16‑latek utopił się na strzeżonej plaży, ale bez ratowników
Co ma wspólnego Lazurowe Wybrzeże z niedzielną tragedią na Jeziorze Zaleskim w Złotowie? Okazuje się, że całkiem sporo. Chodzi bowiem o ratowników, których zabrakło tego dnia nie tylko na złotowskim kąpielisku - pisze "Polska Głos Wielkopolski".
- We Francji polski ratownik zarobi w miesiąc 3000 euro, podczas gdy w Polsce 1500 złotych to już wysoka stawka - mówi Stefan Jerynkicz, szef chodzieskiego WOPR. - Tyle można jeszcze zarobić na kąpielisku nad jeziorem, bo nad morzem stawki są kompletnie żenujące.
Rok temu nad Bałtykiem płacono ratownikom nawet 200 złotych na miesiąc. Ten sezon nie zapowiada się lepiej; nic dziwnego, że brakuje chętnych. W minioną sobotę w Dźwirzynie był strzeżony tylko 100-metrowy odcinek plaży, dalej stała już tabliczka "Kąpielisko niestrzeżone".
Na plaży przy ulicy Jeziornej nad Jeziorem Zaleskim, gdzie utonął 16-latek, ratownicy pojawią się dopiero 1 lipca. - Nie mieliśmy najmniejszych szans już teraz uruchomić tego kąpieliska jako strzeżone - mówi Sławomir Wilowski, dyrektor Złotowskiego Centrum Aktywności Społecznej. - Do ostatniej chwili mieliśmy kłopot ze skompletowaniem ratowników, choć zrobiliśmy wszystko, żeby ich znaleźć.
Już w maju złotowski WOPR zorganizował kursy na młodszego ratownika i ratownika WOPR. Zgłosiło się dziesięciu chętnych, tyle że żaden z nich nie miał ukończonych 18 lat. Już w kwietniu w szukanie ratowników włączył się Powiatowy Urząd Pracy, który był chętny zorganizować szkolenie na ratownika i młodszego ratownika WOPR. Żeby szkolenie mogło się odbyć, potrzebnych było tylko sześć osób.
- Zgłosiła się tylko jedna - mówi Lucyna Janiak, zastępca dyrektora złotowskiego PUP. - Faktem jest, że niewiele osób spełnia nawet tak podstawowy warunek, jak posiadanie ważnej legitymacji członka WOPR z poświadczeniem lekarskim o zdolności do pracy w charakterze ratownika. Tyle że innych wymogów przy takim szkoleniu nie mogliśmy postawić.
Brak zainteresowania szkoleniem Lucyna Janiak tłumaczy jeszcze w jeden sposób. - To jest praca sezonowa, a bezrobotni są głównie zainteresowani pracą przez cały rok - mówi.
Na dwóch plażach w Złotowie będzie pracowało tylko dwóch miejscowych; jednego ratownika ZCAS ściągnął z Poznania, a drugiego w Leszna. To jednak są studenci, na których trzeba poczekać, aż skończą sesje. Dlatego umowę mogą podpisać dopiero od 1 lipca.
Krzysztof Kijak, dyrektor MOSiR w Pile, obsadził ratownikami najpopularniejsze kąpielisko w Pile już w sobotę 20 czerwca. Jednakże mógł wystawić tylko dwóch, a pełna obsada to siedmiu ratowników. - Ja także czekam na studentów - przyznaje. - Teraz w dodatku muszą jeszcze przejść kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy, który kosztuje 600 złotych, a to raczej zniechęca, niż zachęca.
- Żeby zostać ratownikiem, trzeba zainwestować około trzech tysięcy złotych - mówi anonimowo jeden z ratowników. - Niektórzy nie zarabiają tyle przez cały sezon, a praca tylko na pozór wygląda na łatwą i przyjemną. To na tobie ciąży odpowiedzialność za tych ludzi w wodzie, a jeżeli dojdzie do tragedii nie z twojej winy, bo ktoś po pijanemu wypłynie na środek jeziora, to i tak ty będziesz winny. Czy 16-latka można było uratować, gdyby był na strzeżonej plaży? Jego koledzy późno wszczęli alarm; byli pewni, że to kolejny żart z jego strony. Tymczasem szanse na przeżycie maleją z każdą minutą przebywania pod wodą: jedna minuta zanurzenia to 90% odratowanych, cztery minuty już tylko połowa, a po sześciu minutach udaje się uratować tylko 1%.
Ciało 16-latka płetwonurkowie z pilskiej straży pożarnej znaleźli 30 metrów od brzegu na głębokości sześciu metrów. - To już jest głębokość, na której można się utopić - mówi st. kpt. Zbigniew Szukajło ze Specjalistycznej Grupy Wodno- Nurkowej z KP PSP w Pile. - W miejscu, w którym chłopak skoczył, znajduje się bardzo duży uskok sięgający aż dziewięciu metrów. Temperatura wody na tej głębokości mogła mieć około czterech stopni.
Taka pułapka znajduje się nie tylko na Zaleskim. Rok temu taki sam śmiertelny skok w głęboką wodę oddał 10-letni chłopiec w Jastrowiu.
Sprawdź, gdzie są już ratownicy!
Połowa kąpielisk w Wielkopolsce jest już strzeżona. Dopiero w czwartek ratownicy pojawią się na trzech plażach w Trzciance - dwóch nad jeziorem Sarcz i jednej nad jeziorem Logo. Tak będzie też w Chodzieży nad jeziorem Karczewnik.
W byłym województwie konińskim jest około 30 strzeżonych kąpielisk. Ratowników można już spotkać m.in. na kąpielisku w Gosławicach, kilku strzeżonych plażach w Ślesinie i w Mikorzynie. Gołuchowski Ośrodek Turystyki i Sportu w powiecie pleszewskim uruchomił już strzeżone kąpielisko w połowie czerwca.
Z kolei w Brzezinach w powiecie kaliskim kąpielisko jest strzeżone tylko w weekendy. Czynne i strzeżone jest już kąpielisko na zalewie Pokrzywnica, tyle że będzie można z niego korzystać jeszcze przez dwa tygodnie, gdyż planowana jest renowacja zbiornika. W ośrodku Lido w Antoninie, 15 kilometrów od Ostrowa Wlkp., ratownicy pojawią się dopiero 1 lipca. Strzeżona jest natomiast już plaża w ostrowskim ośrodku Piaski - Szczygliczka oraz nad Zalewem Kobyla Góra w powiecie ostrzeszowskim.
Na dwóch największych kąpieliskach w powiecie leszczyńskim - w Boszkowie (na plaży głównej i Pudełkowie) oraz Osiecznej, ratownicy pojawią się dopiero w czwartek. Nad Jeziorem Grzymisławskim w powiecie śremskim ratownicy będą od jutra. Kąpielisko w Środzie Wlkp. będzie pilnowane dopiero od 1 lipca. Ratownicy są już na plaży nad Jeziorem Raczyńskim w Zaniemyślu oraz na kąpielisku w Jarosławkach. Z kolei na plaży miejskiej w Dolsku nad jeziorem Dolskie Wielkie pojawią się dopiero 1 lipca. W weekendy będą także na kąpielisku Dolsk-Podrzekta.
Polecamy w wydaniu internetowym:
Jarosław Gowin namawiał w Poznaniu do głosowania