3‑miesięczna Vivien przeżyła zawał
Malutka Vivien trafiła do poznańskich kardiochirurgów z rozległym zawałem serca. Wczoraj po 10 dniach balansowania na granicy śmierci i życia otworzyła oczy.
15.01.2017 | aktual.: 05.06.2018 15:46
Dziecko przyszło na świat z wrodzoną wadą serca, która, nie wykryta wcześniej, doprowadziła do zawału – mówi prof. Michał Wojtalik, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej AM w Poznaniu, gdzie operowano niemowlę.
Walka o Vivien
Mama dziewczynki na stałe mieszka w Niemczech. W Poznaniu ma rodziców, u których właśnie przebywała, gdy stan dziecka nagle się pogorszył. Niemowlę najwyraźniej miało kłopoty z oddychaniem, z trudem łapało powietrze. Pediatra, badający niemowlę, stwierdził szmery w sercu i natychmiast skierował malucha do kardiologów. Dr med. Małgorzata Pawelec-Wojtalik zdiagnozowała, poprzez cewnikowanie serca, wadę lewej tętnicy wieńcowej. Trzymiesięczna pacjentka została przekazana w ręce kardiochirurgów: – Niezoperowana wada tętnicy doprowadziła do zawału i powiększenia lewej komory serca. W tym stanie nie wszystkie dzieci udaje się uratować – informuje profesor, dodając, iż jedynym postępowaniem w takiej sytuacji jest natychmiastowy zabieg. Podczas wielogodzinnej operacji przeszczepiono tętnicę płucną do aorty i wstępnie poprawiono zastawkę dwudzielną. Zabieg był bardzo wyczerpujący dla niemowlęcego organizmu i wbrew oczekiwaniom nie udało się pobudzić serca do samodzielnej pracy.
Na pomoc płuco-serce
Lekarze sięgnęli po niezawodny zestaw ECMO – nowoczesne płuco-serce, które przejęło na siebie funkcje, jakie zwykle pełni zdrowe serce i płuca. Od tej więc pory życie dziecka zależało od urządzenia, które zastąpiło jego naturalny układ krążenia. Dzień i noc przy aparaturze i niemowlęciu zaczęły pełnić dyżury trzy perfuzjonistki, specjalistki utrzymujące wszystkie parametry na prawidłowym poziomie. W poznańskiej klinice już raz ta sama aparatura utrzymywała przy życiu 9-miesięcznego Kacpra. Był od niej całkowicie zależny przez siedem dni.
Teraz od czujności zespołu i sprawności maszyny zależał los jeszcze mniejszego i, jak na razie najmniejszego dziecka w historii kliniki, leczonego w takiej chorobie. Nie przewidziano też, że potrwa to jeszcze dłużej, bo aż pełne 10 dni i nocy. - Najtrudniejsze było odłączenie płuco-serca, ale już w ciągu pierwszej doby praca nerek się unormowała i odetchnęliśmy - opowiada poznański kardiochirurg. Dopiero jednak wczoraj, czego byliśmy świadkami, można było mówić o pierwszym przełomie, gdy Vivien zaczęła się budzić. Najpierw ostrożnie otworzyła oczy, a potem po niemowlęcemu zaciskała piąstki. Lekarze nabierają pewności, że mózg nie został uszkodzony, a to jest prawdziwy sukces, bo ryzyko zatoru było bardzo duże. Nie wiadomo dzisiaj, jak długo Vivien będzie leczona w poznańskim ośrodku. O zagrożeniu życia się nie mówi, ale nadal otrzymuje leki i antybiotyki, które mają zapobiec zakażeniu. Klatka dziecka była trzykrotnie otwierana, przez dwa tygodnie było zaintubowane, więc ryzyko nadal jest poważne.
Doświadczony zespół
Operację przeprowadzil prof. Michał Wojtalik w asyście lek. med. Przemysława Westerskiego i dr. med. Wojciecha Mrówczyńskiego. Opiekę kardiologiczną roztoczył dr med. Bartłomiej Mroziński. Przez 10 dób, gdy pracowało płuco-serce, czuwały: Maria Piętka, Iwona Robaszkiewicz i Ewa Dobra-Kępka.
Prof. Michał Wojtalik, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej AM
Zanim doszło do zawału, pojawiły się bóle, które zinterpretowano jako dziecięcą kolkę. Wystarczyło wtedy wykonać EKG, aby wykryć wadę, która doprowadziła do trwałego uszkodzenia serca. Lekarze i rodzice zawsze powinni to brać pod uwagę.
Danuta Pawlicka