1200 dzieci zachorowuje na nowotwory złośliwe
Już w niedzielę Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagra po raz siedemnasty. Tym razem fundacja Jurka Owsiaka będzie zbierać pieniądze na rzecz wczesnego wykrywania nowotworów wśród dzieci. To już druga w historii Orkiestry zbiórka na cele onkologiczne. Pierwszy raz wolontariusze zbierali pieniądze na ten cel w 1995 roku. Prof. Jerzy Kowalczyk, krajowy konsultant ds. hematologii i onkologii dziecięcej oraz kierownik Kliniki Hematologii i Onkologii Dziecięcej Akademii Medycznej w Lublinie opowiada o tym, ile chorych na raka dzieci oczekuje pomocy.
10.01.2009 | aktual.: 12.01.2009 09:40
WP: Agnieszka Niesłuchowska: W tym roku celem zbiórki Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest zakup sprzętu do wczesnego wykrywania nowotworów u dzieci. Dlaczego zbiórka na ten cel jest tak ważna?
Prof. Jerzy Kowalczyk: Dlatego, że możliwość wyleczenia dziecka z choroby nowotworowej jest uzależniona od tego, jak wcześnie się to leczenie rozpoczyna. Im wcześniej, tym większe szanse na wyleczenie. W przypadku leczenia nowotworów o niskim stopniu zaawansowania mamy możliwość wyleczenia prawie każdego dziecka. Przy wyższym zaawansowaniu często nie ma już żadnej szansy.
WP: Lekarze specjalizujący się w tej dziedzinie często podkreślają, że wykrycie nowotworu u dziecka jest bardzo trudne. Dlaczego?
- Wstępne objawy nowotworu są podobne do objawów pospolitych infekcji wieku dziecięcego. A ponieważ w ok. 95% takich przypadków mamy do czynienia ze zwykłą infekcją, która ustępuje po kilku dniach leczenia, to trudno przy takich symptomach myśleć o nowotworze. Dopiero gdy standardowe leczenie nie skutkuje i nie widzimy poprawy zastanawiamy się nad przyczyną.
WP: Czy oznacza to, że pediatrzy nie są odpowiednio przygotowani do diagnozowania nowotworów?
- Trzeba przyznać, że zarówno podczas studiów medycznych, jak i w trakcie stażów specjalizacyjnych nie wiele czasu poświęca się na onkologię, w tym dziecięcą. W związku z tym staramy się przeprowadzać oddzielne szkolenia dotyczące wykrywalności nowotworów u dzieci i zasad postępowania w takich sytuacjach. Podczas tych szkoleń uświadamiamy lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej jak mają współpracować z ośrodkami wysokospecjalistycznymi.
WP: Jakie najczęściej nowotwory występują u dzieci?
- Najczęstsze są białaczki, tzw. ostre. Na drugim miejscu są nowotwory ośrodkowego układu nerwowego, czyli guzy mózgu, a w dalszej kolejności chłoniaki.
WP: Czy objawy tych chorób nowotworowych są zbliżone do innych, pospolitych chorób?
- Tak. W przypadku białaczki, pierwszymi symptomami są: osłabienie, brak łaknienia, utrata masy ciała, dziecko staje się apatyczne i blade. Czasami też skarży się na ból brzucha, kończyn. Do tego dochodzi gorączka a także zmiany na migdałkach lub w obrębie jamy ustnej. U chorych na białaczkę często pojawiają się dodatkowe objawy w postaci tzw. skazy krwotocznej – co wiąże się z charakterystycznymi wybroczynami na skórze, wylewami podskórnymi lub nawet krwawieniem. Gdy pojawiają się te objawy dzieci zazwyczaj są szybko kierowane do specjalisty hematologa, więc jeśli chodzi o ten rodzaj nowotworu, to nie ma opóźnień w diagnostyce. Podobnie wygląda wykrywalność guzów mózgu - tu też na ogół nie ma opóźnień, bo objawy są burzliwe – są to np. poranne wymioty, bóle głowy lub niepokojące zaburzenia neurologiczne. Gorzej jest w przypadku chłoniaków, które często rozwijają się podstępnie. Pojawiają się nie tylko w węzłach chłonnych w miejscach widocznych – np. na szyi, czy pod pachami, ale w obrębie jamy brzusznej, a
nawet klatki piersiowej. W przypadku klatki piersiowej, jedynym objawem nowotworu może być utrzymujący się kaszel.
WP: Jak szybkie wykrycie białaczki pozwala na całkowity powrót do zdrowia?
