30. rocznica premiery "Człowieka z żelaza"
W środę przypada 30. rocznica polskiej premiery filmu Andrzeja Wajdy "Człowiek z żelaza", uhonorowanego Złotą Palmą w Cannes i nominowanego do Oscara.
26.07.2011 | aktual.: 26.07.2011 07:59
W "Człowieku z żelaza", którego premiera w Polsce odbyła się dwa miesiące po triumfie w Cannes, 27 lipca 1981 r., przedstawiono strajki robotników Wybrzeża. Obraz jest kontynuacją "Człowieka z marmuru" z 1976 r., czyli historii o Mateuszu Birkucie, przodowniku pracy z Nowej Huty.
Fabuła "Człowieka z żelaza" opisuje dalsze losy rodziny Birkutów. W głównych bohaterów wcielili się: Jerzy Radziwiłowicz (jako Maciek Tomczyk, syn Mateusza Birkuta), Krystyna Janda (jako Agnieszka) oraz Marian Opania (w roli dziennikarza Winkla).
Syn Birkuta, Maciek Tomczyk, jest robotnikiem w stoczni gdańskiej i aktywnym działaczem komitetu strajkowego. Polecenie zrealizowania reportażu kompromitującego Tomczyka otrzymuje dziennikarz radiowy, Winkel. Dziennikarz przyjeżdża do Trójmiasta i próbuje dostać się na teren strajkującej stoczni. Dowiaduje się o małżeństwie Agnieszki - która kiedyś pracowała nad filmem o Birkucie - z Maćkiem Tomczykiem.
Teraz Agnieszka jest osadzona w areszcie - za popieranie strajku. Dzięki znajomościom w milicji Winkel uzyskuje zgodę na widzenie z kobietą. Dziewczyna opowiada mu historię swojej znajomości i małżeństwa z Tomczykiem. Przekonuje dziennikarza o słuszności żądań strajkujących.
W czasie, gdy rozgrywały się wydarzenia sierpniowe w 1980 roku, autor scenariusza "Człowieka z żelaza", Aleksander Ścibor-Rylski, przebywał za granicą. Scenariusz filmu napisał w ciągu sześciu dni, na podstawie dokumentów, relacji świadków, zapisów magnetofonowych. Wyjaśniając tytuł filmu, powiedział: Birkut przyjechał ze wsi na budowę Nowej Huty twardy i takim pozostał. Narasta w nim świadomość, ale jako charakter pozostaje monolitem od początku do końca. Jego syn najpierw prezentuje się jako młody człowiek, dość nieufny i zamknięty w sobie. Jest dopiero takim kawałkiem żelaza, który trzeba wykuć. I wykuwa go życie - śmierć ojca, rok 1976, działalność w wolnych związkach zawodowych i wreszcie sam strajk
Andrzej Wajda trafił do Stoczni jako prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich, które wywalczyło sobie prawo do dokumentowania strajku dla celów archiwalnych. - Robotnicza straż przy bramie rozpoznała mnie od razu, a w drodze na salę obrad jeden ze stoczniowców powiedział: - Niech pan zrobi film o nas... - Jaki? - Człowiek z żelaza! - odpowiedział mi bez namysłu. Nigdy nie robiłem filmu na zamówienie, ale tego wezwania nie mogłem zignorować - tak reżyser wspominał okoliczności powstania filmu.
Złotą Palmę za "Człowieka z żelaza" przyznano 27 maja 1981 r. "Fakt, że kino polskie mogło na festiwalu w Cannes wydać swój krzyk, jest być może gwarancją wolności" - napisał wówczas francuski dziennik "France Soir".
Wajda otrzymał za "Człowieka z żelaza" również nominację do Oscara. Obraz został jednak wycofany z oscarowego konkursu przez polskie komunistyczne władze.