100 milionów witryn, czyli jak hartowała się Sieć
Firma Netcraft poinformowała niedawno, że Internet osiągnął kolejny milowy kamień w swoim rozwoju - powstała bowiem stumilionowa witryna o unikatowym adresie. Liczbę wszystkich stron w Sieci trudno ocenić. Największe wyszukiwarki bez przerwy indeksują tysiące nowych stron. Jeszcze do niedawna wielkość indeksu podawano do publicznej wiadomości, jednak, jako że jest to cenna informacja handlowa, publikowane liczby budziły często sprzeciw konkurencji, w związku z czym ani Google, ani Yahoo nie udostępniają obecnie takich danych. Na podstawie ostatnio udostępnionych danych można przypuszczać, że w całej światowej pajęczynie działa ponad 20 miliardów stron. Internet w ciągu minionych kilku lat zmienił się niewiarygodnie - przyjrzyjmy się, jak świat korzysta dziś z zasobów WWW...
29.11.2006 | aktual.: 29.11.2006 15:12
Na całym świecie żyje obecnie niemal 6,5 miliarda osób. Nieco ponad miliard ma dostęp do Internetu. Z Sieci korzysta więc 16,6% ludzkości. W latach 2000-2006 liczba osób z dostępem do Internetu wzrosła na całym świecie o 198,1 procenta.
Azjaci trzymają się mocno
Największą grupę internautów stanowią, co nie jest zaskoczeniem, Azjaci. Jest ich w Sieci niemal 400 milionów. Trzeba jednak pamiętać, że Azja to najbardziej ludny kontynent. Mieszka tam niemal 3,7 miliarda osób i stanowią oni ponad 56% populacji naszej planety. Dostęp do Internetu ma co dziesiąty mieszkaniec Azji, a co trzeci internauta pochodzi z tego właśnie kontynentu.
Znacznie lepiej na tym tle wypada Europa. Niemal 40% mieszkańców Starego Kontynentu jest podłączonych do Sieci. Spośród 807 milionów mieszkańców z WWW korzysta aż 311 milionów i stanowią oni 28,9% wszystkich surfujących. Europa nie może jednak poszczycić się tak szybkim wzrostem liczby internautów jak Azja. W ciągu ostatnich sześciu lat liczba europejskich komputerów w Sieci wzrosła o 196,3%, podczas gdy w Azji zwiększyła się o 231,2%.
Wszelkie jednak rekordy nasycenia rynku internetowego bije Ameryka Północna. Z ogólnej liczby 331,5 miliona mieszkańców aż 231 milionów ma dostęp do Sieci. Aż 70% mieszkających na tym kontynencie osób może korzystać z Internetu. Tam, gdzie największe nasycenie, daje się zauważyć również najwolniejszy wzrost. Liczba północnoamerykańskich internautów zwiększyła się w latach 2000-2006 "jedynie" o 113,7 procenta.
Na drugim miejscu rankingu najbardziej zinternetyzowanych regionów znalazły się Australia i Oceania. Więcej niż co drugi mieszkaniec ( 54,1% ) tego obszaru przegląda WWW. Podobnie jednak jak w Ameryce Północnej, notuje się tam stosunkowo niewielki przyrost połączeń. Przez sześć lat ich liczba zwiększyła się o 141 procent.
Najszybszy rozwój notują regiony, o których jeszcze nie wspomniano. Ameryka Łacińska wraz z Karaibami, obszar zamieszkiwany przez 554 miliony osób, może pochwalić się 85 milionami internautów. To 15,4% wszystkich mieszkańców. W ogólnej liczbie 1,076 miliarda światowych użytkowników stanowią oni zaledwie 7,9%, jednak od 2000 roku ich liczba zwiększyła się o 370 procent.Jeszcze szybszy wzrost zanotował Bliski Wschód. Ze 190 milionami mieszkańców region ten ma 19 milionów internatów. Jednak liczba podłączonych do Sieci jest obecnie o 480% większa, niż na początku wieku.
Absolutnym rekordzistą w przyroście połączeń jest jednak Afryka. Od 2000 roku liczba miłośników Internetu wzrosła na Czarnym Lądzie o 626%. Spośród 915 milionów mieszkańców tego kontynentu dostęp do Sieci mają niemal 33 miliony osób. Tak więc jeden na 33 internautów pochodzi właśnie z Afryki.
