Zziębnięty pracownik wpada w szał
Niedogrzani radni sejmiku wielkopolskiego frustrację rozładowują na mównicy. A inni pracownicy w zbyt niskiej temperaturze niszczą nawet biurowe kwiatki
W zimie temperatura w sali sejmiku wielkopolskiego spada nawet do 15 stopni. – W czasie zeszłorocznych mrozów część z nas pięciogodzinne sesje spędzała w kurtkach i płaszczach, sama siedziałam w futrze – opowiada radna Elżbieta Barys. Jak dodaje, zakładała płaszcz nie w akcie protestu, ale z rozsądku, bo wielu radnych po sesjach zwyczajnie chorowało. Do dziś sytuacja w sejmiku się nie zmieniła. – Próbowaliśmy apelować do urzędu wojewódzkiego, który użycza nam sali, by ją dogrzewał albo zamontował klimatyzację, ale wojewoda wciąż tłumaczy się brakiem pieniędzy – opowiada Barys. I dodaje: – Zauważyłam, że gdy jest zimno, denerwujemy się i na przykład krzyczymy na siebie z mównicy. Nieodpowiednia temperatura to jeden z najczęstszych powodów agresji w pracy. Z badań przeprowadzonych na grupie dwóch tysięcy pracowników w 11 krajach, w tym Polski (przez firmę badawczą ICM Research), wynika, że ten powód jako źródło zdenerwowania wskazuje prawie połowa badanych. Bardziej frustrują nas tylko „układy” w biurze.
Krzyki i petycje to nie najostrzejsze metody radzenia sobie z agresją. Aż 32 procent badanych wyżywa się na swoich biurkach (wali w nie lub kopie), co siódma trzaska bądź rzuca telefonem lub klawiaturą komputera, a trzy procent przyznaje się do rzucania i niszczenia biurowych roślin. Szał biurowy (fachowo: office rage) ogarnia aż 68 procent badanych Polaków. Bardziej wybuchowi są tylko Niemcy.
AJ