10-latka zmarła u dentysty. Czy lekarz usłyszy wyrok?
Po ponad 10 latach od śmierci córki Oli (10 l.) Jacek Bryszewski (64 l.) znów szykuje siły do kolejnej batalii. Po 7 procesach i stu rozprawach sprawa wraca na wokandę łódzkiego sądu. Od ostatniego wyroku odwołał się prokurator.
Do tragedii doszło w 2002 roku w gabinecie stomatologicznym na łódzkich Bałutach. Niepełnosprawna Ola miała tam zaplanowany zabieg w znieczuleniu ogólnym. Wszystko przebiegało bez przeszkód do momentu wybudzenia. Anestezjolog zauważył, że dziewczynka nie oddycha. Nie pomogła reanimacja i walka w szpitalu o życie dziecka. Ola zmarła.
Śledztwo prowadzone przez prokuraturę wykryło, że podczas zabiegu w gabinecie był tylko anestezjolog. Brakowało pielęgniarki anestezjologicznej, do czego lekarza zobowiązywały przepisy. Nie monitorowano też czynności serca, a to mogło wcześniej zaalarmować lekarza, że stan pacjentki się zmienia. Mijały lata, a w kolejnych procesach sądy uniewinniały lekarza. Ojciec nie przyjmował porażki. Sąd Najwyższy przychylił się do wniosku kasacyjnego i proces rozpoczął się od nowa.
Wreszcie Sąd Rejonowy w Łodzi uznał, że anestezjolog naruszył zasady dobrej praktyki, naraził pacjentkę na niebezpieczeństwo utraty życia. Nieświadomie, ale mógł przewidzieć skutki takiego postępowania. Po dziesięciu latach i siedmiu kolejnych procesach prokurator zażądał dla oskarżonego 2 lat więzienia i zakazu wykonywania zawodu. Sąd uznał winę lekarza, ale... umorzył sprawę. Bo po 10 latach latach się przedawniła. A to dlatego, że lekarz był sądzony za tzw. „czy nieumyślny”.
Ojciec dziewczynki był pewien, że to koniec jego walki o sprawiedliwość po śmierci córki. Ale prokurator odwołał się od wyroku. - Gdyby przyjęto nową kwalifikację, czyli czyn umyślny, sprawa nie uległaby przedawnieniu - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Każą mi płacić abonament, a nie mam TV