Polska21-latek postrzelony gumową kulą przez policjanta chce 75 tys. odszkodowania

21‑latek postrzelony gumową kulą przez policjanta chce 75 tys. odszkodowania

75 tysięcy zł odszkodowania od Komendy
Wojewódzkiej Policji w Łodzi domaga się przed sądem 21-latek,
który dwa lata temu został ranny gumową kulą w twarz podczas
zamieszek w trakcie Juwenaliów w Łodzi. Pełnomocnik policji domaga
się oddalenia powództwa.

26.10.2006 | aktual.: 26.10.2006 15:16

W maju 2004 roku w trakcie juwenaliów na osiedlu studenckim grupa chuliganów wywołała zamieszki. Napastnicy obrzucili policjantów m.in. butelkami i kamieniami. Dochodziło też do przypadków kradzieży. Interweniujący policjanci, w wyniku pomyłki, oprócz gumowych kul użyli sześciu sztuk ostrej amunicji. Dwie postrzelone przez nich osoby - 23-letnia Monika i 19-letni Damian - zmarły. Kilkadziesiąt osób odniosło lżejsze obrażenia, uszkodzonych zostało 10 radiowozów. Kilka miesięcy po zamieszkach policja zawarła ugody z rodzinami zastrzelonych osób i wypłaciła odszkodowania w wysokości około 230 i 200 tys. zł.

Mateusz Kamiński miał wtedy 19 lat. Według niego, feralnego dnia pojawił się na osiedlu, żeby zabrać stamtąd swoje koleżanki. W czasie zajść został raniony gumową kulą w twarz w okolice ust; kula przeszyła skórę, poraniła dziąsła i zatrzymała się na żuchwie. W szpitalu założono mu 40 szwów; był kompletnie załamany. Przeszedł operację połączoną z plastyką twarzy, która kosztował ponad 30 tysięcy złotych.

Według pełnomocnika powoda Łukasza Kołackiego, negocjacje były przeciągane przez policją przez ponad 1,5 roku i do niczego nie doprowadziły. Policja nie uznaje powództwa i nie dopuszcza już żadnej formy negocjacji - powiedział Kołacki. Pełnomocnik reprezentująca policję nie chciała rozmawiać z dziennikarzami.

W czwartek w procesie przed Sądem Okręgowym w Łodzi jako świadek zeznawał policjant z oddziałów prewencji, który brał udział w tłumieniu zamieszek na osiedlu studenckim. Policjant relacjonował, że gdy jego oddział wszedł na osiedle, agresywna grupa chuliganów rzucała w policjantów kamieniami, butelkami i kontenerami na śmieci. Policjantów było zbyt mało, żeby rozproszyć uczestników zajść. Oddział policjantów złożony był głównie z policjantów tzw. służby kandydackiej; trzej funkcjonariusze byli wyposażeni w broń gładkolufową; użyli jej na rozkaz dowódcy. Później na miejsce ściągnięto posiłki.

Świadek zeznał, że nie widział, żeby dowódca wzywał do rozejścia i nie pamiętał, czy przed użyciem broni padły komendy ostrzegawcze, ale jest przekonany, że padły strzały ostrzegawcze, które powinny być widoczne dla ludzi atakujących policjantów. Według niego, całe zajścia obserwowały grupy ludzi i w tamtej sytuacji trudno było oddzielić uczestników zamieszek od grup obserwatorów zajść.

Sąd ukarał grzywną trzech świadków, którzy nie stawili się na rozprawę; kolejna odbędzie się w grudniu. Od ponad dwóch lat śledztwo w sprawie tragicznych zajść prowadzi Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Dotąd zarzuty przedstawiono dwóm policjantom: oficerowi dyżurnemu sekcji ruchu drogowego policji oraz oficerowi dyżurnemu komendy miejskiej. Zarzucono im nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób, za co grozi do 8 lat więzienia.

Dla dalszego przebiegu śledztwa - zdaniem prokuratury - kluczowe znaczenie będą miały opracowywane ekspertyzy kryminalistyczne zapisów rozmów z łączności radiowej policji. Chodzi o odtworzenie treści rozmów pomiędzy poszczególnymi jednostkami oraz policjantami, a następnie sporządzenie z nich stenogramów.

Po wydarzeniach na osiedlu studenckim ze stanowiskami pożegnali się m.in. komendant wojewódzki i miejski policji w Łodzi. Specjalny zespół powołany przez kolejnego szefa łódzkiej policji uznał, że policja popełniła poważne błędy na etapie planowania zabezpieczenia juwenaliów m.in. funkcjonariuszy było zbyt mało i byli niedostatecznie wyposażeni, a dowodzący akcją nie miał doświadczenia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)