13 posłów zatrudniało krewnych
Do północy w piątek posłowie mieli czas na
złożenie oświadczeń czy zatrudniali krewnych w swoich biurach
poselskich. Na razie wiadomo, że trzynaścioro dawało zarobić swoim najbliższym.
W tym gronie jest aż czterech posłów z Samoobrony m.in. Renata Beger i Tadeusz Wojtkowiak, a także Sylwia Pusz, szefowa wielkopolskiej SdPl.
Wszyscy posłowie, którzy dali zarobić swoim najbliższym, nie widzą w tym niczego niewłaściwego i argumentują, że dzięki takiemu układowi mogli pracować z kimś, do kogo mają pełne zaufanie. Tadeusz Wojtkowiak z Samoobrony zatrudniał córkę Wiolettę, która pracowała u niego od października 2001 r. Została przez ojca zwolniona z końcem maja. Teraz jest bezrobotna i szuka pracy. Poseł mówi, że bardzo rzetelnie wywiązywała się ze swoich obowiązków, a czego nie zdążyli wykonać w biurze, dogadywali w domu, bo mieszkają pod jednym dachem.
Renata Beger też przyjęła do pracy swoją córkę, zastrzegając, że ta była bezrobotna, a ona zatrudniła ją za najniższą stawkę. Po tym jednak jak marszałek Sejmu zażądał zwolnienia krewnych od tych posłów, którzy dopuścili się nepotyzmu, szczęśliwym trafem Anita, córka posłanki Beger natychmiast znalazła nową pracę. Matka Sylwii Pusz pracowała w jej biurze poselskim przez 6 lat, czyli zatrudniona została jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu. Teraz córka rozwiązała z nią umowę.
W piątek po południu oświadczenia wciąż spływały do kancelarii Sejmu. Niektórzy posłowie pisali je odręcznie, by zdążyć przed godziną zero. Zdarzały się jednak ze strony niektórych uwagi dotyczące skuteczności takiego żądania ze strony marszałka.
- Swoje oświadczenie wysłałam od razu, gdy tylko otrzymałam taką informację z kancelarii Sejmu, zapewnia Anna Borucka - Cieślewicz, posłanka Prawa i Sprawiedliwości. - Słyszałam jednak, że niektórzy z posłów mówili, że nie złożą oświadczenia, bo nie ma podstawy prawnej takiego żądania marszałka, a co za tym idzie, nie ma też sankcji.
Poseł Unii Pracy Andrzej Aumiller zapytany czy złożył oświadczenie, choć nie musiał, odpowiada oburzony: - Jak pani może tak zadać pytanie! Jestem Wielkopolaninem i jak marszałek żąda to wykonuję, bez tej obłudy i dyskusji, że niby nie ma podstawy prawnej.