Nowy podział administracyjny? To może być pułapka dla rządu PiS
Nie wycofujemy się z obietnicy reformy administracyjnej i powołania województwa środkowopomorskiego - mówią politycy Prawa i Sprawiedliwości. Ta deklaracja nie wywołuje zachwytu u wszystkich samorządowców z Pomorza Środkowego. Przeciwko powołaniu siedemnastego województwa opowiadają się władze powiatów: człuchowskiego, wałeckiego i złotowskiego oraz włodarze Kołobrzegu i Szczecinka. Może się więc okazać, że Jarosław Kaczyński trafił z obietnicami w oczekiwania mieszkańców Koszalina i Słupska, ale nie całego regionu, który miałby tworzyć Środkowopomorskie.
05.12.2015 | aktual.: 05.12.2015 09:31
Walka o nowe województwo nad brzegiem Bałtyku trwa od czasu dyskusji wokół reformy administracyjnej z 1999 roku. To wtedy dawne Słupskie przyłączone zostało do Pomorskiego, a Koszalińskie (wraz z częścią Pilskiego) do Zachodniopomorskiego. Przez 16 lat sprawa wracała podczas praktycznie każdej kampanii wyborczej. Tak było i tym razem, kiedy we wrześniu prezes PiS zapowiedział utworzenie nowego województwa na spotkaniu w Koszalinie. Zdaniem Kaczyńskiego ta decyzja mogłaby ożywić region. Koszalin miałby być siedzibą wojewody, a Słupsk marszałka województwa.
Przez chwilę mogło się wydawać, że będzie tak, jak wcześniej i sprawa rozmyje się w politycznej debacie wśród innych tematów. Stało się jednak inaczej, bo PiS ma pełnię władzy, a dość nieoczekiwanie zdanie na temat siedemnastego regionu zmienili pomorscy politycy tej partii. Wcześniej byli przeciwni woj. środkowopomorskiemu, o które walczyli przede wszystkim działacze SLD i PSL z Pomorza. - Byłam przeciwniczką tego województwa, ale po latach doświadczeń zmieniłam zdanie - powiedziała jeszcze przed wyborami Jolanta Szczypińska, posłanka PiS ze Słupska. Po zwycięstwie 25 października 2015 roku podtrzymała tę opinię.
"Dwa rywalizujące dziki"
O ile w Koszalinie od lat ze świecą w ręku można było szukać przeciwników własnego województwa, to w Słupsku było inaczej. Podczas burzliwej debaty przed reformą prof. Michała Kuleszy słupszczanie organizowali demonstracje zarówno za, jak i przeciw Środkowopomorskiemu. To efekt czasów sprzed 1975 roku, kiedy Słupsk należał do woj. koszalińskiego, a wielu mieszkańców nie wspomina tego okresu najlepiej.
Stosunki między tymi miastami doskonale symbolizuje rzeźba, która stoi w pobliżu Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku już od 1966 roku. To dwa pędzące dziki wykonane przez znaną rzeźbiarkę zwierząt, animalistkę Annę Dębską, która w ten sposób chciała pokazać odwieczną rywalizację Koszalina i Słupska. Teraz ten spór jest mniej ostry, a w Słupsku przybywa zwolenników jednego regionu z Koszalinem. Zresztą w ostatnich dniach rady miejskie obu miast przyjęły stanowiska popierające zmiany na mapie kraju.
- Animozje są widoczne tylko na meczach drużyn sportowych obu miast. Współpraca w ramach jednego organu administracyjnego jest możliwa. Proszę zobaczyć, jak rozwinęły się Zielona Góra i Gorzów Wielkopolski, które też od zawsze rywalizowały. Kiedy powstawało Lubuskie były w podobnej kondycji, jak Koszalin i Słupsk. Teraz przepaść między nami, a nimi jest duża. Zresztą to problem nie tylko Pomorza Środkowego, ale wszystkich mniejszych ośrodków pozbawionych statusu miast wojewódzkich. One cierpią od 16 lat kosztem metropolii. To nie jest zrównoważony rozwój kraju - mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Obecny, słupski radny z klubu prezydenta Roberta Biedronia.
Sam prezydent Słupska też jest za Środkowopomorskiem i niejeden raz na temat rozwoju regionalnego wypowiadał się w tonie podobnym do prezesa PiS. - Nic dziwnego, bo w Słupsku czujemy się marginalizowani. Na przykład: rozwój kolei w woj. pomorskim odbywa się tylko na Kaszubach, a do Gdańska ze Słupska na odcinku 130 km jedzie się, po jednym torze, pociągiem prawie trzy godziny. Tyle czasu zajmuje przejazd Pendolino z Trójmiasta do Warszawy. Porównując wykorzystanie środków unijnych też widać dysproporcje: w regionie słupskim to ponad cztery razy mniej niż w Gdańsku na głowę mieszkańca. Podobnie Koszalin zmaga się z dominacją Szczecina - przekonuje w rozmowie z naszym portalem Robert Kujawski, przewodniczący klubu radnych PiS w Radzie Miejskiej w Słupsku, dyrektor biura poselskiego Jolanty Szczypińskiej.
