300 tys. zł za spóźnione cesarskie cięcie?
300 tys. zł odszkodowania od szpitala klinicznego nr 1 w Lublinie domagają się rodzice chłopca, który urodził się z porażeniem mózgowym. Jak twierdzą, za późno wykonano
cesarskie cięcie. Proces w tej sprawie ruszył w Sądzie
Okręgowym w Lublinie.
18.12.2008 | aktual.: 18.12.2008 15:50
Ponadto rodzice obecnie 2,5 rocznego chłopczyka domagają się renty w wysokości 2 tys. zł miesięcznie. Pełnomocnik szpitala wnioskowała o odrzucenie pozwu.
Dziecko urodziło się w czerwcu 2006 r. w 32. tygodniu ciąży. Jak zeznała przed sądem matka chłopca Beata K., dziecko zostało wypisane ze szpitala jako zdrowe, choć w karcie informacyjnej był zapis, że było niedotlenione.
Po około pół roku lekarze Centrum Zdrowia Dziecka zdiagnozowali porażenie mózgowe. Matce powiedziano wtedy, że w mózgu chłopca zaszły duże zmiany - uszkodzony jest pień mózgu i nerwy wzrokowe. Stwierdzono też, że chłopiec ma padaczkę.
- Mój syn ma dwa i pół roku, ale nie trzyma prosto główki, nie siada, nie mówi, nie skupia uwagi na przedmiotach ani osobach, często choruje na zapalenie płuc i oskrzeli - powiedziała Beata K. Zeznała, że rehabilitacja jej syna kosztuje około tysiąca złotych miesięcznie, a ok. 300 zł co miesiąc musi wydać na leki.
Według rodziców dziecko urodziło się niepełnosprawne przez zaniedbanie lekarzy szpitala klinicznego przy ul. Staszica Lublinie, którzy zignorowali wyniki badań CPR (stężenia białek we krwi) wykazujące podwyższony poziom białka.
Jak zeznała Beata K., lekarz prowadzący chciał przeprowadzić cesarkę, kiedy badania wykazywały przekroczenie dopuszczalnych norm, ale nie zgodził się na to ordynator oddziału. Cesarskie cięcie wykonano dopiero po kilku dniach, gdy poziom białek przekraczał normy ponad dwukrotnie.
Kobieta powiedziała, że do 31. tygodnia, zanim trafiła do szpitala, ciąża rozwijała się prawidłowo. Beata K. regularnie chodziła na badania, które nie wykazywały żadnych nieprawidłowości.
Powiedziała też, że leżała w tym samym szpitalu przy ul. Staszica, kiedy była w pierwszej ciąży. Wtedy również w podobnych okolicznościach lekarze nie zdecydowali się na cesarskie cięcie i płód obumarł.
Pełnomocnik szpitala Beata Kowalska powiedziała dziennikarzom, że to biegli sądowi rozstrzygną, czy doszło do zaniedbania ze strony szpitala.
- To nie jest przypadek typowy. Tak naprawdę to biegły może rozstrzygnąć, czy całe to niepowodzenie jest spowodowane, tym że ciąża się po prostu źle się rozwijała, co może być uzasadnione przy pierwszym niepowodzeniu w ciąży, czy też rzeczywiście zbyt późno było wykonane cesarskie cięcie - powiedziała Kowalska.