Polska11 lutego - wyrok SA w poszlakowym procesie o zabójstwo 31-latki

11 lutego - wyrok SA w poszlakowym procesie o zabójstwo 31‑latki

11 lutego zapadnie prawomocny wyrok wobec Arkadiusza B., skazanego w sądzie I instancji na dożywocie za zabójstwo 31-latki, poznanej na portalu randkowym. Choć nie odnaleziono ciała ofiary, sąd uznał, że wszelkie poszlaki wskazują na winę oskarżonego.

11 lutego - wyrok SA w poszlakowym procesie o zabójstwo 31-latki
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

Z powodu "zawiłości sprawy", Sąd Apelacyjny w Warszawie odroczył do 11 lutego wyrok ws. apelacji obrony od ubiegłorocznego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który skazał B.

W apelacji mec. Zbigniew Jewdokin wnosi by SA uniewinnił B., bo wątpliwości co do jego winy są zbyt duże. - Nawet nie wiemy czy Edyta W. nie żyje - mówił. Prokuratura i pełnomocnik rodziny Edyty W. wnosili o oddalenie apelacji.

Warszawska prokuratura zarzuciła B., że w 2005 r. zamordował poznaną na portalu randkowym Edytę W., która planowała z nim ślub. Zdaniem oskarżenia B. oszukiwał ją; nakłonił do pożyczenia mu ponad 70 tys. zł.

Prokuratura chciała dla niego w SO kary dożywotniego więzienia. - Poznał, oszukał, zabił - mówił prok. Przemysław Ścibisz. Obrona wnosiła o uniewinnienie. Sam B. twierdził, że nigdy nikogo nie zabił.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia SO Anna Wierciszewska-Chojnowska podkreślała, że ustalono "zamknięty łańcuch poszlak", które wskazują, że B. zamordował młodą kobietę. - Nie ma dowodów na to, że Edyta mogła popełnić samobójstwo. Nie zostawiła też listu pożegnalnego - powiedziała sędzia.

Podkreśliła, że B. działał z niskich pobudek zasługujących na szczególne potępienie, czyli z chęci zysku. Sąd nie dopatrzył się żadnych okoliczności łagodzących. - Oskarżony zaplanował zbrodnię. Pożyczył od kobiety ponad 70 tys. złotych i okłamywał ją. Istnieją także dowody i poszlaki wskazujące na to, że B. zacierał ślady wskazujące na jego znajomość z Edytą - zaznaczyła sędzia.

Według sądu oskarżony ukrył zwłoki i zatarł ślady zbrodni. W mieszkaniu B. na dywaniku łazienki odnaleziono ślady krwi, które "z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością" należały do Edyty W. Mieszkanie było wietrzone przez wiele dni, co wzbudziło zaniepokojenie sąsiadów.

Pięcioosobowy skład SO dał wiarę bliskim i przyjaciołom 31-latki, którzy zeznali, że Edyta była otwarta i szczera. Nie planowała ani wyjazdu, ani zmiany pracy. Planowała przyszłość i ślub z oskarżonym.

Obrońca B. z urzędu mec. Jewdokin przekonywał, że prokurator z góry przyjął tezę o winie B. Zdaniem adwokata poszlaki nie stanowią zamkniętego ciągu, co sprawia, że nie może dojść do skazania. Według niego ślady krwi w łazience mogły pochodzić choćby ze skaleczenia.

Po wyroku SO matka Edyty powiedziała, że od początku wszystko wskazywało, że to B. zabił jej córkę.

Proces toczył się po raz drugi. W 2010 r. SO uniewinnił B. - Brak w sprawie jednoznacznego i kategorycznego dowodu, że zaginiona Edyta W. nie żyje, nie udało się też ustalić, że zabił ją oskarżony - uznał sąd. W 2011 r. na wniosek prokuratury SA uchylił ten wyrok, bo uznał, iż SO niedostatecznie wziął pod uwagę opinie biegłych i nie opisał wątpliwości uzasadniających uniewinnienie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)