ŚwiatDramat w Sztokholmie. Relacje świadków

Dramat w Sztokholmie. Relacje świadków

W piątek przy ulicy Drottninggatan w centrum Sztokholmu ciężarówka wjechała w tłum. Tamtejsze media przywołują relacje świadków zdarzenia. Telewizja WP przedstawiła wersje osób, które były na miejscu.

Anna Kozińska

- Czekaliśmy na światłach, kiedy usłyszeliśmy krzyki. Zobaczyliśmy ciężarówkę, która jadącą 60 km/h. Wjechała pomiędzy lampy uliczne, potem zobaczyem, że na ziemi leżą ludzie. Ciężarówka pojechała dalej, wbiła sie w filar domu towarowego i zapaliła się. (...) Zobaczyliśmy rodzinę z małym dzieckiem, która stała bardzo blisko. Brakowało centymentrów, by zostali przejechani. Uratowała ich latarnia - powiedział mężczyzna, obserwujący sytuację.

Według relacji świadka, którą przywołuje Reuters, na miejscu zdarzenia znajdują się "przykryte kocami przypominające ciała kształty".

- Dochodziłem do głównej ulicy, kiedy duża ciężarówka pojawiła się znikąd. (...) To wymknęło się spod kontroli. Widziałem co najmniej dwie osoby, po ciałach których przejechała ciężarówka. Uciekłem stamtąd tak szybko jak mogłem - powiedział w rozmowie z "Aftonbladet" świadek Dimitris. - Nie widziałem, czy ktoś kierował ciężarówką. Wyglądało tak jakby pojazd jechał niekontrolowany - dodał.

Kolejna osoba powiedziała, że widziała trzy martwe osoby. Ludzie mieli uciekać w panice z miejsca zdarzenia. Świadkowie mówią też, że w ciężarówce siedział mężczyzna w kominiarce na twarzy. Leander, kolejny świadek, jak sam powiedział, został zmuszony do tego, by wraz z innymi klientami i pracownikami schronić się w pomieszczeniu magazynowym wewnątrz sklepu Ahlens. Podkreślił, że usłyszał wielki huk. - To brzmiało jak bomba, która wybuchła - stwierdził.

Inny świadek, Jan, tak z kolei opisał zdarzenie: - Byłem akurat na dziale z butami, gdy nagle usłyszałem krzyki. Spojrzałem na zewnątrz przez szybę i zobaczyłem, jak ciężarówka uderza w ścianę.

Co więcej, jak podaje "Expressen", w innej części miasta, na placu Fridhemsplan, było słychać strzały. RMF FM przytacza słowa ks. Ryszarda z polskiej misji w Sztokholmie. - Byłem na miejscu. Nie można dojść bezpośrednio do miejsca zdarzenia, dlatego że teren jest zamknięty w promieniu od 500 do 1000 metrów. Nad centrum krążą przez cały czas helikoptery. Ludzie raczej z centrum wychodzą. Policja cały czas apeluje o to, by nie wychodzić z domów. Metro jest wstrzymane, samochody, które próbowały wydostać się z centrum, jakoś się wydostają, ale do centrum żadne nie są wpuszczane. (...) Widać, że ludzie są przestraszeni. Nikt nie spodziewał się, że może to spotkać Szwecję, gdzie jest tylu uchodźców z różnych państw. Ten spokój został bardzo zakłócony - powiedział.

Źródło: Reuters/"Aftonbladet"/"Expressen"

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (132)