Życzenia ważniejsze niż prezent
Na Białoruś harcerze pojechali wręczać
paczki pierwszy raz. Wcześniej przekazywali je miejscowym
kościołom. "Miałem wątpliwości, czy przyjazd harcerzy ma sens.
teraz widzę, że ma" - mówi ojciec Jan, kapucyn od kilkunastu lat
mieszkający na Białorusi. "Jeśli paczkę przekazuje człowiek, a nie
instytucja, to białoruscy Polacy mają poczucie, że dostają
prawdziwy prezent, a nie zwykłą pomoc - pisze "Rzeczpospolita".
23.12.2004 | aktual.: 23.12.2004 09:21
"Spodziewaliśmy się większej biedy, albo że będzie ona wyglądała inaczej. A tam nikt nie narzeka. Ubóstwo nie rzuca się w oczy, chociaż widać było, że te paczki ludziom bardzo pomogą" - opowiadali po powrocie ze Słonimia harcerze - donosi gazeta.
Harcerze opowiadają, że w niektórych domach, do których trafili z paczkami, łatwiej było rozmawiać po rosyjsku niż po polsku. Kiedy jednak zaczynali śpiewać kolędy, okazywało się, że to miejscowi znają więcej zwrotek niż ich goście.
"Urodziłam się przecież w Polsce. W Polsce kończyłam szkoły" - tłumaczyła harcerzom starsza pani. Jej córka, nauczycielka w ośrodku pomocy w Słonimiu jeszcze bardzo ładnie mówi po polsku. Wnuczek - rozumie, ale łatwiej już mu rozmawiać po rosyjsku. Wszyscy jednak deklarują, że są Polakami - informuje "Rzeczpospolita".
Instruktorzy harcerscy podkreślają, że akcja pomocy Polakom na Białorusi ma ogromne znaczenie wychowawcze dla drużyn. Nie wszyscy młodzi ludzie rozumieją, skąd za naszą wschodnią granicą jest tylu Polaków. Pytają, jak to możliwe, że w Grodnie odbywają się polskie msze, podczas których kościół jest pełen ludzi - konkluduje "Rzeczpospolita". (PAP)