100 tys. Greków wyszło na ulice. Płoną sklepy i banki
Sto tysięcy Greków - 80 000 w Atenach i 20 000 w Salonikach - wzięło udział w demonstracjach przeciw planom oszczędnościowym rządu uzgodnionym z "trojką", nad którymi obraduje parlament. Wieczorem protesty przybrały gwałtowny charakter.
12.02.2012 | aktual.: 13.02.2012 01:50
Po tym, gdy policja otaczająca kordonem budynek parlamentu użyła wobec napierających na nią tłumów gazu łzawiącego i granatów ogłuszających, część demonstrantów zaatakowała siły policyjne z wzmożoną furią.
W kierunku policji poleciały kamienie, odłamki marmuru i kawałki asfaltu z potrzaskanej jezdni, a także butelki z płynem zapalającym.
Ulice sąsiadujące z parlamentem zamieniły się w pole bitwy - pisze AFP.
W alejach Panepistimiu i Stadiu wybijano witryny sklepów, podłożono ogień w banku i w jednej z kawiarni, z której trzeba było ewakuować klientów.
Według stacji telewizyjnej Skai, demonstranci podpalili w śródmieściu Aten kilka sklepów. Straż pożarna interweniowała z dużym opóźnieniem.
Na demonstrację przybyły całe kilku pokoleniowe rodziny.
- Ludzie nie ustąpią, a deputowani będą żałować, że głosowali za posunięciami, które doprowadzą do śmierci Grecji - wołał uczestniczący w demonstracji znany grecki kompozytor Mikis Theodorakis.
Reuters pisze, że demonstracja na ateńskim placu Syntagma jest największa od miesięcy
Parlament obraduje nad programem przewidującym redukcje zatrudnienia w sektorze publicznym, cięcia płac i emerytur. Jego przyjęcie jest warunkiem otrzymania przez pogrążony w kryzysie zadłużenia kraj dalszej pomocy od Unii Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Bez tej pomocy Grecja musiałaby ogłosić upadłość.
Uczestnicy protestu podkreślają, że zwykli Grecy ponieśli już dość wyrzeczeń. Natomiast techniczny rząd Lukasa Papademosa i popierające go dwie największe partie - Pasok i Nowa Demokracja - ostrzegają, że jeśli parlament nie przyjmie programu oszczędnościowego, Grecja zbankrutuje. Prowadziłoby to do chaosu gospodarczego, pogłębienia recesji, wzrostu bezrobocia i wybuchów niezadowolenia społecznego; Grecja musiałaby opuścić strefę euro.
PASOK i Nowa Demokracja mają wystarczającą większość 236 deputowanych w 300-osobowym parlamencie, aby móc przeforsować program oszczędnościowy, nawet jeśli część ich deputowanych głosowałaby przeciw.
Tymczasem premier Grecji Lukas Papademos zaapelował późnym wieczorem o spokój i oświadczył, że "wandalizm, przemoc i destrukcja nie mają miejsca w demokracji i nie będą tolerowane".
Papademos zaapelował do parlamentarzystów aby poparli program oszczędnościowy ostrzegając, że "podjęcie złej decyzji" doprowadzi do katastrofalnego bankructwa" i wyjścia kraju ze strefy euro.
Premier dodał, że "w tym kluczowym okresie Grecja nie może sobie pozwolić na luksus takich protestów".
Apel premiera odniósł skutek. Parlament grecki zaaprobował w 13 lutego po północy, czasu miejscowego, program oszczędnościowy warunkujący uzyskanie kolejnej transzy pomocy UE, ECB i MFW.
Parlamentarzyści uchwalili program wprowadzający drastyczne posunięcia oszczędnościowe w zamian za pomoc w wysokości 130 mld euro, która uratuje kraj przed grożącym mu niekontrolowanym bankructwem.
Zaaprobowano też porozumienie z prywatnymi kredytodawcami, które przewiduje zmniejszenie zadłużenia o sumę 100 mld euro. Kredytodawcy będą musieli odpisać ją na straty.