Rytualne mordy w Gabonie - dzieci stają się ofiarami okrutnych zbrodni
Odnajdywane przypadkiem ciała są zmasakrowane. Obdarte ze skóry, z upuszczoną krwią, wyciętymi organami. Tylko w ciągu czterech lat zginęło w ten okrutny sposób ponad 200 osób, z czego połowa to dzieci. To ofiary rytualnych mordów, które stały się plagą na pozór spokojnego i rajskiego dla turystów Gabonu. Za potwornymi zbrodniami mogą stać przedstawiciele najwyższych szczebli władzy. Zleceniodawcy ofiarnych mordów wierzą bowiem, że fortuna będzie im sprzyjać dzięki ludzkim talizmanom.
19.04.2013 | aktual.: 19.04.2013 17:13
Libreville wyróżnia się na tle afrykańskich stolic, zwłaszcza tych w centrum kontynentu. Nieco bardziej uporządkowane niż Brazzaville, mniej zatłoczone niż Jaunde i bogatsze niż Kinszasa, od blisko 50 lat nie widziało żadnej wojny, zamachu stanu czy większych zamieszek. Ale nie oznacza to, że jego mieszkańcy żyją w spokoju. Na pewno nie wtedy, gdy znajdują kolejne ciało.
Czasem fale wyrzucają je na piaszczystą plażę. Niekiedy leżą w przydrożnych rowach, unoszą się w ściekach lub rozkładają się w ukryciu w pobliżu stadionu albo lotniska. Nie ma reguły. Łączy je jedno - są potwornie okaleczone. Obdarte ze skóry, pozbawione organów wewnętrznych, z upuszczoną krwią i poucinanymi kończynami, nasilają atmosferę grozy, której nie odczują zagraniczni turyści. Nie oni są ofiarami rytualnych mordów. Zwykli Gabończycy - coraz częściej tak.
Według obrońców praw człowieka, między 2008 a 2012 rokiem w Gabonie doszło do ponad 200 rytualnych morderstw. Tylko między styczniem a połową marca 2013 roku miało być ich już około 20. Blisko połowę ofiar stanowią dzieci, takie jak ośmioletnia córka Rolanda Akoumby, której zwłoki - pozbawione języka, ust i genitaliów - wyłowiono z wody w zeszłym miesiącu. - Złożyłem skargę, ale wiem, że nie znajdą morderców - wyznał zrozpaczony mężczyzna reportowi Reutersa. Mniej więcej w tym samym czasie w podobnych okolicznościach zginęła inna dziewczynka, siedmiolatka.
Roland Akoumba nie jest jedyną osobą, która uważa, że sprawcy pozostaną bezkarni. Aktywiści i badacze od lat powtarzają, że zlecenia na rytualne mordy wychodzą od ludzi władzy, z samej góry. A tam sprawiedliwość nie dociera. Chociaż nie brakuje i takich, którzy próbują to zmienić.
Na styku światów
Jean-Elvis Ebang Ondo również wie, co czuje ojciec, który traci dziecko. 3 marca 2005 roku jego dwunastoletni syn zaginął. Kilka dni później plażowicze natknęli się na dwa drobne ciała. Oba nosiły wyraźne oznaki rytualnych obrzędów. Oba należały do dwunastoletnich chłopców - Ebanga Ondo juniora i jego kolegi.
Wstrząśnięty Jean-Elvis szybko przekonał się, że w poszukiwaniu zabójców nie może liczyć na władze. Policja sporządziła odpowiednie dokumenty, ale nigdy nie zajęła się śledztwem na poważnie. Nagabywani urzędnicy nabierali wody w usta. Rytualne zabójstwa od dawna uchodziły w Gabonie za temat tabu; nikt nie chciał się w niego zanurzyć. - Wtedy zrozumiałem, że jedyną metodą walki z takimi zbrodniami jest nagłaśnianie problemu i publiczne piętnowanie winnych - wspomina. Zakładając Stowarzyszenie na rzecz Zapobiegania Rytualnym Zbrodniom (ALCR), Jean-Elvis postanowił, że nie da się zagłuszyć.
Wiara w magię to jedna z pozostałości pogańskich tradycji Czarnego Lądu. Rytualne morderstwa są jej najbardziej ekstremalnym elementem. Według ludowych wierzeń, pielęgnowanych przez rozmaitych szarlatanów, talizmany wykonane z części ludzkiego ciała mogą przynieść szczęście w biznesie, karierze lub walce, a picie krwi i konsumpcja organów dostarczają dodatkowych sił witalnych.
Chociaż inne religie i wpływ edukacji w znacznym stopniu wytrzebiły takie praktyki, w niektórych miejscach - zwłaszcza tam, gdzie gdzie nastąpił rozpad państwa i zapanowała anarchia - brutalne zabobony ocalały lub przeżyły swoisty renesans. Podczas konfliktów w Sierra Leone, Liberii i Ugandzie nastoletni partyzanci, otumanieni przez narkotyki i zachęcani nawoływaniem dowódców, regularnie dokonywali rytualnych mordów, wierząc, że w ten sposób zyskają nadludzką siłę i ochronę przed pociskami wroga. Do podobnych scen dochodzi dzisiaj m.in. na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga.
Gabon nie przypomina jednak ani Ugandy, ani Sierra Leone. Niewiele mniejsza od Polski, ale zamieszkana przez jedynie 1,5 mln ludzi była francuska kolonia nigdy nie wpadła w wir wojny, nie zmagała się też ze skutkami większych katastrof naturalnych czy epidemii. Bogate złoża ropy od dekad pozwalają jej za to utrzymywać korzystne wskaźniki ekonomiczne. Skąd więc w tak stabilnym państwie tyle rytualnych morderstw?