Kaszubi są przeciw
Jednak im dalej od Koszalina i Słupska, tym mniej głosów poparcia dla trzeciego województwa na Pomorzu. I nie chodzi tu wcale o Szczecin i słowa wicemarszałka województwa zachodniopomorskiego Jarosława Rzepy o absurdzie takiego rozwiązania. Nie chodzi też o Gdańsk i uchwałę przeciwko siedemnastemu województwu przyjętą na nadzwyczajnej sesji przez pomorski sejmik samorządowy (notabene bez udziału radnych PiS, którzy w proteście opuścili salę obrad).
Głosy sprzeciwu płyną bowiem z terenów, które miałyby tworzyć Środkowopomorskie. Sprawę skomentowały Stowarzyszenie Kaszëbskô Jednota oraz Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie. To ostatnie przywołało uchwałę sprzed 11 lat, kiedy też o nowym regionie było głośno. "Stanowczo sprzeciwiamy się oderwaniu od województwa pomorskiego jego zachodnich powiatów i wcieleniu ich do mającego powstać województwa środkowopomorskiego. W konsekwencji działania te doprowadziłyby do podziału obszarów zamieszkałych od wieków przez Kaszubów, połączonych silnymi więzami etnicznymi, językowymi, kulturowymi, historycznymi i gospodarczymi" - czytamy w oświadczeniu Zrzeszenia.
Chodzi przede wszystkim o powiat bytowski, w którym za nowym województwem mogą opowiedzieć się tylko władze gmin oraz mieszkańcy jego zachodniej części (czyli jedna trzecia ludności). - Sądzę, że na pozostałym terenie będzie duży opór i jeśli gminy będą miały się wypowiedzieć w tej sprawie to przeważą głosy na nie. Dlaczego? To chociażby niewiara w sukces Środkowopomorskiego. Bo co byłoby siłą napędową gospodarki nowego regionu? - zastanawia się Piotr Dziekanowski, redaktor naczelny "Kuriera Bytowskiego". Jego zdaniem nie będą to raczej małe porty nad Bałtykiem, ani przemysł, ani turystyka, która przynosi dochody głównie latem.
- Tymczasem problemów jest dużo. Pomorze Środkowe to region postpegeerowski, z niską gęstością zaludnienia i raczej słabymi kadrami. Tu nie ma ośrodka centralnego i Koszalin czy Słupsk nie pociągną całego regionu. Pamięć o dawnym woj. słupskim też nie jest na Bytowszczyźnie dobra, bo to pamięć o biedzie. Pomorskie jest bogatsze, a pieniądze unijne podzielone. I na zakończenie kwestia etniczna. Walczyliśmy jako społeczność o swoją odrębność, bo kwestia tożsamości na tych terenach jest ważna - podkreśla dziennikarz, który od lat opisuje życie tej części Pomorza.
Kołobrzeg, Szczecinek i południowe powiaty na nie
W Środkowopomorskiem nie widzą swoich powiatów także starostowie człuchowski, wałecki i złotowski. Ten ostatni powiat od 1999 roku jest w woj. wielkopolskim. - Nasze stanowisko jest jasne: nie aspirujemy do bycia częścią nowego województwa. Jeśli tak się stanie, to nic nie będziemy mogli zrobić. Ale mam nadzieję, że interesy mieszkańców przeważą nad korzyściami polityków. Nie wiemy, czy zapowiadane konsultacje odbyły się już w czasie wyborów parlamentarnych wygranych przez PiS, czy może jednak będą referenda w gminach i powiatach. Naszym sąsiadom też nie spieszy się do siedemnastego województwa - wyjaśnia Wirtualnej Polsce Andrzej Ławniczak, sekretarz Starostwa Powiatowego w Złotowie.
Jerzy Hardie-Douglas, burmistrz Szczecinka również jest przeciwny utworzeniu nowego województwa. - Kiedyś były woj. koszalińskie oraz słupskie, a region wcale nie należał do silnych - tłumaczy.
Podobne stanowisko prezentuje prezydent Kołobrzegu Janusz Gromek. Jego rzecznik Michał Kujaczyński mówi, że Środkowopomorskie to niepotrzebna dodatkowa administracja. - Nie narzekamy na dostęp do środków unijnych w Zachodniopomorskiem, współpraca ze Szczecinem układa się dobrze. Wcale nas nie sekują. Prezydent nie wystąpił do rady z wnioskiem o zajęcie stanowiska w sprawie reformy administracyjnej i nie zamierza tego robić - mówi Kujaczyński. Dodaje, że - w jego opinii - mieszkańców Kołobrzegu ta sprawa także nie zajmuje.
