24‑letni krawiec był jego pierwszą ofiarą
50 lat temu, w niedzielę 13 sierpnia 1961 roku rozpoczęła się budowa długiego na 155 km i wysokiego na 3,5 metra muru berlińskiego - jednego z najbardziej absurdalnych i przerażających symboli zimnej wojny. Betonowa ściana podzieliła miasto, rozdzieliła rodziny i przyjaciół na długich 28 lat.
13.08.2011 | aktual.: 24.08.2011 10:57
W nocy z 12 na 13 sierpnia 1961 roku wojska radzieckie otoczyły Berlin, a wschodnioniemiecka Narodowa Armia Ludowa i Policja Ludowa zaczęła pruć 45 km chodników przez środek miasta. 192 ulice Berlina przecięła zapora z drutu kolczastego, który bardzo szybko został zastąpiony solidnym wysokim betonowym murem. Granica szła nawet przez środek mieszkań, w ten sposób, że drzwi znajdowały się w jednym sektorze, a okna (dopóki nie zostały zamurowane) już w drugim.
W zabawny sposób opowiada o tym książka (oraz film) „Aleja Słoneczna”, której akcja rozgrywa się w latach 70. w Berlinie Wschodnim. Wujek Heinz mieszka po zachodniej stronie tej podzielonej berlińskim murem ulicy, zaś jego siostra z rodziną – po wschodniej. Wujek czuje się zobowiązany wobec krewnych, którzy mieli mniej szczęścia i wciąż przemyca na wschód różne prezenty. "Wkładał sobie batoniki czekoladowe do skarpetek albo torebkę misiów-żelków do gaci. Nigdy go nie przyłapano. Ale za każdym razem przy przekraczaniu granicy oblewał się zimnym potem".
Oficjalnym powodem postawienia muru było powstrzymanie napływu zachodnich szpiegów do radzieckiej strefy wpływów, zaś w rzeczywistości chodziło o zatrzymanie fali uciekinierów z Niemiec Wschodnich do Berlina Zachodniego – enklawy wolności na terenie NRD. Szacuje się, że każdego dnia do Berlina Zachodniego przedostawało się do 3 tys. uciekinierów; od zakończenia wojny do 1961 roku na Zachód wyemigrowało blisko 3 mln osób.
Podekscytowany Erich Honecker, przyszły sekretarz generalny partii, osobiście nadzorował prace oraz zamknięcie trzynastu stacji metra i większości przejść między sektorami. Potem delegacjom z bloku państw socjalistycznych dumnie prezentował rozwiązania, które miały zniechęcić ewentualnych uciekinierów. W pasie pomiędzy ścianami muru szerokim nawet na 100 metrów znajdowały się m.in. pale zaporowe, rowy przeciwczołgowe, pułapki na pojazdy, deski z wystającymi na 12 cm gwoździami... Potrącenie drutów powodowało wystrzelenie rakiet świetlnych, przewiercenie zaś grubego betonu z zatopionymi wewnątrz stalowymi prętami było po prostu niemożliwe. Wzdłuż betonowej konstrukcji rozstawiono 302 wieże strażnicze. Ci, którzy próbowali sforsować mur, przeważnie zostawali na miejscu zastrzeleni. Służby NRD zabiły w okolicy muru około 1200 osób.
Pierwszą ofiarą był 24-letni krawiec Günter Litfin. Mieszkał we wschodniej części Berlina, ale do pracy – podobnie jak 50 tys. innych osób – dojeżdżał do Berlina Zachodniego. Finansowo bardzo mu się to opłacało, ponieważ marki zachodnie były warte więcej niż wschodnie. Litfin przymierzał się zresztą do przeprowadzki. Wraz z bratem powoli przewozili rzeczy do wynajętego w Berlinie Zachodnim mieszkania. Swoich planów nie porzucił pomimo budowy muru i 24 sierpnia 1961 roku postanowił przepłynąć kanał na Szprewie w Porcie Humboldta. Niestety został dostrzeżony przez strażnika, który do niego strzelił. Pocisk przeszył szyję. Następnego dnia dziennik "Neues Deutschland" (organ prasowy socjalistycznej partii NRD) donosił o zabiciu "kryminalisty", który nie zwracając uwagi na strzały ostrzegawcze strażnika, został postrzelony i utonął.
Inną tragiczną ofiarą był 18-letni Peter Fechter, który próbował przeskoczyć mur w sierpniu 1962 roku. Został zastrzelony w środku dnia na oczach setek gapiów, w chwili kiedy przechodził na drugą stronę. Ranny spadł tuż przy murze od strony Wschodniej. Nikt nie udzielił mu pomocy i chłopak wykrwawił się na śmierć.
Mur berliński zbierał śmiertelne żniwo jeszcze na dziewięć miesięcy przed zburzeniem. Ostatnią ofiarą zastrzeloną przez policję podczas próby przedostania się przez mur 5 lutego 1989 roku był Chris Gueffroy. Oddano do niego 21 strzałów, zmarł w drodze do szpitala.
Tragicznie zakończył się lot balonem w marcu 1989 roku Winfrieda Freudenberga, który miał lecieć z żoną, ale w ostatniej chwili – zagrożony schwytaniem przez policję – poleciał sam. Balon nie miał odpowiedniego balastu i wzniósł się zbyt wysoko. Freudenberg roztrzaskał się już po stronie zachodniej.
Od 1961 roku berliński mur był nieustannie rozbudowywany i "udoskonalany". Mimo to do 1989 roku jeszcze 100 tys. osób próbowało się tędy dostać na Zachód. Na niezwykły pomysł wpadły rodziny Wetzlów i Strlzycków, którzy przelecieli nad berlińskim murem własnoręcznie uszytym i skonstruowanym balonem (na podstawie tej historii powstał film "Night Crossing"). Inni jak Hasso Herschel przekopali się do Berlina Zachodniego podziemnym tunelem.
Berlińczycy długo musieli czekać na upadek muru, który tak bardzo podzieliła ich miasto. Mur berliński był symbolem zimnej wojny, mentalnym i rzeczywistym więzieniem, a jego rozebranie w 1989 roku jej końcem.