Zniknął terrorysta, który miał umrzeć na dniach
Abdelbaset Ali al-Megrahi, śmiertelnie chory libijski terrorysta, który został zwolniony warunkowo przez szkocki rząd, jest nieuchwytny. Nie ma z nim telefonicznego kontaktu ani pod prywatnym adresem w Trypolisie, ani w szpitalu - pisze "The Times".
Libijczyk został aresztowany i skazany na dożywocie w 2001 roku, jako sprawca zamachu na samolot linii Pan Am w 1988 roku nad szkocką miejscowością Lockerbie. Zginęli wówczas wszyscy pasażerowie, załoga i 11 osób na ziemi - łącznie 270 ludzi, w tym 180 Amerykanów.
Al-Megrahi został jednak zwolniony ze względów humanitarnych 20 sierpnia br. i pozwolono na jego powrót do domu. W więzieniu spędził osiem lat.
Warunkowe zwolnienie terrorysty
Szkocki minister sprawiedliwości Kenny MacAskill uznał, że chory na raka prostaty Libijczyk ma przed sobą najwyżej trzy miesiące życia. Zgodził się zwolnić go pod warunkiem, że nie zmieni on adresu zamieszkania, nie wyjedzie z Trypolisu i będzie w stałym kontakcie ze szkockimi władzami samorządowymi, odpowiedzialnymi za nadzór nad nim.
Nieoficjalnie spekulowano, iż za tą decyzją mogą się kryć kalkulacje handlowe. Premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown i minister ds. gospodarczych Peter Mandelson odrzucają oskarżenia, że za zwolnieniem al-Megrahiego stały koncesje w układach handlowych z Libią.
Krytyka szkockiego rządu
Jeżeli w krótkim czasie al-Megrahi się nie odnajdzie, to szkocki rząd znajdzie się w ogniu międzynarodowej krytyki - twierdzi "Times", ponieważ decyzja przedterminowego zwolnienia Libijczyka była ostro oceniana zarówno przez władze USA, jak i rodziny ofiar.
"Times" cytuje nowojorskiego kongresmana Eliota Engela, według którego "zwolnienie al-Megrahiego od początku było błędem", ponieważ "po skazanym terroryście nie można się spodziewać, że będzie przestrzegał warunków, na mocy których został zwolniony".
Al-Megrahiego po raz ostatni widziano publicznie 9 września. Był na wózku inwalidzkim, bardzo kaszlał i nie odzywał się.