Uważaj, zanim wypijesz w ciąży
„Kieliszek wina po obiedzie, czy szklanka piwa podczas wieczornego relaksu przed telewizorem z pewnością nie zaszkodzi mojemu dziecku” – myśli wiele kobiet w ciąży. W takim przekonaniu utwierdzają je często znajomi, rodzina, a nawet lekarze. Jak się okazuje, prawda jest jednak zupełnie inna. Nawet sporadyczne picie alkoholu przez przyszłą matkę, może prowadzić do nieodwracalnych zmian fizycznych i psychicznych dziecka, które urodzi.
30.08.2007 | aktual.: 17.06.2008 12:04
Przykładów kobiet pijących w ciąży nie brakuje. W samym lipcu głośno było o 34-latce z Zabrza, która urodziła nietrzeźwego chłopca. Noworodek miał we krwi 1,2 promila alkoholu, a jego stan określono jako krytyczny. Lekarze stwierdzili u niego zaburzenia neurologiczne. Podobna sytuacja wydarzyła się w elbląskim szpitalu, w którym na świat przyszło dziecko z niemal dwoma promilami.
Myli się jednak ten, który myśli, że dzieciom szkodzą głównie matki-alkoholiczki z patologicznych rodzin. Jak wynika z badań PBS przeprowadzonych dwa lata temu w Sopocie, na zlecenie Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, po kieliszek sięga coraz więcej wykształconych i dobrze sytuowanych przyszłych matek. Aż 33% kobiet w wieku 18-40 lat przyznaje, że piło alkohol będąc w ciąży. Największy odsetek pijących dotyczy kobiet z wykształceniem średnim (22,2%) i wyższym (17,8%). Zdecydowanie mniej jest wśród pań z wykształceniem zawodowym (14,9%) i podstawowym (10,5). Badania wskazują jednocześnie, że częściej w ciąży piją osoby z większych i średnich i miast, niż kobiety ze wsi.
Jak alkohol działa na dziecko?
Katarzyna Łukowska, wicedyrektor PARPA, nie ma złudzeń – każda z tych kobiet, bez względu na ilość wypitego alkoholu, mogła narazić dziecko na wystąpienie poważnych, nieodwracalnych uszkodzeń. Cząsteczki alkoholu są tak małe, że z łatwością przenikają przez łożysko. Już pół godziny od wypicia przez matkę, dziecko ma takie samo stężenie alkoholu we krwi jak ona. W efekcie alkohol zabija tworzące się w mózgu dziecka komórki nerwowe lub zaburza ich migrację do właściwego obszaru mózgu - podkreśla Łukowska. Szereg uszkodzeń, z którymi przychodzi na świat dziecko pijącej matki nazywane jest FAS (z ang. Fetal Alkohol Syndrome), czyli płodowym zespołem alkoholowym. W Polsce rodzi się z nim troje na tysiąc dzieci.
Ilość i rodzaje nieprawidłowości należących do FAS jest bardzo szeroka. Zaburzenia można jednak podzielić na trzy charakterystyczne grupy objawów. Pierwszą z nich jest zmniejszona waga urodzeniowa. W odróżnieniu od dzieci matek palących, dzieci kobiet sięgających po alkohol, nie przyspieszają ze wzrostem i zawsze są mniejsze od rówieśników. Mniejsza jest także objętość mózgu i móżdżku - mówi dr Piotr Raczyński, ginekolog położnik z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Drugą grupą są charakterystyczne, orientalne rysy twarzy. _ Zniekształcenia występują w środkowej części twarzy, i są to np: cienka górna warga, brak rowka pod nosem, wrażenie szeroko rozstawionych oczu, dodatkowy fałd skórny w kąciku oka, a także niżej ustawione uszy, które są często duże i zdeformowane_ - mówi dr Raczyński.
