PolitykaCugier-Kotka: zostałam zaszczuta, wyjeżdżam z kraju

Cugier-Kotka: zostałam zaszczuta, wyjeżdżam z kraju

Policjanci, z którymi Anna Cugier-Kotka szarpała się po pijanemu, zamierzają złożyć przeciwko niej doniesienie do prokuratury. Nam aktorka znana z udziału w spotach PO i PiS przedstawia swoją wersję wydarzeń.

Cugier-Kotka: zostałam zaszczuta, wyjeżdżam z kraju
Źródło zdjęć: © PAP

09.07.2009 | aktual.: 01.02.2011 16:18

Scenariusz, jaki przedstawiają media, jest taki: aktorka pijana chciała wejść do sądu w Warszawie. Gdy na przeszkodzie stanęli policjanci, rzuciła się na nich z pięściami. Zaczęła się z nim przepychać, krzyczeć, przeklinać. Jeden z policjantów obezwładnił aktorkę, ta uderzyła go długopisem, porwała mu także koszulę.

WP: Joanna Stanisławska:"Dziennik” napisał, że pobiła pani policjantów. Jak podaje gazeta, rzuciła się pani na funkcjonariuszy z pięściami. Jak to było?

Anna Cugier-Kotka:- "Dziennik" chce mnie zniszczyć i zdyskredytować. Przekłamuje, podaje nieprawdziwe informacje. Dla mnie jest to żenujące, że można tak kłamać. Wszystko wyglądało inaczej niż to przedstawiają media. To był jeden policjant, który zaczął mnie obezwładniać w brutalny sposób. Dowiedziałam się od policjantki, że to jest najłagodniejszy z możliwych sposobów interwencji, ale myślę, że zakucie mnie w kajdanki byłoby lepszym i łagodniejszym sposobem perswazji i nie pozostawiłoby na moim ciele tylu obrażeń. Policjant trzykrotnie przewrócił mnie na podłogę. Tak z kobietą się nie postępuje. Wykręcał mi rękę, a ja go drasnęłam długopisem, który miałam w dłoni. Zrobiłam mu kreskę długości ok. 5 cm. Broniłam się, miałam do tego prawo wobec tak brutalnego postępowania policjanta. Wzywałam pomoc, ale nikt nie reagował. Pytanie, skąd nagle tylu świadków (oczywiście anonimowych) było na miejscu, jak to podaje "Dziennik".

WP:

Czyli nie rzuciła się pani na funkcjonariusza z pięściami?

- Nawet gdybym chciała, nie byłabym w stanie pobić dwumetrowego policjanta, jestem drobną kobietą, ważę 58 kilo, to jest fizycznie niemożliwe. Tymczasem ten pan zrobił z tego wielką aferę. Niestety takie jest w Polsce prawo, że policjant może mnie poszarpać, nabić mi siniaki, wykręcić rękę, dodam, że jestem w 2 miesiącu ciąży - jemu wolno, a obywatel nawet nie może się bronić. Na policji zrobiono oględziny i fotografie, z których ewidentnie wynika, że zostałam poszarpana. Moja cielesność została naruszona. Pan policjant natomiast nie doznał żadnych krzywd. Twierdził też, że podarłam mu koszulę, co już jest zupełnym kłamstwem. Zresztą wkrótce będę miała wgląd w nagranie z monitoringu, na którym widać całe zajście.

WP:

Dlaczego policjant panią obezwładnił?

- Dlatego, że odeszłam dwa kroki, żeby spojrzeć na tablicę informacyjną. Chciałam się dowiedzieć, w której sali odbywa się rozprawa, na której miałam się stawić. Tu muszę dodać, że nie jest prawdą to, co piszą media, że byłam wezwana w charakterze świadka. Jestem w tym procesie osobą pokrzywdzoną i oskarżycielem posiłkowym.

WP:

Czego dotyczyła ta sprawa?

- Zostałam oszukana przez małżeństwo, które wyłudziło ode mnie mieszkanie. Proces ciągnie się już 10 lat. Od wpłynięcia aktu oskarżenia do pierwszej rozprawy czekałam 5 lat. Oskarżeni są z art. 300 kk.Otrzymałam nakaz zapłaty, ale ci państwo wiedzą, jak obejść prawo i uniknąć odpowiedzialności. Dlatego tak bardzo zależało mi na wejściu do sądu i przekazaniu ważnych dokumentów, obciążających oskarżonych. Gdy przechodziłam przez bramkę powiedziano mi, że czuć ode mnie woń alkoholu, do czego się przyznaje, bo piłam piwo przed rozprawą. Wydaje mi się jednak bardzo podejrzane, że powstała z tego taka afera. Ktoś z policji musiał mnie rozpoznać, zwęszył interes i zadzwonił do mediów. Za taką informację musiał dostać gratyfikację, jak to się w mediach ładnie nazywa.

WP:

A skąd ten alkohol? To z nerwów?

- Tak z wielkich nerwów. Przed rozprawą byłam na obiedzie i do posiłku wypiłam piwo. Byłam zdenerwowana, bo przez 5 lat byłam bezsilna wobec wymiaru sprawiedliwości. Tyle czasu czekałam na podjęcie jakichkolwiek kroków wobec osób, które mnie oszukały. W tym czasie ci ludzie mogli robić kolejne przekręty, a nawet zniknąć z kraju. Wiele czynników się złożyło na moje zdenerwowanie. Także to, że media zrobiły na mnie nagonkę.

WP:

Ostatnie doniesienia to też nagonka?

- Odkąd zagrałam w spocie PiS, dziennikarze „Dziennika” ciągle do mnie wydzwaniali, jednak to, co czytałam później w gazecie, nijak się miało do moich słów. Dodatkowo było opatrzone komentarzem, który miał mnie ośmieszyć i skompromitować.

WP:

Jednak teraz mają pani grozić zarzuty za napaść na policjantów.

- Stałam się ofiarą nagonki mediów, a teraz jeszcze policja błyskawicznie wsadzi mnie do więzienia za porysowanie koszuli policjanta, który był taki męski i odważny... Szkoda słów. Zostałam zaszczuta i sponiewierana. Nie zasługuję na takie traktowanie. Wkrótce złożę oświadczenie, w którym wyjaśnię, jak to wszystko naprawdę wyglądało oraz jaka była historia mojego udziału w kampanii PiS. A potem wyjeżdżam z kraju.

Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (0)