111 szarych miliardów
Co dziesiąty z nas pracuje na czarno.
Prawie każdy kupił coś taniej, bo bez rachunku i podatku. Kwitnie
szara strefa - alarmuje "Gazeta Pomorska".
Pani Jola sprząta domy w miejscowości pod Bydgoszczą. - Miesięcznie wyciągam około 700 zł, a w okresie przedświątecznym nawet dwa razy tyle - wyjawia. Tylko, że pracodawcy pani Joli nie odprowadzają za nią ubezpieczenia i podatków. Również ona nie myśli o zarejestrowaniu własnej działalności gospodarczej. - Chętnie wyszłabym z ukrycia, ale nie stać mnie na dzielenie się z ZUS-em i fiskusem - mówi wprost. - Muszę utrzymać rodzinę.
Oprócz pani Joli z fiskusem nie dzieli się swoimi zarobkami jeszcze co najmniej 1,3 mln Polaków! Według GUS, tyle właśnie osób pracuje w szarej strefie gospodarki. Ale szara strefa to nie tylko zarobki "na boku" i niewpływający do państwowej kasy podatek od osób fizycznych - PIT. To również sprzedaż na lewo towarów i usług, a tym samym uciekający podatek dochodowy od firm - CIT, VAT, akcyza i cło.
Analitycy PKO BP prognozują, że tegoroczny produkt krajowy brutto, czyli końcowy efekt działalności wszystkich podmiotów gospodarczych wyniesie około 933 mld zł. Szacunki te uwzględniają również to, co zostanie wypracowane w szarej strefie. Ich zdaniem, będzie to 11,8-12% PKB, czyli około 111 mld zł. Gdyby ta działalność była opodatkowana, wówczas do budżetu państwa wpadłoby dodatkowych kilkanaście miliardów. Byłaby szansa na zmniejszenie ponad 30 mld zł deficytu. (PAP)