Polska3 lata więzienia dla skinheada za napaść na policjantów

3 lata więzienia dla skinheada za napaść na policjantów

Na trzy lata więzienia skazał Sąd Rejonowy w Białymstoku 20-letniego mieszkańca miasta m.in. za
czynną napaść na policjantów w czasie ataku skinheadów na kibiców
piłkarskich.

20.11.2008 | aktual.: 20.11.2008 11:56

To kara łączna za napaść na funkcjonariuszy oraz za uczestnictwo w ataku na wracających z meczu kibiców piłkarskich. Wyrok nie jest prawomocny.

Do bójki doszło 18 listopada 2006 roku wieczorem, gdy grupa kibiców piłkarskiej drużyny Jagiellonii Białystok wracała z ostatniego w tamtym sezonie meczu piłkarskiego.

Około 30 mężczyzn ubranych na ciemno, uzbrojonych w noże, pałki, siekiery, zaatakowała kibiców, którzy szli na piechotę do domów na jednym z osiedli.

Bójkę zauważył pełniący w pobliżu służbę patrol policji, obie grupy zaczęły uciekać. Jeden z napastników zaatakował siekierą policjantów. Został obezwładniony, funkcjonariuszom nic się nie stało.

Potem policja została zawiadomiona przez kobietę o pobiciu jej syna - jak się okazało - w tym właśnie zajściu. Poszkodowany miał rany cięte na plecach, ranę kłutą uda oraz ranę od - prawdopodobnie - uderzenia siekierą w nogę.

W sumie policja zatrzymała siedem osób, ale sześciu nie postawiono żadnych zarzutów, bo nie udało się udowodnić ich udziału w bójce. Oskarżono jedynie Tomasza L.

Co prawda żaden ze świadków nie widział jego czynnego udziału w pobiciu konkretnych osób w tej bójce, ale na podstawie zebranych dowodów sąd przyjął, że można przypisać mu udział w napaści na kibiców. Zaznaczył jednocześnie, że jego rola w tym zajściu była "podrzędna".

Jak uzasadniał sędzia Szczęsny Szymański, do przypisania komuś udziału w pobiciu wystarczy, że zachowuje się on w sposób umożliwiający zadawanie ciosów innym. Może fizycznie nie atakować, ale ważne jest, by miał wolę wzięcia udziału w zajściu i gotowość włączenia się do bijatyki w każdej chwili.

Sąd wyjaśnił też, dlaczego przyjął za udowodniony fakt czynnej napaści na policjantów. Oparł się w dużej mierze na zeznaniach funkcjonariuszy, którzy zeznali w śledztwie, a potem przed sądem, że wezwali chłopaka do zatrzymania się, a ten odwrócił się i z siekierą w ręku, robiąc zamach, ruszył na mundurowych. Został obezwładniony.

Mówiąc o wymiarze kary sędzia Szymański powiedział, że rozważał mniej surowy wyrok i warunkowe jego zawieszenie, ale "nie znalazł podstaw". Poinformował, że choć chłopak ma bardzo dobrą opinię z miejsca zamieszkania, to opinia z aresztu (przebywał tam przez ponad pół roku po zatrzymaniu) jest inna.

Tomasz L. wraz z inną osobą znęcał się bowiem nad współosadzonym dlatego sąd uznał, że jest on w pewnym stopniu zdemoralizowany.

Sąd uwzględnił też powództwo cywilne chłopaka dotkliwie pobitego w czasie zajścia. Zasądził na jego rzecz od Tomasza L. 11 tys. zł zadośćuczynienia. Wyjaśnił przy tym, że choć skazany nie bił bezpośrednio tej osoby, to jednak - uczestnicząc w zajściu - wyrządził mu krzywdę.

Sędzia tłumaczył, że przy tym typie przestępstwa wszyscy uczestnicy solidarnie odpowiadają za szkody. Teraz Tomasz L. może na drodze cywilnej dochodzić zwrotu pieniędzy od innych uczestników bójki. Przez cały proces nie ujawnił jednak ich personaliów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)