Ranking krajowy
Na liście państw i terytoriów, w których dostęp do Internetu ma ponad połowa mieszkańców, znajduje się 28 nazw. Krajem o największym nasyceniu Internetem jest Malta. Z Sieci korzysta tam 78,3% mieszkańców. Zaraz za nią uplasowała się Nowa Zelandia ( 77,6% ), a na trzecim miejscu jest Islandia ( 76,5% ). W ścisłej czołówce mieszczą się też Szwecja ( 75,2% ) i Hongkong ( 70,7% ). Dalsze miejsca zajęły Dania ( 69,5 ), USA ( 68,7 ), Singapur ( 68,3 ) oraz Norwegia i Australia ( po 68,2% ). W Polsce dostęp do Sieci ma obecnie około 28% mieszkańców.
Są jednak na świecie miejsca, gdzie praktycznie nie można skorzystać z dobrodziejstw Sieci. Brak jest, oczywiście, danych z komunistycznej Korei Północnej. Poza nią istnieją 34 kraje, w których dostęp do Internetu ma mniej niż 1% ludności. W niechlubnej czołówce znalazła się Liberia. Z Sieci korzysta tam 500 obywateli, co stanowi mniej niż 0,1%. Niewiele lepiej jest w Afganistanie, Demokratycznej Republice Konga, Timorze Wschodnim, Gujanie Francuskiej, Iraku oraz w Myanmarze. Ocenia się, że z Internetu korzysta tam 1 obywatel na 1000. Dwukrotnie większy odsetek internautów mają Bangladesz oraz Etiopia. A trzykrotnie: Burundi i Republika Środkowoafrykańska. Na tej swoistej "liście biedy" znajdziemy też Burkina Faso, Czad, Gwineę Równikową, Laos, Madagaskar, Malawi, Mozambik czy Kamerun. Łatwo zauważyć, że lista najmniej obecnych w sieci krajów, odpowiada liście najmniej obecnych kontynentów.
Numerologia praktyczna
Na początku listopada funkcjonowało ponad 2,5 miliarda numerów IP. Najwięcej przypadało na Stany Zjednoczone. USA były w posiadaniu ponad miliarda 360 milionów IP. Druga na liście jest Wielka Brytania, która ma do dyspozycji 259 milionów IP. W gestii Japonii pozostaje 149 milionów numerów, a Chiny posiadają ich 89 milionów. Nie dziwi więc fakt, że wobec tak olbrzymiej dysproporcji, dynamicznie rozwijające się Państwo Środka kładzie duży nacisk na IPv6.
Liczbą ponad 10 milionów numerów dysponują też Niemcy ( 84,5 ), Kanada ( 71 ) czy Francja ( 66,5 ). Na liśce tej znajdują się też Włochy, Australia, Brazylia, Rosja, Tajwan czy Finlandia. Wśród tak wielkich, ludnych czy też bardzo technologicznie rozwiniętych krajów może dziwić obecność niewielkiego Mauritiusu. To niewielkie państewko o powierzchni 2040 kilometrów kwadratowych ( niemal 160 razy mniejsze od Polski ), zamieszkane przez 1,2 miliona osób, ma do dyspozycji około 31 milionów IP. To o pół miliona więcej niż następna na liście Australia i znacznie więcej niż olbrzymie, zamieszkane przez wielokrotnie więcej osób Rosja czy Brazylia.
Polska z niemal 9,8 milionami IP znalazła się na 22. miejscu na świecie. Mamy ich o 2,5 miliona więcej niż 10-krotnie większe Indie, zamieszkiwane przez 1,1 mld osób.
Wśród krajów o najmniejszej liczbie numerów IP należy przede wszystkim wymienić Koreę Północą. Do komunistycznego kraju należy 224 IP. Mniej ma tylko 7 innych terytoriów, takich jak Tokelau, Jersey czy Pitcairn. Z dużych państw poniżej tysiąca numerów ma do dyspozycji jeszcze Czad, do którego należy 720 IP.
Jak to działa?
