Kary za dopalacze to czysta fikcja
Firmy handlujące dopalaczami masowo nie płacą kar nakładanych przez inspekcję sanitarną - ujawnia "Rzeczpospolita".
Przepisy pozwalają surowo traktować firmy, które bogacą się na sprzedaży dopalaczy. Grożą im potężne kary finansowe - do 1 mln zł. Tyle że w praktyce nie sposób wyegzekwować tych kwot.
W pierwszym półroczu tego roku inspektorzy sanitarni w całym kraju nałożyli prawie 13 mln zł takich grzywien. Wyegzekwowali niecałe 360 tys. zł - wynika z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego, jakie poznała "Rzeczpospolita".
- Pracujemy na pełnych obrotach, rekwirujemy dopalacze, badamy je i nakładamy coraz więcej kar. A procedura jest długotrwała i kiedy decyzje są prawomocne, firma już nie istnieje i nie ma jak wykonać kary - przyznaje Andrzej Trybusz, wojewódzki inspektor sanitarny w Poznaniu.
Inny problem to brak majątku. - Niektóre firmy praktycznie nie wykazują obrotów, więc nie ma z czego ściągnąć kar. Jednak nie rezygnujemy i przekazujemy windykację do urzędów skarbowych - zapewnia Tomasz Białas z GIS.
Tylko do końca marca tego roku w Polsce aż cztery osoby zmarły wskutek zażycia dopalaczy. W 2014 roku było ich aż siedem. Policja walczy z tymi środkami, ale nie jest to łatwe. Na liście substancji psychoaktywnych przygotowanej przez resort jest od od 1 lipca br. znalazło się 114 nowych pozycji. Problem w tym, że od 2010 roku, gdy rząd wydał wojnę dopalaczom, lista ta była aktualizowana zaledwie dwa razy. Tymczasem chemicy każdego dnia wymyślali i mieszali coraz to nowe trucizny, których na liście nie było. Mogli to robić w majestacie prawa.
Zobacz także: Toksykolog: dopalacze to większe zło niż narkotyki