Trwa ładowanie...
07-10-2012 13:54

Lekarz Dymitr Książek: byłem jak w amoku; nie rozmawialiśmy o tym, co widzieliśmy w Moskwie

Byłem jak w amoku. Spaliśmy tam po godzinie, po dwie. Rodziny w ogóle nie spały – mówi w rozmowie z internetowym wydaniem tygodnika "Wprost" Dymitr Książek, lekarz Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który towarzyszył rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej w Moskwie. - Nie, nie mówiliśmy nic przez dwa i pół roku. Tak się umówiliśmy między sobą, że nic. Nawet razem z kumplami, z ratownikami nie rozmawialiśmy o tym, co widzieliśmy tam, w Moskwie - zaznacza.

Lekarz Dymitr Książek: byłem jak w amoku; nie rozmawialiśmy o tym, co widzieliśmy w MoskwieŹródło: PAP/EPA, fot: YURI KOCHETKOV
d9ya7qf
d9ya7qf

Lekarz przypomina, że w niedzielę 11 kwietnia 2010 r. poleciały do Moskwy dwa samoloty. - Mieliśmy lecieć pierwszym, z naszymi patomorfologami. Było nas dwóch doktorów, dwóch pielęgniarzy i dyrektor, też medyk. (...) Dostaliśmy informację, że będziemy się zajmowali rodzinami ofiar. Baliśmy się tylko, że jest nas pięciu na jakieś 200 osób - opowiada Książek. Przyznaje, że pamięta żonę rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, która informowała o przebytych chorobach męża, jego znakach szczególnych. - Była przekonana, że to, co mówi, może przyspieszyć identyfikację zwłok - zaznacza lekarz.

- Ekipa naszych patomorfologów liczyła w sumie pięć osób. Oni wszyscy lecieli z myślą, że włączą się w pracę z Rosjanami i kiedy wieczornym samolotem przylecą rodziny, to wszystkie ciała będą gotowe do okazania, do identyfikacji - mówi Książek. Przyznaje, że w Moskwie wszystkim zabrano paszporty. - Oddano nam chyba po dwóch dniach - mówi lekarz i dodaje: - Wsadzono nas w autobusy i przewieziono do hotelu. Część rodzin chciała jechać, identyfikować swoich bliskich, nikt nie chciał spać. Ale nic nie było wiadomo.

Książek przyznaje m.in., że to Ewa Kopacz desygnowała jego i jego kolegów do pracy. Przyznaje, że od początku miał poczucie, że ówczesna minister zdrowia chce dużo zrobić i pomóc. - Ale wiem też, że to, co tam się działo, złamało ją, przerosło. Jak wszystkich - twierdzi w rozmowie z Wprost.pl.

Lekarz zwierza się, że choć w swojej pracy ratował ludzi z najgorszych wypadków, nigdy wcześniej nie widział tylu ciał i takiej tragedii.

d9ya7qf
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d9ya7qf
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj