Polska3 ofiary powodzi i ogromne zniszczenia na Dolnym Śląsku

3 ofiary powodzi i ogromne zniszczenia na Dolnym Śląsku

Na skutek powodzi na Dolnym Śląsku zginęły trzy osoby - poinformował minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller na niedzielnej konferencji prasowej we Wrocławiu. Dodał, że sytuacja w regionie stabilizuje się, a woda nieznacznie opada.

3 ofiary powodzi i ogromne zniszczenia na Dolnym Śląsku

08.08.2010 | aktual.: 08.08.2010 13:40

Szef MSWiA nie chciał podawać szczegółów na temat ofiar, ponieważ - jak tłumaczył - "nie ma pewności, że rodziny już o tym wiedzą". - Nie chciałbym, by to było zawiadomienie tak bezduszne, jak poprzez taką informację - powiedział. Miller przybył na Dolny Śląsk w nocy, by zapoznać się z sytuacją powodziową w Bogatyni i Zgorzelcu. Minister dotarł do obu miejscowości.

Z informacji z innych źródeł wiadomo, że ofiary śmiertelne to dwie kobiety i strażak. Pierwsza kobieta utonęła w Bogatyni po tym, jak niespodziewanie wylała rzeczka Miedzianka, odcinając miasto od reszty świata. Druga kobieta i strażak z OSP utonęli w Radomierzycach prawdopodobnie na skutek przerwania tamy na zbiorniku Niedów Elektrowni Turów.

Jak podał Miller na konferencji, na spotkaniu z burmistrzem Bogatyni przekazano mu informację, że miasto nie ma prądu i wody pitnej. - Pan burmistrz potrzebuje sześć cystern, które będą na bieżąco dostarczały wodę pitną dla mieszkańców. Nasze szacunki wskazują, że tych cystern potrzeba więcej. W chwili obecnej kompletujemy większą liczbę cystern - tak, aby mieszkańcy mieli na bieżąco dostarczaną wodę - mówił szef MSWiA.

Minister dodał, że jest też zapotrzebowanie na prąd, ale ten zostanie włączony dopiero, gdy w mieście opadnie woda, a pracownicy elektrowni będą mogli wjechać do miasta ze swoim sprzętem. - Muszą mieć pewność, że można już włączyć prąd, i że to będzie bezpieczne dla mieszkańców - mówił Miller.

Jeszcze w niedzielę Bogatynię mają obejrzeć specjaliści wojskowi, którzy zdecydują, gdzie i jak szybko można ustawić tymczasową przeprawę mostową, aby ludzie mogli poruszać się po całym mieście. - Postaramy się jak najszybciej przywrócić w Bogatyni normalność - mówił Miller, który podkreślił, że w mieście zostały zerwane bądź uszkodzone wszystkie mosty; zniszczeniu uległa też infrastruktura drogowa.

- Nasi sąsiedzi z Czech wyrazili zgodę, abyśmy korzystali z ich dróg bez ograniczeń. Tak więc od strony Czech do Bogatyni będzie wwożony ciężki sprzęt, który pomoże przy sprzątaniu czy naprawianiu szkód - mówił Miller. Droga wojewódzka 352, która wiedzie do Bogatyni, nadal jest nieprzejezdna.

Pytany już po konferencji prasowej o pomoc finansową dla zalanych terenów, szef MSWiA powiedział, że jest już po rozmowach z premierem Donaldem Tuskiem, który jeszcze w niedzielę poinformuje o skali pomocy.

Ponadto minister zwrócił uwagę, że są też dobre informacje - jak znaczna poprawa pogody, która będzie miała miejsce nie tylko w niedzielę, ale i w najbliższych dniach. - Jeśli będziemy mieli do czynienia z opadami, to będą one bardzo małe w porównaniu do tego, co spadło na Dolnym Śląsku w sobotę - mówił szef MSWiA.

Przypomniał, że służby wojewody dolnośląskiego "już w południe w piątek informowały wszystkie powiaty o prognozie na najbliższy okres czasu". - Niestety, ta prognoza się sprawdziła. Może tylko nie wszyscy dali wiarę tej prognozie - powiedział minister.

Strażaka porwała fala

55-letni strażak, który zginął na Dolnym Śląsku, został porwany przez gwałtowną falę wezbraniową; powstała ona w wyniku utworzenia się wyrwy w zbiorniku w Niedowie; strażaka próbowali ratować dwaj koledzy - powiedział rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak.

Ciało strażaka znaleziono w niedzielę w okolicach miejscowości Ręczyn. Był członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Granowie w powiecie zgorzeleckim.

Jak powiedział PAP Frątczak, 55-letni strażak, wraz z pięcioma kolegami, zabezpieczał w sobotę most na rzece Witka między Ręczynem a Radomierzycami.

- W momencie, gdy mężczyźni zabezpieczali most, około godz. 18.00, strażak został zmyty przez gwałtowną falę wezbraniową - opowiadał rzecznik.

Fala powstała w wyniku pęknięcia zbiornika na rzece Witka w miejscowości Niedów w powiecie zgorzeleckim. Zbiornik, należący do elektrowni Turów, ma powierzchnię 300 hektarów, jego głębokość sięga 20 metrów.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)