Częściowym wytłumaczeniem może być specyfika gabońskiego systemu politycznego. W 1967 roku zmarł pierwszy niepodległościowy przywódca kraju, Leon M'ba. Jego miejsce zajął wiceprezydent Omar Bongo. Zaledwie 31-letni wtedy mężczyzna szybko przemienił się w chciwego i rozkochanego z luksusach dyktatora. W przeciwieństwie do wielu innych satrapów, Bongo nie utrzymywał władzy siłą, lecz sprytem. Korzystając z petrodolarów, rozbudowywał administrację i przekupywał krytyków, którym oferował państwowe posady. Na rozwój innych sektorów pieniędzy już jednak nie starczyło - mimo względnie wysokiego PKB, połowa ludności zmagała się z biedą. Wkrótce praca dla rządu stała się jedną z niewielu szans na godziwe życie.
Rywalizacja o nią miała zacząć popychać wielu ludzi do ostateczności - w tym do "pomagania" sobie magią. Politycy i ważniejsi urzędnicy są w powszechnym mniemaniu głównymi zleceniodawcami rytualnych morderstw. - Ich liczba gwałtownie wzrasta przed lokalnymi wyborami lub w okresach rządowych przetasowań - zauważa Ebang Ondo. - Ale rząd nic z tym nie robi - dodaje.
Chociaż gabońska prasa regularnie donosi o kolejnych zmasakrowanych ofiarach, władze przez długi czas całkowicie ignorowały problem. - Ludzie doszukują się rytualnego morderstwa w każdym nieco nadszarpniętym przez morze lub coś innego ciele, a to gruba przesada - zżymał się w marcu 2008 roku minister spraw wewnętrznych Andre Mba Obame, gdy zapytano go o 12 okrutnych zabójstw dokonanych w ciągu wcześniejszego miesiąca.
W tym samym czasie, jak wynika z depesz ujawnionych przez WikiLeaks, amerykańska ambasada w Libreville informowała Departament Stanu o zwłokach nastoletniej dziewczynki, które znaleziono w środku dnia na plaży niecałe dwa kilometry od placówki. "Nim ją zabrano, nasz oficer ochrony potwierdził, że ciało było okaleczone" - czytamy w przekazie.
Również w 2008 roku w Gabonie w życie wszedł zaktualizowany kodeks karny. Mimo że utworzono w nim osobne kategorie dla wielu nowych rodzajów zbrodni, w tym i tych dotykających dzieci, kwestia rytualnych morderstw nie pojawia się w nim ani razu.
Zakazany temat
Gdy rok później zmarł Omar Bongo, a władzę przejął jego syn Ali, aktywiści liczyli, że zasłona milczenia w końcu opadnie. Prędko zorientowali się, że tak się nie stanie. Dwa lata temu francuski Canal Plus wyemitował film dokumentalny na temat morderstw rytualnych w Gabonie. Prezydent Bongo zorganizował wtedy kryzysowe posiedzenie rządu, na którym ostentacyjnie łajał swoich ministrów za bierność w walce z problemem. Za kurtyną zlecił jednak prawnikom, by zażądali od stacji usunięcia filmu z internetu. W październiku zeszłego roku organizacja Reporterzy bez Granic informowała z kolei, że gabońscy dziennikarze zajmujący się tematem okaleczonych ciał coraz częściej spotykają się z pogróżkami, także ze strony prokuratury.
- Zjawisko rytualnych morderstw jest prawdziwe, ale nikt nie ma ochoty donosić na innych, bo sam może znaleźć się w niebezpieczeństwie - wyznał agencji Reutera poseł, który wolał zachować anonimowość.
Najgłośniejszym do tej pory przypadkiem oskarżenia polityka o udział w procederze jest sprawa senatora Gabriela Eyekhe Ekomie, którego w 2009 roku roku morderca 12-letniej dziewczynki wskazał jako zleceniodawcę zabójstwa - ofiara z dziecka miała pomóc mu w uzyskaniu mandatu. Ekomie przez cztery lata zasłaniał się immunitetem. W zeszłym miesiącu po raz pierwszy stanął przed sądem pierwszej instancji w Libreville. Krótko potem został zwolniony za kaucją. Według gabońskich mediów, polityk zostanie wkrótce oczyszczony z zarzutów. Agencja prasowa Infosgabon zwraca jednak uwagę, że niedoświadczony sędzia prowadzący sprawę nie zażądał m.in. bilingów telefonu senatora, które mogłyby potwierdzić lub wykluczyć rzekome kontakty między mordercą a urzędnikiem.
Gabońscy aktywiści planowali zorganizować na początku kwietnia manifestację przeciwko rytualnym mordom, ale nie otrzymali na nią oficjalnej zgody. Wtedy ich sprawę nagłośnili hakerzy z grupy Anonymous. "Jeśli Gabończycy nie mogą protestować, my zrobimy to za nich" - zapowiedzieli w trzyminutowym filmie wzywającym do rozpoczęcia "Operacji Gabon". Czy ich akcja przyniesie efekty? To się jeszcze okaże. Wiadomo za to, że 17 kwietnia Ali Bongo miał rozpocząć oficjalną wizytę w USA. W ubiegłym tygodniu Departament Stanu wycofał zaproszenie. W języku dyplomacji to mocny komunikat.
Michał Staniul, dla Wirtualnej Polski
Lead i tytuł pochodzą od redakcji.
Polecamy również blog autora: Blizny Świata