacji zwierząt dopłaca Agencja restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Na Pomorzu działają zaledwie trzy firmy zajmujące się zbiórką padliny. Martwe zwierzęta trafiają do wydzielonych zbiorników, skąd transportowane są do spalarni w Strudze Jezuickiej w Kujawsko-Pomorskiem.

Dorota Abramowicz Paulina Strzałkowska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)