12‑latek zmarł po przejażdżce kolejką w parku rozrywki
12-letni chłopiec, który zmarł po przejażdżce kolejką w słynnym parku Walt Disney World
w Orlando na Florydzie, miał wrodzoną wadę serca - poinformował lekarz sądowy po przeprowadzeniu sekcji.
Nie znaleziono śladów obrażeń i stwierdzono wrodzoną wadę serca, która będzie dalej badana. Przyczyna śmierci będzie znana, gdy otrzymamy dodatkowe wyniki badań medycznych - powiedział dr Jan C.Garavaglia.
Michael Russel przebywał w parku rozrywki z rodzicami i młodszym bratem. Gdy cała czwórka zeszła z kolejki, ojciec chłopca, weteran wojny w Iraku, zobaczył, że syn się źle czuje i traci przytomność. Od razu, jeszcze przed przyjazdem karetki, podjął reanimację. Mimo to chłopiec zmarł po przewiezieniu do szpitala - napisano w oświadczeniu Disneya. Przedstawiciele parku twierdzą, że kolejka była sprawna i działała normalnie, jednak po wypadku została zamknięta.
Kolejka, która rozpędza się w ciągu niecałych 3 sekund, pokonuje pętle i zakręty z prędkością dochodzącą do 60 mil na godzinę (96 km/h). Wszystkiemu towarzyszy głośna muzyka. Cała jazda trwa jedną minutę.
Nie był to pierwszy tragiczny wypadek w parkach Disney World. Od 1989 roku zmarło w nich 15 osób. W ciągu dwóch ostatnich lat dwie osoby - 49-letnia kobieta i 4-letni chłopiec - zmarły po skorzystaniu z "Mission: Space" - symulatora lotów kosmicznych. Chętni mogą tam poddać się działaniu gigantycznej wirówki, która daje wrażenia podobne do doznawanych podczas startu rakiety kosmicznej.