Polska17 księży archidiecezji katowickiej zarejestrowanych jako "TW"

17 księży archidiecezji katowickiej zarejestrowanych jako "TW"

17 księży z obecnej archidiecezji katowickiej służba bezpieczeństwa PRL zarejestrowała jako tajnych współpracowników. Większość przypadków można określić jako błahe, tylko 2-3 z nich mogłyby się ewentualnie zakończyć procesami kościelnymi - wynika z ustaleń archidiecezjalnej komisji historycznej. Komisja zakończyła trwające od stycznia prace.

09.10.2007 | aktual.: 09.10.2007 15:13

Przedstawiciele komisji - jej przewodniczący ks. prałat Stanisław Sierla i rzecznik ks. Paweł Buchta - mówili na konferencji prasowej, że większość przypadków można określić jako błahe, tylko 2-3 mogłyby się ewentualnie zakończyć procesami kościelnymi. O swoich ustaleniach komisja poinformowała metropolitę katowickiego arcybiskupa Damiana Zimonia, który zdecyduje, co będzie dalej z księżmi zarejestrowanymi jako "TW".

"Nieliczni zaszkodzili Kościołowi"

Księża Sierla i Buchta wyrazili zadowolenie, że liczba zarejestrowanych jako "TW" okazała niska, a zdecydowana większość księży zdołała oprzeć się naciskom. Jak mówili, z tej 17-osobowej grupy tylko nieliczni zaszkodzili Kościołowi, niektórzy nie byli po prostu wystarczająco ostrożni; wielu duchownych, którzy zorientowali się, w co zostali uwikłani, miało odwagę kategorycznie odmówić współpracy.

Komisja miała do zbadania ok. 500 nazwisk - wykluczając księży, którzy już nie żyją, przeszli na emeryturę bądź są zbyt młodzi. W zasobach IPN znalazły się sygnatury 90 nazwisk i imion, które mogły dotyczyć księży katowickich. Okazało się, że na tej liście były nazwiska zakonników, ich przeszłości komisja nie badała, ponieważ zgromadzenia zakonne mają swoich przełożonych.

Jeden z 17 księży przyznał się do kontaktów z organami bezpieczeństwa PRL, przyszedł do abp. Zimonia z taką informacją. Ks. Buchta przypuszcza, że pozostali nawet nie wiedzą, że zostali zarejestrowani. Wśród 17 nazwisk nie ma osób stojących wysoko w hierarchii kościelnej, pojawiają się najwyżej proboszczowie. Ks. Buchta przyznał, że niektórych z nich zna.

Księża z komisji podkreślają, że badane przez nich materiały miały "wybitnie subiektywny i jednostronny" charakter. Ks. Buchta podkreślił, że zakwalifikowanie kogoś jako tajnego współpracownika zależało wyłącznie od oceny SB lub UB. W żadnym z przypadków w aktach nie znaleziono podpisanej przez duchownego deklaracji współpracy. W takiej sytuacji komisja nie przesądza do końca w żadnym przypadku na temat stanu świadomości duchownego o sytuacji, w jakiej się znalazł. Nie można nic powiedzieć o szkodliwości informacji przekazywanych przez duchownych funkcjonariuszom organów bezpieczeństwa, gdyż nie ma możliwości ich weryfikacji - zaznaczył ks. Buchta.

Tylko w ewidentnych przypadkach komisja wskazuje na okoliczności, które pozwalają lepiej określić sytuację, w jakiej doszło do rejestracji - dodał.

Jak mówił ks. Buchta, mimo zakończenia prac komisji nie można wykluczyć, że informacje na temat możliwej współpracy księży katowickich z organami bezpieczeństwa PRL mogą się pojawić także w archiwach w innych oddziałach IPN. Ks. Buchta zwraca uwagę, że nie ma teczek "księżowskich", materiały dotyczące duchownych są rozproszone.

"Kościół wyciąga rękę do wszystkich"

Po przekazaniu mu materiałów abp Zimoń ma zdecydować o przyszłości księży. Poprosił o czas na zapoznanie się z wynikami prac komisji. Według członków komisji, trzeba przede wszystkim poznać stanowisko księży zarejestrowanych jako "TW". W przypadku potwierdzenia, że działanie danego księdza było szkodliwe, może go czekać wewnątrzkościelny proces.

Taki ksiądz, w przypadku stwierdzenia jego winy, mógłby zostać zawieszony w sprawowaniu czynności. Przedstawiciele komisji zaznaczali, że niezależnie od ewentualnych sankcji, tacy ludzie będą musieli już do końca żyć ze świadomością tego, co uczynili. Wielu przez lata starało się naprawić swoje winy - wskazywali.

Rzecznik komisji podkreślił, że "Kościół zło potępia, natomiast ludzi dotkniętych złem kieruje do miłosiernego Boga". Kościół wyciąga rękę do wszystkich, nie tylko do księży, ale także do wszystkich ludzi, którzy w jakikolwiek sposób byli w tym systemie łamani, niszczeni, gnojeni. Nie przekreślamy ich - oświadczył ks. Buchta. Zdecydowanie walczymy ze złem. Uważamy, że przymus, inwigilacja, kolaboracja - to jest wielkie zło, które nie powinno mieć miejsca w naszym życiu społecznym, demokratycznym. Natomiast ludzie, którzy zostali zwerbowani do tego, sami się zgłosili, czy się złamali, jeżeli tylko chcą z tego bagna wyjść - proszę uprzejmie - podajemy rękę, chętnie pomożemy - dodał.

Ks. prałat Sierla zaznaczył, że wielu księży - poddawanych różnego rodzaju represjom - okazało się bohaterami. Wyraził przekonanie, że ich postawa powinna być poddana szerszym badaniom historycznym. Sam ks. Sierla, emerytowany duszpasterz akademicki i proboszcz jednej ze śląskich parafii, jeszcze jako kleryk był prześladowany przez organy bezpieczeństwa. Na początku lat 50. został skazany za udział w Sodalicji Mariańskiej, uznanej za tajną, nielegalną organizację.

Archidiecezjalną komisję historyczną metropolita katowicki abp Damian Zimoń powołał w styczniu tego roku. W jej skład weszło pięciu księży. Przewodniczącym komisji został ks. prałat Sierla. Poza nim, w jej skład weszli księża profesorowie: Jerzy Myszor i Józef Krętosz oraz ks. dr Henryk Olszar - wszyscy są historykami, pracownikami Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego. Inny członek komisji, ks. Buchta, jest prawnikiem i proboszczem katowickiej parafii pw. św. Piotra i Pawła. Ks. prof. Jerzy Myszor zasiadł też w Komisji Historycznej przy Konferencji Episkopatu Polski do zbadania kwestii księży współpracujących z SB PRL.

Powołanie komisji historycznych było następstwem nadzwyczajnego spotkania Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski i biskupów diecezjalnych w sprawie lustracji w Kościele, które odbyło się w 12 stycznia po rezygnacji arcybiskupa Stanisława Wielgusa z urzędu metropolity warszawskiego.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)