- Jeśli leczenie zaczynamy wówczas, gdy w organizmie jest niewielka liczba komórek nowotworowych, wówczas leki stosowane w chemioterapii może je wszystkie zniszczyć stosunkowo łatwo. Przy większym zaawansowaniu procesu nowotworowego, a więc przy znacznie większej liczbie komórek rakowych może to być niemożliwe. A warunkiem wyleczenia jest całkowite zniszczenie wszystkich komórek nowotworowych.
WP: Ile dzieci rocznie zapada na nowotwory?
Od wielu lat w Polsce odnotowujemy ok. 1200 zachorowań na nowotwory złośliwe w ciągu roku. Przypomnę, że populacja dzieci od 0 do 18 lat w naszym kraju liczy ok. 8 milionów.
WP: U ilu dzieci udaje się wykryć nowotwór we wczesnym stadium?
To zależy od nowotworu. W przypadku chłoniaków – u ok. 10-12%. W innych nowotworach wygląda to lepiej - większość dzieci jest wcześnie diagnozowana – rozpoznanie choroby następuje po ok. 3-4 tygodniach utrzymywania się charakterystycznych objawów.
WP: W krajach Zachodniej Europy te statystyki wyglądają znacznie lepiej – jedna czwarta dzieci jest diagnozowana bardzo wcześnie. Dlaczego tak się dzieje?
Jeśli chodzi o wyniki leczenia to mamy porównywalne. Jesteśmy w stanie wyleczyć 90% dzieci z białaczką, bo w przypadku tego nowotworu, jak już mówiłem, rzadko się zdarzają opóźnienia we wczesnym wykrywaniu. W przypadku chłoniaków te wyniki rzeczywiście odbiegają od europejskich. Jest to związane z tym, że w Polsce jest więcej, niż w Niemczech czy we Francji, dzieci z bardziej zaawansowanymi nowotworami. WP: W czym jesteśmy gorsi? Czy chodzi tylko o to, nasza diagnostyka jest na słabszym poziomie?
- Być może lekarze podstawowej opieki zdrowotnej na Zachodzie mają lepszą wiedzę. Ale chodzi też o to, że u nas nie ma jeszcze tak dużej świadomości, jak wśród innych społeczeństw.
WP: Jakiego sprzętu diagnostycznego do wczesnego wykrywania raka u dzieci nam brakuje?
- Trzeba podkreślić, że aparatura musi być wysokiej klasy, bo standardowe aparaty nie są wystarczająco czułe w przypadku dzieci. Tylko dobry sprzęt jest w stanie wykryć najmniejszy nowotwór czy zweryfikować podejrzenie rozpoznania. Najbardziej potrzebne są aparaty USG, ale także tomografy komputerowe, jak i sprzęt do magnetycznego rezonansu jądrowego.
WP: Czy dzięki tym urządzeniom można wykryć wszystkie nowotwory u dzieci?
- Przy pomocy badań obrazowych nie można wykryć wszystkich nowotworów, ale ich znaczną część. W przypadku niektórych są konieczne inne, dodatkowe sprzęty potrzebne do diagnozowania choroby od strony genetycznej lub immunologicznej. Oprócz sprzętu są też potrzebne pieniądze, aby móc tak kosztowne badania wykonywać.
WP: Od kilku lat w Polsce odbywają się akcje w ramach kampanii społecznej "NIE nowotworom u dzieci". Ideą tego programu są głównie bezpłatne badania USG dla dzieci, a także szkolenia dla lekarzy, które pan prowadzi. Jakie są efekty kampanii?
- Widzę, że jest coraz wyższa świadomość problemu wczesnego wykrywania nowotworów. I mam tu na myśli nie tylko lekarzy, ale również zwykłych ludzi. Założeniem tej kampanii jest przekonanie ludzi, że rozpoznanie choroby nowotworowej nie oznacza wyroku śmierci. Najważniejsze jest to, że z nowotworów możemy wyleczyć zdecydowaną większość, bo ok. 80-90% dzieci.
WP: Co doradziłby pan rodzicom?
- Sugerowałbym bardziej uważne przyglądanie się dzieciom i częstsze robienie badań przesiewowych. I wcale nie chodzi o to, aby robić takie badania kiedy już wystąpią wyraźne objawy, ale już wówczas, gdy mamy jakieś wątpliwości. Doradzałbym robienie od czasu do czasu badań USG, szczególnie w pierwszych trzech latach życia dziecka. Dzięki tym badaniom nie tylko możemy wykryć chorobę nowotworową, ale przede wszystkim wady i nieprawidłowości, które przez wiele lat mogą być niezauważalne.
Rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska