160 znaków zdrady
Gabinety psychologiczne odwiedzają osoby, które otwarcie przyznają się, że przeczytały esemes w komórce partnera czy zajrzały do jego skrzynki e-mailowej czytamy w "Rzeczpospolitej".
25.06.2008 | aktual.: 25.06.2008 14:56
Takich pacjentów jest coraz więcej. Daniel Bąk, psycholog, opowiada o kobiecie, która przyszła z teczką pełną e-maili wydrukowanych ze skrzynki swojego partnera.
Zdecydowana większość wstydzi się podjętych działań "detektywistycznych", lecz chęć poznania prawdy bierze górę nad wstydem. Wśród najczęściej sprawdzanych rzeczy są esemesy, e-maile.
Do przeszukiwania telefonu partnera przyznają się głównie kobiety. – To nie znaczy – mówi Daniel Bąk – że mężczyźni tego nie robią. Po prostu mniej o tym mówią – wyjaśnia "Rzeczpospolitej".
Z przeprowadzonych badań wynika, że domeną męskich wiadomości jest sarkazm, zwięzłość, jak również stosunkowo często występujące sformułowania o podtekście seksualnym czy wulgaryzmy. Co ciekawe, forma komunikatów zmienia się, jeżeli ich odbiorcą jest… kobieta. Wtedy stają się lżejsze i bogatsze w treść.
"Jeżeli kogoś nachodzą myśli, żeby zajrzeć do telefonu partnera, to zamiast ulegać pokusie, powinien się zastanowić, co takiego dzieje się w jego związku, że ma ochotę to zrobić. Najczęstszą przyczyną tego typu zachowań jest brak szczerych rozmów między partnerami. – Zjawisko nie dotyczy tylko skrajnych zazdrośników. Nierzadko dotyczy osób, które aktualnie przeżywają jakąś głębszą psychologiczną trudność" – tłumaczy "Rzeczpospolitej" Daniel Bąk.
"Niektórzy partnerzy dopiero po przeczytaniu esemesa zaczynają szczerze rozmawiać o łączącej ich więzi, odbudowywać ją" – mówi Daniel Bąk.