120 dżihadystów zginęło w Syrii w atakach koalicji pod wodzą USA
Co najmniej 120 dżihadystów zginęło, a 300 zostało rannych atakach koalicji pod wodzą sił USA na północy i wschodzie Syrii - poinformowało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Z rejonów objętych nalotami uciekają mieszkańcy.
Wśród ofiar śmiertelnych jest 70 członków sunnickiej organizacji zbrojnej Państwo Islamskie (IS) oraz 50 członków Al-Kaidy. W atakach rannych zostało 300 członków IS; stu z nich ma poważne obrażenia i zostało przewiezionych do Iraku.
Wcześniej Obserwatorium informowało, że większość zabitych bojowników w prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii to cudzoziemcy. Według doniesień tej organizacji, mającej siedzibę w Londynie, w nalotach zginęło również ośmioro cywilów, w tym troje dzieci.
Jak sprecyzował szef Obserwatorium Rami Abdul Rahman, celem wtorkowych ataków był m.in. budynek mieszkalny wykorzystywany przez bojowników z Frontu al-Nusra w jednej z dzielnic miasta Aleppo. Front al-Nusra jest syryjską filią Al-Kaidy.
Według Obserwatorium Stany Zjednoczone i kraje sojusznicze przeprowadziły co najmniej 50 ataków z powietrza na pozycje IS w prowincjach (muhafazach) Ar-Rakka i Dajr az-Zaur na północy i wschodzie Syrii.
Obserwatorium informuje również o ucieczce cywilów zamieszkujących tereny w pobliżu pozycji Państwa Islamskiego na terenie Syrii.
Według dwóch świadków Reutera z miasta Ar-Rakka, stolicy muhafazy o tej samej nazwie, bastionu IS, uciekają jego mieszkańcy. - Exodus zaczął się we wczesnych godzinach rannych (we wtorek), po rozpoczęciu ataków. Ludzie uciekają na wieś - powiedział Reuterowi przez telefon jeden z mieszkańców.
Według Obserwatorium ludność z Ar-Rakki ucieka poza miasto, ale w obrębie muhafazy, ponieważ granica z Turcją w pobliżu miasta jest zamknięta.
Naloty rozpoczęły się w nocy z poniedziałku na wtorek, niespełna dwa tygodnie po ogłoszeniu przez prezydenta USA Baracka Obamę strategii walki z Państwem Islamskim, które w ostatnich miesiącach opanowało znaczne tereny w Syrii i Iraku.