22‑latka zmarła po zastrzyku z "eliksiru młodości"
22-letnia Brytyjka zmarła po otrzymaniu specyfiku, który miał opóźniać procesy starzenia. Feralny zastrzyk wykonała jej siostra, a "cudowny środek" został opracowany przez firmę należącą do matki kobiet - informuje Daily Mail.
16.06.2009 18:12
Yolanda Cox, absolwentka uniwersytetu w Oxfordzie i jej siostra dr Yvonne Pambakian pracowały w Amro Biotech, firmie farmaceutycznej założonej przez ich matkę, patolog, Apri Matossian-Rogers. 22-latka zgodziła się zostać "królikiem doświadczalnym" i na własnej skórze przetestować specyfik nazwany B71. Kobieta miała błędnie zdiagnozowany zespół policystycznych jajników (będący przyczyną zaburzeń hormonalnych i bezpłodności) i liczyła, że "cudowny" lek pomoże jej uporać się z tym schorzeniem.
B71 - na którego stworzenie firma wydała 3 miliony funtów - miał być skuteczny również w walce z rakiem i cukrzycą.
Do tragicznych wydarzeń doszło dwa lata temu, ale opinia publiczna usłyszała o nich dopiero teraz - po ujawnieniu wyników śledztwa. 24-letni mąż Yolandy, Patrick, zeznał, że wkrótce po zastrzyku z B71 jego żona uskarżała się na swędzenie w miejscu ukłucia. "Dwie minuty później zaczęła mieć trudności z oddychaniem" - dodał. Kobieta trafiła do szpitala. Jakiś czas później zmarła w wyniku silnej reakcji alergicznej organizmu.
Najbardziej bulwersujące w całej sprawie jest - jak wynika z zeznań lekarzy - że rodzina nie chciała przekazać szpitalowi danych dotyczących składu specyfiku, który zaaplikowano Yolandzie. Nawet wówczas, gdy jej stan był krytyczny.
"Rodzina niechętnie mówiła o szczegółach dotyczących leku. Twierdzili, że nie muszę wiedzieć wszystkiego" - mówiła śledczym dr Alexander Mackay z jednego z londyńskich szpitali. "Powiedziałam im, że z dziewczyna jest bardzo chora i poprosiłam o próbkę tego, co jej podano. Dopiero jakiś czas później, rodzina przyniosła mi papierową dokumentację" - dodała.
38-letnia Pambakian, która wstrzyknęła siostrze lek, tłumaczyła śledczym, że najpierw sama przyjmowała specyfik - tak jak i jej matka. Okazało się jednak, że nie była w stanie określić dawki, jaką zaserwowała Yolandzie, bo... nie były one mierzone.
Pambakian była aresztowana w związku z podejrzeniem o nieumyślne spowodowanie śmierci. Nigdy jednak nie postawiono jej zarzutów. Sprawa została już zamknięta, a policja zaznacza, że nie będzie wznawiana. Śmierć Yolandy - jak wynika z wniosku końcowego koronera - była "niezamierzonym skutkiem podania leku".
Brytyjska Izba Lekarska nałożyła na Pambakian roczny zakaz wykonywania zawodu.