190 osób zginęło, 660 rannych w zamachach w Bombaju
Do co najmniej 190 wzrosła
liczba śmiertelnych ofiar serii prawdopodobnie ośmiu zgranych
dokładnie w czasie eksplozji w pociągach i na stacjach sieci kolei
podmiejskiej w Bombaju i na jego przedmieściach - podała
tamtejsza indyjska policja. Rannych zostało ok. 660 osób.
12.07.2006 | aktual.: 12.07.2006 08:56
Bilans zaktualizowano, ponieważ wielu ludzi zmarło w szpitalu wskutek odniesionych ran.
Oficer dyżurny policji w Bombaju powiedział agencji Reutera, że wielu z rannych jest w ciężkim stanie, dlatego istnieje obawa, że liczba zabitych nadal będzie rosła.
Wybuchy-zamachy nastąpiły w godzinach popołudniowego szczytu w sieci kolei, z której usług korzysta każdego dnia 6 mln ludzi dojeżdżających do pracy w Bombaju i jego okolicach.
Eksplozje wywołały panikę i chaos na stacjach w 16-milionowym mieście - centrum handlowym i finansowym Indii.
Indyjski premier Manmohan Singh zaapelował do ludności Bombaju o zachowanie spokoju. Premier powiedział, że ataki były dziełem "terrorystów" - policja nadal usiłuje ustalić, kto przeprowadził tę najwyraźniej skoordynowaną, doskonale zorganizowaną akcję. Z wstępnych danych wynika, że ładunki musiały być umieszczone w górnej części wagonów, tak by spowodować jak najwyższą liczbę ofiar śmiertelnych. Ofiary najwięcej obrażeń doznały w górnej części ciała.
Do zamachów nikt się nie przyznał, lecz sposób ich przeprowadzenia przypomina taktykę stosowaną przez radykalnych islamskich bojowników kaszmirskich, którzy często przeprowadzają zamachy w indyjskich miastach. W podobnym skoordynowanym ataku kaszmirskich separatystów w zeszłym roku w Delhi eksplodowały w tym samym czasie trzy bomby, zabijając 59 ludzi.
Do władz Indii napływają depesze kondolencyjne z całego świata. Przywódcy państw potępili sprawców zamachów.
Prezydent USA George W. Bush zapewnił, że solidaryzuje z obywatelami i władzami Indii. Minister spraw zagranicznych Kanady Peter MacKay powiedział, że wtorkowe zamachy po raz kolejny przypominają o "determinacji terrorystów, którzy popełnią morderstwa, aby wyegzekwować swoje polityczne cele".
Akty terroru w Bombaju potępili także przywódcy Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Rosji, Niemiec i Unia Europejska. Nazwali zamachy "cynicznymi, potwornymi", a ich sprawców - "godnymi pogardy" i "zasługującymi na najsurowszą karę".