Trzecim rodzajem nieprawidłowości są uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego, które bywają mylone z ADHD. Dzieci z takim rodzajem uszkodzenia mają „bałagan” w głowie, są nadpobudliwe, mają problemy z zapamiętywaniem i przetwarzaniem informacji, a także myśleniem abstrakcyjnym – nie rozumieją takich pojęć jak np. czas - mówi Katarzyna Łukowska z PARPA. Ciężar występujących o dziecka uszkodzeń zależy od ilości spożywanego w czasie ciąży alkoholu przez matkę oraz od fazy rozwoju płodu.
Dlaczego piją?
Większość ciąż w naszym kraju to ciąże przypadkowe, i często w pierwszych tygodniach kobiety piją, bo jeszcze nie wiedzą o swoim stanie. Ostatnio słyszałam o kobiecie, która urodziła dziecko z FAS dlatego, że wyjechała w podróż poślubną do Francji. Tam piła dużo wina, bo nie wiedziała jeszcze o swojej ciąży - mówi Łukowska. Innymi powodami sięgania po alkohol przez ciężarne jest to, że chcą się w ten sposób wyciszyć, nie wiedzą o skutkach picia lub otrzymały złe zalecenia od lekarzy. Z badań PARPA wynika, że blisko 2,5% kobiet piło podczas ciąży, bo zachęcił je do tego lekarz. Respondentkom zadano również pytanie o to, czy lekarz przestrzegał je przed piciem. Okazuje się, że dwie trzecie nie było przestrzeganych. Do wypicia zachęcają kobiety również znajomi (14,2%) i rodzina (7,6%). Z czego to wynika? Dawniej alkohol etylowy był stosowany jako tokolityk czyli substancja zmniejszająca gotowość skurczową macicy. Obecnie jednak absolutnie nie wolno zalecać spożywania alkoholu etylowego kobietom w ciąży -
mówi dr Raczyński - mówi dr Raczyński.
Wzmianka w podręczniku do położnictwa
Małgorzata Klecka, wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia Zastępczego Rodzicielska w Okręgu Śląskim zna problem FAS od podszewki. 11 lat temu wraz z mężem zaopiekowała się dwójką dzieci z płodowym zespołem alkoholowym – 6-letnim Grzegorzem i 4-letnią Iwoną. Państwo Kleccy mieli świadomość, że dzieci przebywające od urodzenia w domu dziecka będą miały uszkodzoną psychikę, ale nie przyszło im na myśl, że ich pociechy mogą mieć FAS. Jestem z wykształcenia magistrem pielęgniarstwa i wiele lat pracowałam jako wolontariuszka. Planowałam też stworzenie ośrodka terapeutycznego dla ludzi uzależnionych od narkotyków, dlatego czymś naturalnym było dla mnie podzielenie się swoją rodziną z dziećmi, które nie zaznały w życiu szczęścia. Nie miałam jednak pojęcia o tym, czym dokładnie jest FAS. Oprócz wzmianki w podręczniku do położnictwa, nie było wówczas w Polsce żadnych publikacji - opowiada Klecka.
Zabierając dzieci z placówki, pani Małgorzata niewiele wiedziała o ich zdrowiu. Nie dostała nic, oprócz lakonicznych wypisów ze szpitala. Nie udzielono mi żadnych informacji o aktualnej kondycji emocjonalnej i fizycznej dzieci. Zauważyłam, że mają zmienione rysy twarzy, ale sądziłam, że to efekt sierocej przeszłości - dodaje matka adopcyjna. Choć badania psychologiczne i testy na inteligencję nie wychodziły najgorzej, to wiele objawów spędzało pani Małgorzacie sen z powiek. Dopiero cztery lata później znalazła w bibliotece amerykańską książkę, która szczegółowo opisywała FAS. Okazało się, że Iwonka ma większość z wymienionych w publikacji cech zespołu - przypomina sobie Klecka.
