154 ofiary koreańskiej katastrofy
W katastrofie kolejowej, do której doszło w czwartek w Korei Północnej na granicy z Chinami, zginęły co najmniej 154 osoby, w tym 76 uczniów, a ponad 1300 osób zostało rannych - podała chińska agencja prasowa Xinhua, powołując się na szefa północnokoreańskich służb ratowniczych.
Jang Song-gun powiedział, że do eksplozji doszło o godz. 12.10 czasu lokalnego (5.10 czasu polskiego), gdy po kolizji na dworcu w Ryongchon dwóch pociągów, z których jeden wiózł saletrę amonową do produkcji nawozów, a drugi cysterny z paliwem, spadł na nie przewód elektryczny, wywołując iskrzenie i eksplozję.
Saletra amonowa służyć może także do wyrobu materiałów wybuchowych, co spowodowało, że niektóre agencje zachodnie podawały, iż przyczyną eksplozji był wybuch pociągu wyładowanego dynamitem.
Wcześniej Korea Północna przerwała milczenie i oficjalnie poinformowała o katastrofalnym w skutkach wybuchu pociągu. Phenian oznajmił, że przyczyną tragedii była "styczność z prądem spowodowana niedbalstwem".
Przedstawiciele Korei Północnej mówili wcześniej dyplomatom, że w wypadku zginęło kilkaset osób, a kilka tysięcy zostało rannych.
KCNA napisała, że Korea Północna "docenia wyrażoną przez rządy różnych państw, instytucje i organizacje międzynarodowe chęć niesienia pomocy humanitarnej".
Pomoc Phenianowi o wartości ponad dwóch milionów dolarów zaoferowały Chiny i Korea Południowa. Chiny przeznaczą na pomoc dla Korei Północnej 10 mln juanów (1,2 mln dolarów). Pekin wyśle m.in. żywność, lekarstwa i namioty - podała agencja prasowa Xinhua.
Seul na pomoc, w tym dostawy lekarstw, dla sąsiada z północy przeznaczył milion dolarów i przeprowadzi w poniedziałek pilne rozmowy z Phenianem, w jaki jeszcze sposób może pomóc po wybuchu na stacji w pobliżu granicy z Chinami - poinformował rząd południowokoreański.