Prezydent Łodzi: do k... nędzy! Nie ma was, gdy potrzeba
Do skandalicznego incydentu z udziałem prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego doszło w trakcie uroczystego odsłonięcia jednego z czterech ozdobnych fontann przy ul. Piotrkowskiej - czytamy w "Expressie Ilustrowanym".
Po oficjalnych przemówieniach w pasażu Schillera jeden z przechodniów głośno zarzucał prezydentowi promowanie Żydów, częste wyjazdy do Izraela i zaniedbywanie bieżących spraw miasta.
Nikt ze zgromadzonych urzędników nie reagował. Jerzy Kropiwnicki wziął kubek z nalaną ze zdroju wodą i podał mężczyźnie. - Napij się pan i idź sobie stąd - powiedział.
Mężczyzna chwycił kubek i wylał jego zawartość wprost pod nogi prezydenta, który mocno zdenerwowany odwrócił się i odszedł. Jerzy Kropiwnicki podszedł do młodego strażnika miejskiego i wybuchnął: do k... nędzy! Jak was potrzeba, to was nie ma - rugał blednącego z sekundy na sekundę funkcjonariusza.
- Ale panie prezydencie, jak tylko się dowiedziałem, to przybiegłem - bronił się strażnik. - Gdzie masz ch... czapkę?! - Kropiwnicki atakował w ordynarny sposób przerażonego funkcjonariusza. - Trzeba się zastanowić, czy by was nie rozwiązać, bo do niczego się nie nadajecie - rzucił już zupełnie głośno prezydent i odszedł. Sponiewierany strażnik stał, jak zamurowany.
Marzena Korosteńska, z biura prasowego urzędu miasta ubolewa nad zachowaniem... przechodnia. - Prezydentowi było przykro, że podał wodę, a ta została wylana. Prezydent z pewnością był tym również zdenerwowany, ale nie kojarzę, by rozmawiał ze strażnikiem, tym bardziej w sposób wulgarny - mówi Marzena Korosteńska.