Żona udusiła męża - z premedytacją czy tylko się broniła?
Sąd Apelacyjny w Białymstoku musi rozstrzygnąć, czy kobieta z Suwałk zabiła męża z premedytacją czy może działała w warunkach obrony koniecznej. W marcu została skazana na 12 lat więzienia. Wyrok apelacyjny ma być ogłoszony 28 września.
Zakończyło się postępowanie odwoławcze w tej sprawie. Apelację złożył tylko obrońca, który chce zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi Okręgowemu w Suwałkach, jako sądowi pierwszej instancji. Prokuratura domagała się co prawda 25 lat więzienia, ale wyroku nie zaskarżyła.
Tragedia miała miejsce w czerwcu 2009 roku. Mężczyzna został uduszony: gdy leżał na ziemi, żona naciskała stopą na jego szyję. Według prokuratury małżonkowie pokłócili się podczas picia alkoholu. Kobieta popchnęła go, a ten upadł i uderzył głową w podłogę.
Mężczyzna stracił przytomność. Według śledczych kobieta pomimo tego naciskała stopą na jego szyję. Przerwała, by położyć dzieci spać, po czym wróciła i dusiła męża dalej. Gdy oceniła, że nie żyje, zadzwoniła na policję i po pogotowie.
Obrońca w mowie przed sądem apelacyjnym mówił, że był to przypadek obrony koniecznej, a oskarżona była bita, wyzywana, wyśmiewana i wyganiana z domu. Mówił, że sąd w Suwałkach nie wziął pod uwagę zeznań osób, które znały sytuację tej rodziny.
- Okoliczności świadczących o niewinności nie było - mówił prokurator. Przypomniał, że kobieta nigdy nie złożyła formalnego zawiadomienia o znęcaniu się przez męża nad rodziną. W jego ocenie kara 12 lat więzienia była "wyważona i sprawiedliwa".
Sąd Okręgowy w Suwałkach, skazując Teresę I. na 12 lat więzienia (kobiety nie było na rozprawie apelacyjnej, przebywa w areszcie), uznał, że zabiła z premedytacją. W tamtym procesie kobieta przyznała się do zabójstwa. Mówiła jednak, że mąż ją wielokrotnie bił i nie mogła z nim dłużej wytrzymać.