2 lata w zawieszeniu za podawanie się za funkcjonariusza UOP
Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat
skazał wrocławski sąd Gerarda J. za podawanie się za
funkcjonariusza Urzędu Ochrony Państwa i wyłudzenie pieniędzy od
współwłaścicielki jednego z wrocławskich targowisk. Mężczyzna dobrowolnie poddał się karze i sam zaproponował
taką jej wysokość. Sąd przychylił się do propozycji oskarżonego.
Wyrok jest nieprawomocny.
12.05.2004 15:55
Wcześniej Gerard J. unikał stawienia się w sądzie i był poszukiwany listem gończym. W tym czasie występował w reality show "Bar" w telewizji Polsat jako instruktor "szkoły przetrwania".
Prokuratura oskarżyła w tej sprawie czterech mężczyzn. Trzej zostali skazani już wcześniej - bracia Jacek i Krzysztof B. otrzymali kary jednego roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata, a Andrzej W. - na dwa lata więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Sprawę Gerarda J. wyłączono do odrębnego postępowania.
Pod koniec stycznia 2002 r. oskarżeni wyłudzili pieniądze od Bożeny G., współwłaścicielki jednego z największych targowisk na Dolnym Śląsku. Mąż kobiety przebywał w tym czasie w areszcie pod zarzutem wręczania łapówek miejskim urzędnikom. Mężczyźni podali się za funkcjonariuszy UOP. Twierdzili, że Bożenie G. grozi niebezpieczeństwo, a oni będą ją ochraniać. Domagali się za to 40 tys. zł. Kobieta po pewnym czasie domyśliła się, że ma do czynienia z oszustami i powiadomiła o wszystkim funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego.
"Bardzo żałuję tego co zrobiłem. Przepraszam" - mówił jeszcze przed ogłoszeniem wyroku Gerard J. Na pytanie poszkodowanej, skąd oszuści znali szczegóły z dokumentów: numery kont, treść umów handlowych, które zarekwirowała policja, Gerard J. wyjaśnił, że od policjanta Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Powiedział, że funkcjonariusza KWP Edwarda Ć. znał wcześniej i to on namówił go na całe przedsięwzięcie, a także starał się uwiarygodnić, wraz z dwoma innymi policjantami, oszukańczą ochronę.
Bożena G. jeszcze przed ogłoszeniem wyroku powiedziała, że przyjmuje przeprosiny. Dodała, że najważniejsze dla niej było wyjaśnienie, skąd oszuści znali szczegóły, o których wiedziała tylko policja. Nie potrafiła jednak powiedzieć, czy zamierza pozywać Edwarda Ć. i jego dwóch kolegów-policjantów. Prawdopodobnie Edward Ć. nie pracuje już na policji.