15 lat za zabójstwo byłej żony w poszlakowym procesie
Ostateczny jest już wyrok 15 lat więzienia
dla Adama M. z Łodzi za zabójstwo byłej żony. Sąd Najwyższy
oddalił jako "oczywiście bezzasadną" kasację obrony w
sprawie, która miała poszlakowy charakter.
28.06.2006 | aktual.: 28.06.2006 15:21
W 2005 r. Sąd Okręgowy w Łodzi (SO) uznał, że Adam M. jest winny zabójstwa w 2000 r. w Łodzi swej byłej żony Moniki, z którą rozwiódł się kilka lat wcześniej (mieli dwoje małych dzieci). Kobieta została uduszona, a tuż przed śmiercią - napojona wysokoprocentowym alkoholem.
Byłego męża - który twierdził, że jest niewinny - obciążało przede wszystkim zeznanie matki ofiary, której krótko przed śmiercią Monika M. powiedziała przez telefon: On tu jest, w swoim pokoju, robi mi awanturę o dzieci. Gdy zaniepokojona matka przyjechała do córki, znalazła jej zwłoki. Powiadomiła o wszystkim policję; Adama M. zatrzymano.
SO uznał, że w rozmowie telefonicznej musiało chodzić o byłego męża kobiety, który miał swój pokój w ich dawnym mieszkaniu, wraz z kluczami do niego. Motywem zbrodni miała być chęć zamieszkania Adama M. z inną kobietą w starym mieszkaniu.
Wyrok SO utrzymał Sąd Apelacyjny w Łodzi. Od jego wyroku obrońca M. mec. Bożena Kona złożyła kasację do SN, domagając się zwrotu sprawy do I instancji.
Przed SN mówiła ona, że jej klient twierdzi że nie było go na miejscu zbrodni, na co powoływał świadka. Argumentowała, że nie znaleziono żelazka, od którego sznurem miała być uduszona kobieta. Dowodziła też, że pod paznokciami ofiary nie znaleziono żadnych śladów biologicznych oskarżonego, choć kobieta miała na ciele ślady świadczące, że się broniła.
Prokuratura wniosła o oddalenie kasacji jako "oczywiście bezzasadnej".
SN przychylił się do tego wniosku, uznając, że adwokatka w swej argumentacji znalazła się "na granicy braku rzetelności". Według SN, sądy słusznie oceniły materiał dowodowy.
Zarzuty kasacji nie są argumentem dla przyjęcia stanowiska obrony- mówił w ustnym uzasadnieniu postanowienia SN przewodniczący składu, a zarazem prezes Izby Karnej SN Lech Paprzycki. Przyznał, że sprawa była "wyjątkowa".
Ojciec zabitej powiedział, że znał zięcia od 13 lat i może powiedzieć o nim to co biegli psychiatrzy - że miał tendencje do "sadyzmu psychicznego".
Dodał, że obecnie to on opiekuje się wnukami i że trwa proces o pozbawienie ich ojca praw rodzicielskich. Boimy się o to, co się stanie, gdy wyjdzie on w końcu z więzienia; dlatego chcemy, by sąd zakazał mu kontaktu z dziećmi- powiedział ojciec ofiary. Wyraził opinię, że morderca powinien być skazany co najmniej na 25 lat więzienia.