13-latka dźgnęła koleżankę - ukarano kolejną nauczycielkę
Karą nagany z wpisaniem do akt ukarana została kolejna nauczycielka z gimnazjum nr 6 w Krakowie, w którym doszło do ataku 13-letniej uczennicy na koleżankę. Decyzja jest nieprawomocna. Pełnomocnik nauczycielki zapowiedział odwołanie.
Jest to już druga taka decyzja komisji dyscyplinarnej dla nauczycieli przy wojewodzie małopolskim. Pod koniec grudnia karą nagany z wpisaniem do akt ukarana została inna nauczycielka.
Sprawa dotyczy 13-letniej gimnazjalistki, która 8 września w gimnazjum nr 6 w Krakowie podczas przerwy zaatakowała nożem koleżankę. Były to pierwsze dni pobytu w szkole 13-latki, która wcześniej uczyła się w Szkocji. Napadnięta z ranami ciętymi twarzy i szyi trafiła do szpitala, gdzie przeszła operację.
Wnioski o kary dyscyplinarne dla nauczycielek przygotował krakowski rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli. Zdaniem rzecznika, kobiety atak widziały, ale nie podjęły żadnych działań. We wnioskach, skierowanych do komisji dyscyplinarnej dla nauczycieli przy wojewodzie małopolskim kurator domagał się ukarania obu nauczycielek naganami, ponieważ nie zareagowały na atak i nie podjęły działań w celu zapewnienia bezpieczeństwa zaatakowanej uczennicy.
13-letnia napastniczka trafiła do schroniska dla nieletnich, a potem do szpitala psychiatrycznego. Zdaniem lekarzy ze względu na stan zdrowia nie mogła zrozumieć swojego postępowania ani nim pokierować. Sąd umieścił ją w szpitalu psychiatrycznym.
Po analizie filmu z monitoringu szkoły, sąd dla nieletnich wyłączył część materiałów dotyczących bezpieczeństwa uczniów i przekazał prokuraturze. Ta wszczęła śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez dyrekcję krakowskiego gimnazjum w zakresie zapewnienia uczniom bezpieczeństwa.
Na początku grudnia ub.r. śledztwo zostało umorzone. Zdaniem prokuratury, dyrektorka szkoły dopełniła obowiązków w zakresie zapewnienia młodzieży i nauczycielom bezpiecznych warunków nauki i pracy. Prawa nie złamały - według ustaleń prokuratury - również nauczycielki.
Jedna z nauczycielek, która była świadkiem ataku, udała się do sekretariatu, aby zlecić wezwanie pogotowia i policji. Zdaniem prokuratury, była to dopuszczalna reakcja, ponieważ nauczycielka nie zaniechała swojego obowiązku udzielenia pomocy, ale podjęła działania, by wezwać odpowiednie służby.
Z kolei druga nauczycielka, widząc szarpiące się uczennice, nie miała - według prokuratury - świadomości niebezpiecznego charakteru zajścia i nie zdawała sobie sprawy, że istniało zagrożenie dla życia i zdrowia uczennicy. Na tej podstawie prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie wydarzeń w szkole, nie dopatrując się naruszenia prawa.
Po posiedzeniu komisji nauczycielka nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Jej pełnomocnik Mirosław Sanek z Towarzystwa Nauczycieli Szkół Polskich stwierdził, że "wydaje się, że kuratorium na pewno nie kieruje się dobrem nauczycieli, ponieważ nauczyciele są kompletnie zdezorientowani - jak mają reagować w sytuacjach zagrożeń, jakie interwencje mają podejmować, co narażać i jak szacować ryzyko".
- Obie panie nauczycielki są przekonane, że działały prawidłowo. Ani dobro nauczyciela, ani dobro ucznia nie legło u podstaw tego werdyktu. Nic poza dobrem własnym osób zatrudnionych w kuratorium. Szukano kozła ofiarnego - powiedział. Oprócz odwołania, zapowiedział "działania społeczno-polityczne" w tej sprawie. Wcześniej w obronie nauczycielek głos zabierali politycy PiS.
Podobne stanowisko jak pełnomocnik zajęła prezes Towarzystwa Nauczycieli Szkół Polskich Barbara Nowak. Podkreśliła, że w trakcie szkoleń "za każdym razem powtarza się nauczycielom, że nie są supermanami, nie muszą wkraczać bezpośrednio do akcji, że mają minimalizować skutki". - I tutaj dokładnie tak się stało: czyli jedna pani została na korytarzu, żeby obserwować sytuację, i żeby ewentualnie uprzedzać, aby nikt nie podchodził, a druga poleciała po pomoc - powiedziała prezes. - A teraz ta pani za to, że zrobiła to, czego od niej wymagano, jest ukarana - dodała.
Małopolskie Kuratorium Oświaty informowało wcześniej, że nauczycielka, która została w ukarana, w ciągu ośmiu lat brała czterokrotnie udział w szkoleniach z zakresu bezpieczeństwa i zagrożeń w szkole.
Podkreślało także, że "przewodniczący zespołu orzekającego jest powoływany przez wojewodę, a członkami zespołu są osoby ze środowiska nauczycielskiego, czyli de facto to nauczyciele wyrokują w sprawie innych nauczycieli".
Kara nagany z ostrzeżeniem jest najniższą karą przewidzianą w Karcie Nauczyciela. Jest jednak dolegliwa dla nauczycieli, ponieważ trafia na trzy lata do ich akt personalnych i jest dowodem ich błędów zawodowych. Następną karą jest zwolnienie z pracy, kolejną - zwolnienie z pracy z zakazem pracy w zawodzie nauczyciela przez trzy lata. Najcięższą karą jest wydalenie z zawodu.
NaSygnale.pl: "Tak właśnie zostałam prostytutką..."