Nie czuła bólu
Wśród charakterystycznych objawów FAS pani Małgorzata odnalazła u swojej córki m.in. zaburzenia czucia tempertaury: Córka nie czuła zimna, ciepła czy bólu. Potrafiła uderzyć głową w drzwi i nic nie poczuć. Symptomy występujące u Grzegorza także znalazły odzwierciedlenie w przypadkach opisywanych w książce. Syn miał problemy myśleniem abstrakcyjnym. Choć był niskim blondynem, to w szkolnych wypracowaniach pisał, że jest wysokim brunetem - mówi matka. Terapia czyni cuda
Po przeczytaniu książki, pani Małgorzata obdzwoniła znajomych lekarzy i upewniła się, że to FAS. Niestety, o ile wiedza o płodowym zespole alkoholowym stawała się coraz bardziej powszechna, o tyle ośrodków terapeutycznych można było ze świecą szukać - żali się Klecka, która nie poddała się i postanowiła stworzyć taką placówkę: Nawiązałam kontakt ze specjalistami z USA i Niemiec, którzy przysłali mi wiele publikacji na ten temat. To co zdobyłam, tłumaczyłam i przesyłałam dalej. Z pomocą zagranicznych psychoterapeutów, pani Małgorzata stworzyła Ośrodek FAStryga mający na celu wspieranie i szkolenie rodziców. Dzięki wsparciu finansowym PARPA i województwa Śląskiego wyposażyła salę terapeutyczną i wyszkoliła terapeutów. Wkrótce działanie ośrodka poszerzyła o budowanie programów terapeutycznych dla dzieci i ich rodzin.
Córka pani Małgorzaty jako pierwsza przeszła dwuletnią terapię, polegająca m.in. na szeregu ćwiczeń pobudzających czucie. Było to np. chodzenie po piasku, kąpiel w krochmalu, masaże, szczotkowanie ciała, oddziaływanie ciepłymi i zimnymi przedmiotami. Dzięki terapii zmieniła się również mimika twarzy Iwony – z przypominającej maskę, w reagującą na różne bodźce, uśmiechniętą buzię - mówi Klecka. Dużym postępem było również to, że dziewczynka wykształciła u siebie empatię: Zaczęła zauważać rzeczy, których wcześniej nie dostrzegała - np., że ktoś jest zmęczony, lub coś go boli - mówi pani Małgorzata.
Pseudotroska domów dziecka
Swoimi doświadczeniami dzieli się także dr Krzysztof Liszcz z toruńskiej Fundacji Na Rzecz Rozwoju Dzieci Niepełnosprawnych „Daj Szansę”. Dr Liszcz, podobnie jak Małgorzata Klecka, przyjął pod swój dach dzieci z domu dziecka. Na pierwszą adopcję Liszczowie zdecydowali się 20 lat temu. Przyjęli wtedy 5-letniego Pawła i jego roczną siostrę Kasię. Kilkanaście lat późnej rodzina powiększyła się o kolejne rodzeństwo – Ewę i Julkę. Jak się okazało wszystkie dzieci, w różnym stopniu były obciążone zespołem FAS. Pan Liszcz, z zawodu psychiatra, również nie miał na początku pojęcia czym jest FAS. Smutną praktyką w placówkach opiekuńczo-wychowawczych jest to, że zatajają informacje o stanie dzieci. Nie mówią o dolegliwościach w pseudotrosce o to, by znalazły nowy dom. Panuje przekonanie, że jeśli takie dziecko umieści się w środowisku lepszym, to sama zmiana wniesie spodziewane efekty. Życie pokazuje jednak, że to iluzja, bo większość z tych dzieci cierpi na pierwotne
zaburzenia, z których nie wszystkie można wyleczyć - twierdzi dr Liszcz.
