13‑latek leżał pod lodem prawie pół godziny i żyje
Łukasz Kosiarski (13 l.) może mówić o niebywałym szczęściu. Gdy tydzień temu chłopiec wybrał się z kolegami na zamarznięty staw, zabawa zakończyła się tragicznie. Łukasz uratował kolegę, a sam utonął! Leżał na dnie ok. 25 minut, zanim został wyciągnięty na brzeg. Ale przeżył dzięki temu, że jego wychłodzony organizm zapadł w stan hibernacji. Dziś już samodzielnie oddycha i ma jedynie zapalenie płuc.
03.02.2012 | aktual.: 03.02.2012 08:26
W Poznaniu (woj. wielkopolskie) wydarzył się prawdziwy cud. Inaczej nie można nazwać powrotu Łukasza do żywych. Chłopiec razem z kolegami uciekli z ostatniej lekcji. Poszli się poślizgać na pobliski staw...
– Oni myśleli, że tam jest płytko, bo jesienią oczyszczano ten zbiornik – mówi matka Łukasza pani Anna (42 l.). Kiedy zabawa trwała w najlepsze, krucha tafla nie wytrzymała i pękła. Chłopcy wpadli do lodowatej wody. Łukasz zamiast ratować siebie, pomógł wydostać się na brzeg koledze. Ale zabrakło mu sił i opadł na dno. – Natychmiast ktoś pobiegł po pomoc. Jednak cenne minuty upływały i Łukasz został wyciągnięty na brzeg po ponad 20 minutach.
Praktycznie wtedy nie żył. Po 40-minutowej reanimacji udało się przywrócić chłopcu puls. – Zadzwonili do mnie ze szkoły, że mam przyjechać. Gdy dowiedziałam się co się stało, dosłownie biegłam do szkoły – opowiada pani Anna.
Łukasz w stanie krytycznym trafił do szpitala. Oddychał za niego respirator, miał też hipotermię. Został też wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. – Lekarze walczyli o jego życie. My mogliśmy się jedynie modlić – mówi Tomasz Kosiarski (29 l.) ojciec chłopca. Nikt się nie spodziewał takiego przełomu, jaki nastąpił po kilku dniach. Gdy lekarze odłączyli go od respiratora, byli w szoku. Chłopiec sam oddychał. Odzyskał przytomność i rozpoznał też rodziców.
Najważniejsze były badania neurologiczne, które miały wykazać, czy doszło do uszkodzenia mózgu.
Na szczęście lodowata woda wprowadziła chłopca w stan hibernacji. Oziębiony organizm potrzebuje o wiele mniej tlenu. Stąd nawet dość długa przerwa w oddychaniu nie ma katastrofalnych skutków.
– Chłopiec praktycznie nie ma żadnych ubytków neurologicznych. Z całego zdarzenia ma jedynie zapalenie płuc – mówi dr Przemysław Augustyniak, ordynator intensywnej terapii szpitala dziecięcego w Poznaniu. Łukasz zaczyna już powoli mówić. Pytał o zdrowie uratowanego kolegi. Jak na prawdziwego bohatera przystało.
dr Przemysław Augustyniak, ordynator intensywnej terapii
Trzeba powiedzieć, że chłopiec przeżył śmierć kliniczną. Niska temperatura wody miała olbrzymi wpływ na to, że nie doszło do uszkodzenia mózgu. Teraz musimy jedynie wyleczyć zapalenie płuc.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Tutaj spocznie Wisława Szymborska