Polska150 rodzin nie może wrócić do mieszkań po wybuchu

150 rodzin nie może wrócić do mieszkań po wybuchu

Mieszkańcy osiedla Pomorskiego i Śląskiego w Zielonej Górze, ewakuowani ze swoich mieszkań po poważnej awarii sieci gazowej, wracają do swoich mieszkań. Wyjątkiem jest jeden budynek, w którym doszło do poważnej eksplozji gazu.

150 rodzin nie może wrócić do mieszkań po wybuchu
Źródło zdjęć: © WP.PL | Artur Wójtowicz/Internauta

01.12.2010 | aktual.: 01.12.2010 09:06

Jak poinformowała na konferencji prasowej Wojewoda Lubuska Helena Hatka, decyzja o powrocie mieszkańców zapadła po potwierdzeniu przez strażaków i gazowników, że nie ma już zagrożenia. Oba osiedla nadal będą odcięte od gazu, ale mają już prąd i przywrócono ruch uliczny.

Wojewoda zaapelowała o spokojny powrót do domów i słuchanie poleceń policji i straży pożarnej.

Jak powiedział komendant miejski PSP w Zielonej Górze Waldemar Michałowski, przy każdym z budynków będą policjanci, strażacy i pracownicy gazowni wyposażeni w detektory gazu.

- Po włączeniu przez zakład energetyczny prądu będzie chwila odczekania i po tych 2-5 minutach mieszkańcy będą mogli wchodzić do mieszkań. Jeśli będzie potrzeba sprawdzimy mieszkania detektorami gazu - powiedział Michałowski. Dodał, że na początku należy sprawdzić wszelkie urządzenia zasilane prądem.

Jedynym budynkiem, który nie będzie zasiedlany jest blok nr 1 na Osiedlu Pomorskim, gdzie doszło do dużej eksplozji gazu, która zniszczenia kilka ścian w jednym z mieszkań. W budynku mieszka ok. 150 rodzin, które znalazły się pod opieką miasta.

W wyniku tego wybuchu zginął ok. 50-letni mężczyzna. Strażacy znaleźli go w szybie windy, pod zwałami gruzu. Prawdopodobnie fala uderzeniowa sprawiła, że wpadł do tego szybu. Awaria spowodowała także dwa pożary na os. Śląskim. Łącznie w wyniku tego nagłego wydarzenia poszkodowanych zostało osiem osób.

- Do naszego szpitala trafiło pięć osób, z których jedna ze względu na oparzenia skóry i dróg oddechowych została przewieziona do Nowej Soli, gdzie jest oddział oparzeniowy. Pozostałe miały lekkie obrażenia i po udzieleniu pomocy zostały wypisane ze szpitala. Dodatkowo trzy osoby przebywają u nas ze względu na to, że są starsze, chore, nie mają opiekunów - powiedziała rzeczniczka zielonogórskiego szpitala, Adriana Wilczyńska.

Szef zielonogórskiej policji Ryszard Błażnik poinformował, że na miejscu pracują także policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej wspólnie z prokuratorami.

- Przede wszystkim przeprowadziliśmy oględziny miejsca znalezienia zwłok, to miejsce newralgiczne gdzie nastąpił wybuch, gdzie są największe uszkodzenia budynku. Te czynności zostały dzisiaj wykonane w ramach możliwości - powiedział Błażnik.

Dodał, że ustalono tożsamość ofiary wybuchu, mężczyzna mieszkał w bloku, w którym został znaleziony.

Na osiedlach obu mieszka ok. 6,5 tysiąca osób. Ich ewakuacja trwała około dwóch godzin. Część mieszkańców udała się na noc do rodzin. Osoby, które nie miały takich możliwości, były zabierane z osiedli autobusami komunikacji miejskiej do punktów ewakuacyjnych wyznaczonych przez prezydenta Zielonej Góry.

Rzeczniczka wojewody, Urszula Śliwińska-Misiak, powiedziała, że 200 osób udało się do miejsc przeznaczonych dla ewakuowanych osób, pozostali znaleźli schronienie u rodzin.

W akcję zaangażowanych jest łącznie ponad 300 policjantów. - Staramy się dbać o bezpieczeństwo mienia, by nie dochodziło do włamań - powiedziała rzeczniczka zielonogórskiej policji, kom. Małgorzata Stanisławska. Obecnie policjanci pomagają wracać mieszkańcom do domów.

Sytuacja kryzysowa miała swój początek we wtorek po południu, przed godziną 17. Wówczas zielonogórska straż pożarna otrzymała pierwsze zgłoszenia o wybuchach gazu w kuchenkach. Potem ich liczba zaczęła lawinowo rosnąć, zgłaszano również wycieki gazu. Łącznie podobnych zgłoszeń było ok. 40.

Na razie nie jest znana przyczyna awarii, wiadomo jedynie, że skutkowała ona gwałtownym wzrostem ciśnienia w instalacji gazowej.

Źródło artykułu:PAP
ewakuacjagazawaria
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (83)