100 dni nowego rządu
O tym co łączy, a co dzieli przyszłych
koalicjantów czytamy w "Gazecie Prawnej".
13.09.2005 | aktual.: 13.09.2005 06:35
Z zapowiedzi mających utworzyć koalicję PO oraz PiS nie wyłania się spójny program gospodarczy. Tymczasem decyzje podjęte przez nowy rząd w pierwszych trzech miesiącach zadecydują o powodzeniu najpilniejszych reform - pisze dziennik.
Rozbieżności w sprawie reformy centrum czy podatków wskazują, że czas tuż po wyborach wypełni raczej szukanie kompromisów niż podejmowanie konkretnych decyzji. Łatwiej bowiem wskazać, co mimo zapowiedzi nie ulegnie szybko zasadniczej zmianie.
Przede wszystkim budżet, bo możliwości przeprowadzenia zmian legislacyjnych do 30 listopada będą niewielkie. Ponadto struktura administracji z powodu skali zmian związanych z łączeniem resortów (np. gospodarki ze skarbem) lub cięciami zmniejszającymi biurokrację (np. ograniczenie 66-tysięcznej administracji skarbowej).
Prawdopodobnie do przyszłego roku poczekamy na zmiany w Narodowym Planie Rozwoju związane z absorpcją środków unijnych. Także na komercjalizację przedsiębiorstw państwowych, z których część zostanie skomunalizowana i przekazana samorządom - wylicza gazeta.
Wątpliwe - czytamy - jest podjęcie szybkich działań w kierunku redukcji bezrobocia: obecny Sejm uchwalił wiele przepisów psujących rynek pracy i uderzających w przedsiębiorczość (np. podniesienie płacy minimalnej). Nowy rząd będzie musiał naprawić sytuację. Obniżenie tempa indeksacji świadczeń nie przysporzy mu popularności, więc będzie zwlekał.
Koalicja będzie jednak działać pod presją czasu: przeprowadzenie zmian bezpośrednio po wyborach, gdy wszyscy się ich spodziewają, niemal zawsze gwarantuje społeczną akceptację. "Jeżeli zmiany będą się opóźniać, przyszły rok będzie rokiem przetrwania, z dużo niższym kredytem zaufania społecznego - mówi "Gazecie Prawnej" ekspert CASE i ekonomiczny doradca PO Rafał Antczak. (PAP)