Są też tacy, którzy czekają na rozwój wydarzeń. - Formalnego stanowiska w tej sprawie u nas nie było. Wypowiemy się, jak rząd zapyta. Nie wiem, czy będą to tylko prośby o opinie skierowane do samorządów, czy może referendum wśród społeczności. Myślę jednak, że mieszkańcy przyzwyczaili się już do Szczecina - podkreśla Jacek Brzozowski, rzecznik prasowy Starostwa Powiatowego w Drawsku Pomorskim.
Pieniądze z UE i nowe wybory
O utworzeniu woj. środkowopomorskiego raczej krytycznie wypowiadają się naukowcy, którzy zajmują się rozwojem terytorialnym. Wielokrotnie podkreślali to chociażby dr Marek Goleń z Katedry Ekonomiki i Finansów Samorządu Terytorialnego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie oraz prof. zw. dr hab. Krystian Heffner, kierownik Katedry Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, którzy wskazywali na problem dostosowania programu wydatkowania środków unijnych do nowego podziału administracyjnego Polski.
Wyjątkiem jest Janusz Kobeszko, ekspert Forum Od Nowa ds. samorządu terytorialnego i rozwoju regionalnego, ale i on ma zastrzeżenia, co do terminu korekty. - Podział na 16 województw nie jest dany raz na zawsze. Uzasadnione i dobrze przygotowane zmiany i są możliwe. Powinien być tu brany pod uwagę rok 2020, kiedy kończą się uzgodnione już Regionalne Programy Operacyjne, zgodnie z którymi samorządy wojewódzkie wydają pieniądze z UE. Sądzę, że tworzenie nowych województw powinno odbyć się też łącznie z reformą zasad finansowania samorządów - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską.
Oczywiście, obok wątku ekonomicznego, w medialnych komentarzach pojawiają się również polityczne. Słychać głosy, że PiS będzie chciał jak najszybciej wprowadzić korekty na mapie Polski, bo będzie to oznaczać nowe wybory do sejmików. - Jak słyszę te różne teorie na temat działań PiS, to odnoszę wrażenie, jakby rząd Beaty Szydło pracował od 7 lat, a nie od kilku tygodni, i nie spełnił obietnic. Nie mamy żadnych niecnych planów - przekonuje Robert Kujawski, przewodniczący klubu radnych PiS w Radzie Miejskie w Słupsku.
Co dalej?
Pewne jest jedno: niezależnie od negatywnych opinii samorządowców z mniejszych miejscowości, Koszalin i Słupsk zamierzają wykorzystać swoją szansę, którą dał im Jarosław Kaczyński. Niewykluczone, że zlecą badania opinii publicznej na ten temat, bo ostatnie robione były ok. 10 lat temu.
- Głosy sprzeciwu płyną teraz nie od ludzi, ale ze strony polityków i samorządowców myślących o własnym interesie. W najbliższych tygodniach zbierze się Stowarzyszenie "Integracja dla Rozwoju", które od 16 lat stawia sobie za cel utworzenie woj. środkowopomorskiego. Planujemy nowe działania na poziomie lokalnym. Będziemy się także domagać oceny reformy administracyjnej kraju z 1999 roku. Taką analizę wtedy zapowiadano, ale nigdy jej nie przeprowadzono - zapowiada słupski radny Andrzej Obecny.
Przypomina, że pod koniec 1998 roku, kiedy decydowały się losy woj. środkowopomorskiego, przedstawiciele władz w Gdańsku i Szczecinie mówili: nie można łączyć biedy z biedą. - Po 16 latach znów słychać te same słowa. Czyli nic się nie zmieniło? A przecież miało być wspaniale, miała być kraina miodem i mlekiem płynąca... - zauważa.
Robert Kujawski zapewnia, że wszystko będzie konsultowane z mieszkańcami. On również zwraca uwagę na to, że teraz przeciwni Środkowopomorskiemu są głównie politycy. - Zresztą to nie jest sprawa, którą można załatwić z dnia na dzień. Chociażby z tego względu, że kadencje obecnych samorządów kończą się w 2018 roku i najlepiej te zmiany zgrać z terminem przyszłych wyborów. Dodatkowo trzeba uzyskać ze strony Unii Europejskiej zgodę na zmianę wydatkowania środków w regionach, które obejmie korekta. Zresztą rozdział pieniędzy z Brukseli to nie jest jakiś święty dogmat. Podkreślam: nie wyobrażam sobie, żeby tak poważne zmiany przeprowadzać bez głębokich konsultacji - mówi słupski samorządowiec PiS.
Zobacz też: Województwa mnożą się jak króliki