Wbrew pozorom, działa całkiem dobrze. Oczywiście obciążenie Internetu i warunki korzystania z niego zmieniają się z minuty na minutę i zależą od ogromnej liczby czynników, jednak wystarczy przez kilka dni śledzić odpowiednie dane, by stwierdzić, że światowa pajęczyna funkcjonuje co najmniej zadowalająco. Prowadzony na bieżąco monitoring ruchu wykazuje, że za średni czas odpowiedzi i procent straconych pakietów można Internetowi przyznać około 80 punktów na 100 możliwych. Zwykle nie najlepiej sprawuje się Sieć w Azji. Charakteryzuje ją najdłuższy czas odpowiedzi ( 350 - 400 milisekund ) i duże straty pakietów, sięgające nawet 20 procent.
Najszybsza komunikacja odbywa się w Ameryce Północnej. Tam średni czas odpowiedzi pomiędzy monitorowanymi ruterami jest zwykle niższy niż 100 ms. Na ocenę pracy północnoamerykańskiego Internetu negatywnie natomiast wpływa duża ilość traconych pakietów. Pod tym względem gorzej jest tylko w Azji. Najsprawniejszą siecią może pochwalić się Australia. Czasy odpowiedzi są tam co prawda dłuższe niż w Ameryce Północnej i mogą sięgać nawet 200 milisekund, jednak nierzadko transmisja przebiega bez najmniejszych strat danych. Sieci z antypodów niemal dorównuje Internet w Południowej Ameryce. Czasy odpowiedzi są tam krótsze ( ok. 170 milisekund ), a straty pakietów niewielkie ( mniej niż 10% ). Europa z czasami odpowiedzi i stratami pakietów podobnymi do północnoamerykańskich znalazła się w środku stawki. W statystykach tych, ze względu na zbyt małą liczbę danych, nie uwzględniono Afryki.Szerokim pasmem w świat
Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju regularnie publikuje dane dotyczące wykorzystywania Sieci przez wszystkie 30 krajów, które wchodzą w jej skład. Z najnowszego raportu ( czerwiec 2006 ) wynika, że najlepszy dostęp do sieci szerokopasmowych mają Duńczycy. Na każdych 100 mieszkańców tego kraju aż 29,3 korzysta z takich właśnie łączy. Niewiele gorzej jest w Holandii i Islandii. Tam odsetek osób z szeroki łączem wynosi, odpowiednio, 28,8 oraz 27,3. Zaraz za nimi ulokowały się Korea Północna ( 26,4 ) i Szwajcaria ( 26,2 ).
Stany Zjednoczone, kraj z największą liczbą internautów, znalazł się na 12. miejscu. Dostęp do łączy o najwyższej przepustowości ma mniej niż co piąty ( 19,2% ) Amerykanin. Z sieci szerokopasmowych korzysta niemal identyczny odsetek Japończyków. Polska trafiła na 26. miejsce tego zestawienia ( 5,3% ), a gorsze okazały się jedynie Turcja, Słowacja, Meksyk i Grecja. Średnia dla krajów OECD wynosi 15,5%, mamy więc jeszcze spory dystans do nadrobienia.
Bardzo jednak możliwe, że nadrobimy go błyskawicznie. Niewiele bowiem krajów OECD może poszczycić się tak szybkim przyrostem szerokopasmowych łączy. Jeszcze bowiem w 2001 roku w naszym kraju z takich połączeń korzystał 0,1 procenta osób. Obecnie jest to 5,3%, a więc w ciągu pięciu lat nastąpił 53-krotny wzrost. Co pocieszające, tempo tego wzrostu jest bardzo silne. W roku 2002 już 0,3% miało dostęp do szerokopasmowych łączy, rok później było to 0,8%, by po roku wzrosnąć do 2,1, a w 2005 osiągnąć 2,5%. Najnowszy raport OECD opublikuje w grudniu, można więc będzie się przekonać, czy wciąż będziemy jednym z liderów rozwoju tego typu sieci.
Jednym z kilku, gdyż nie do Polski należy palma pierwszeństwa. Absolutny rekord pobili nasi południowi sąsiedzi. Pomiędzy 2001 a 2006 rokiem odsetek najbardziej przepustowych łączy zwiększył się w Czechach o 94 razy.I kto za to wszystko płaci?
Przeciętny internauta w ciągu jednego miesiąca rozpoczyna we własnym domu 33 sesje w Internecie. W tym czasie odwiedza 69 domen i przegląda około 1500 różnych stron. Jego domowy komputer "spędza" w Sieci nieco ponad 29 godzin miesięcznie, a jedna sesja trwa średnio 53 minuty. Internauci nie należą do osób szczególnie cierpliwych. Przejrzenie pojedynczej strony zajmuje im średnio jedynie 43 sekundy.
Za przyjemność korzystania z Internetu trzeba płacić. W niektórych krajach bardzo słono. Z danych OECD za rok 2004 wynika, że najtańszy szerokopasmowy dostęp do Internetu, po uwzględnieniu siły nabywczej lokalnej waluty wyrażonej w dolarach, oferowany był w Holandii. Mieszkaniec tego kraju płacił średnio 13 USD. Nieco drożej, bo około 15 USD musieli zapłacić Niemcy i Duńczycy. Od cen w tych krajach nie odbiegały zbytnio stawki we Włoszech i Japonii, które wynosiły 18 dolarów.
Drożej było we Francji ( 19 USD ) oraz Hiszpanii i Belgii ( 22 USD ). Średnia dla wszystkich krajów OECD wyniosła 40 dolarów, a wśród krajów, które znalazły się poniżej tej średniej, były, poza wcześniej wymienionymi, Szwajcaria, Luksemburg, Wielka Brytania i USA, gdzie za dostęp do Sieci trzeba zapłacić około 29 dolarów w ciągu miesiąca. Znalazły się tam również Nowa Zelandia ( 30 USD ), Kanada i Norwegia ( po 31 dolarów ) oraz Islandia, Finlandia, Korea Południowa i Australia. Obywatele innych krajów, wśród których znalazły się wszystkie najuboższe państwa OECD, płacili powyżej średniej.
Najbogatsi z pozostałych, czyli Irlandczycy i Portugalczycy, płacili najmniej. Po ok. 41 USD. Następnie widać już poważny wzrost wydatków. I tak Turcy i Czesi musieli wydać po 71 dolarów, Węgrzy 73 USD, Meksykanie 76 dolarów, a Grecy 78 USD. Polska wraz ze Słowacją znalazły się na szarym końcu. I mało pocieszający jest fakt, że w naszym kraju płaciliśmy 79 USD, podczas gdy Słowacy - 146 dolarów. Przeliczając ceny dostępu OECD nie brało pod uwagę różnic w przepustowości udostępnianych łączy.
Na szczęście zdecydowana większość obecnych w Sieci treści udostępniana jest bezpłatnie, co jednak nie znaczy, że za darmo. Najbardziej rozpowszechnioną i najbardziej nielubianą przez internautów formą "opłaty" za przeglądanie udostępnianych treści, jest również oglądanie wyświetlanych reklam.
W ciągu jednego tylko tygodnia samym mieszkańcom USA wyświetlanych jest ponad 65 miliardów reklam. W rzeczywistości jest ich więcej, jednak w zestawieniu nie uwzględniono sytuacji, w której dana firma wyświetla na własnej stronie swoje reklamy.
[
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/11147/100stron-2-b.jpeg',552,253) )
Na zakończenie
Zbieranie statystyk dotyczących Internetu to dość karkołomne zajęcie. Sieć jest przecież żywym organizmem, w którym wszystko zmienia się z minuty na minutę. Ponadto przy tak olbrzymiej liczbie komputerów, internautów, najróżniejszych sposobów łączenia się z Internetem, trudno zebrać odpowiednią liczbę wiarygodnych danych. Zadania nie ułatwia fakt, że ogólnoświatowa pajęczyna naprawdę jest ogólnoświatowa i dotarła do wszystkich krajów na świecie.
To zapewne jedynie kilka z wielu powodów, dla których dostępne dane różnią się między sobą nawet dość znacznie. Sytuacja taka ma miejsce nawet w opracowaniach wyspecjalizowanych firm, które prowadzą badania na ten sam temat. Na drodze do uzyskania jednolitych danych może stać chociażby różna metodologia czy różnice w definiowaniu pojęć. Bo kto zna na przykład jedną, obowiązującą definicję "szerokopasmowego dostępu do Internetu"?
Mamy jednak nadzieję, że zarysowany powyżej obraz daje pewne pojęcie o tym, jak wyglądał Internet w czasie, gdy powstała stumilionowa witryna.