Największe problemy ze zdrowiem miała 21-letnia Kasia Liszcz, która cierpi na pełnoobjawowy FAS. Ma ciężkie uszkodzenie mózgu i zaczęła chodzić dopiero w wieku 8 lat. Teraz używa do chodzenia balkonika lub jeździ wózkiem inwalidzkim - mówi pan Krzysztof. Przez 10 lat Kasia była codziennie usprawniana w domu, od rana do wieczora z udziałem wielu wolontariuszy. Choć na początku wielu lekarzy nie wierzyło, że córka zrobi postępy, to udało jej się wyjść z niektórych zaburzeń. Do tej pory rozwija się powoli, ale systematycznie. Doskonale czyta, śpiewa, jest wolontariuszką w szpitalu dziecięcym i pomaga mi w fundacji - cieszy się pan Krzysztof. Doskonale radzi sobie również syn pana Krzysztofa. Od trzech lat pracuje, mieszka sam i zaczął zaoczne studia.
Słyszą, że są leniami
Zdaniem pana Krzysztofa około połowa dzieci z FAS nie ma dużego deficytu intelektualnego i mogą się uczyć w szkołach publicznych lub uzupełniać naukę w trybie indywidualnym – tak jak to było w przypadku jego dzieci. Niestety – jak uzupełnia pan Krzysztof – nie zawsze problemy dzieci z FAS są wyłapywane przez psychologa szkolnego. Często takie dzieci słyszą w szkole, że są zdolnymi leniami albo, że są niechlujne. W efekcie dzieci wpisują się w schemat, zaczynają wagarować, i popadać w nałogi - mówi dr Liszcz.
Problemy związane z wychowaniem dziecka z objawami FAS często przerastają rodziców. Dorośli załamują się, popadają w depresję i nie wiedzą, gdzie szukać pomocy. Zdarzają się również gorsze historie – rodziny się rozpadają, a dzieci biologiczne nie radzą sobie z sytuacją w domu - mówi Małgorzata Klecka. Dr Liszcz przyznaje, że dużo przykrości sprawia rodzicom zły stan zdrowia, przewlekłe leczenie i niewspółmierne do oczekiwań efekty. Dodaje jednak, że oprócz smutków jest wiele radości z pomocy takim dzieciom. Pierwszy krok, słowo, rysunek, a potem samodzielna decyzja o wyborze kierunku studiów, czy podjęcie przez nie pracy daje wiele radości - przypomina sobie swoje chwile radości pan Krzysztof.
Codziennie pytają o biologiczną mamę
Rodzice niejednokrotnie obawiają się dnia, w którym dziecko zapyta o swoją chorobę i biologicznych rodziców. Pan Krzysztof ma ten moment już za sobą. Dziewczynki często pytają o swoją biologiczną mamę i chętnie dzwonią do swojej siostry, która mieszka u babci. Potrzebują tych kontaktów i idealizują swoje wyobrażenie o biologicznej rodzinie. Starsza córka wie natomiast o przyczynach swoich kłopotów zdrowotnych. Nie ma jednak żalu do swojej matki. Tłumaczy sobie, że matka piła, bo nie wiedziała, że jest w ciąży - mówi dr Liszcz.
Ani pani Małgorzata, ani pan Krzysztof nie żałują swojej decyzji o adopcji dzieci. Mają jednak żal do instytucji, które nie informują rodziców adopcyjnych o dolegliwościach dziecka. Rodzice adopcyjni nie zdają sobie sprawy, że co drugie dziecko z placówki ma objawy FAS - twierdzi Klecka. Dlatego – jak uzupełnia dr Liszcz - naiwne są pary, które czekają latami na zdrowe dzieci. Nawet jeśli maluchy nie są uszkodzone alkoholem, to są uszkodzone życiem, które im dorośli zafundowali - czyli ciążą w stresie, odrzuceniem, przemocą, osieroceniem. Nawet kilkumiesięczne niemowlę, ma w sobie traumę odrzucenia i może mieć skłonności do różnych zaburzeń w przyszłości - podsumowuje dr Liszcz.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska