25 lat więzienia za podpalenie kolegi
Na kary po 25 lat więzienia skazał
łódzki sąd okręgowy dwóch młodych mężczyzn oskarżonych o zabójstwo
25-latka, którego podpalili, oraz spowodowanie pożaru mieszkania,
w którym obrażenia odniosły trzy inne osoby.
07.02.2006 | aktual.: 07.02.2006 16:02
19-letni Kamil B. i 22-letni Adam M. nie przyznali się do winy. Młodszy z nich w chwili popełnienia zbrodni nie miał ukończonych 17 lat; 25 lat więzienia to najwyższa kara, jaką mógł mu wymierzyć sąd.
Zdaniem sądu, w tej sprawie nie było żadnych okoliczności łagodzących, a sprawcy działali z chęci zrobienia krzywdy osobom znajdującym się w mieszkaniu i godzili się na śmierć mężczyzny. Sąd podkreślał, że śmierć młodego człowieka była okrutna; umierał on w cierpieniach przez kilka dni. Wyrok nie jest prawomocny. Obrońcy zapowiedzieli apelację.
Do zdarzenia doszło w sierpniu 2004 r. podczas spotkania towarzyskiego w mieszkaniu przy al. Politechniki w Łodzi. Jak ustalono, na imprezie doszło do kłótni, po której sprawcy wrócili do mieszkania z kijem bejsbolowym, pistoletem gazowym i zaczęli straszyć jej uczestników podpaleniem mieszkania oraz pobiciem.
Później straszy z nich rozlał z przyniesionej przez siebie butelki benzynę na podłogę, meble i 25-latka, który leżał na kanapie. Następnie drugi ze sprawców rzucił niedopałek papierosa. Mężczyzna stanął w płomieniach, ogień szybko rozprzestrzenił się także na całe mieszkanie. Kilka osób ratowało się ucieczką przez okno. Straż pożarna ewakuowała mieszkańców budynku.
Poszkodowany mężczyzna doznał rozległych oparzeń - obejmujących ponad 55% powierzchni ciała oraz oparzeń dróg oddechowych. Zmarł po kilku dniach w szpitalu w Siemianowicach Śląskich. Trzy inne osoby również odniosły poważne obrażenia.
Sprawcy przez blisko miesiąc ukrywali się, m.in. łódzkich parkach i okolicznych lasach. Kamila B. zatrzymano w jednym z mieszkań w Łodzi; drugi z mężczyzn wpadł w policyjną zasadzkę. Obaj nie przyznali się do zarzucanych im czynów; nie potrafili jednak wyjaśnić, dlaczego przynieśli do mieszkania butelkę z benzyną; utrzymywali również, że niedopałek papierosa upadł przypadkowo, czemu zaprzeczają zeznania świadków.